Cathedral of Dreams ♥
niedziela, 20 grudnia 2015
wtorek, 15 grudnia 2015
As long as you love me 14
-Jasne, haha. Już idę.
-Albo... weź nalej do miski zimną wodę i wylej na nią!
-Dobry pomysł... nie powiem. Ale nie będę aż tak okrutny! Zabiła by mnie.
-No dawaj!
-No dawaj!
-Nie... chłopaki... lepiej nie, wymyślmy coś innego.
-No to może chociaż bita śmietana?
Obróciłam się na drugi bok i naciągnęłam kołdrę po same uszy.
-No dobra, chodźcie cicho...
Czekajcie... czy to mój sen? znam dokładnie te głosy. Otworzyłam oczy.
-Gdzie ona ma pokój?
-Cicho!
Oparłam się na łokciach i wpatrywałam się w stronę drzwi. Przetarłam jeszcze zaspane oczy i odgarnęłam pokręcone włosy.
-To tutaj.
-Dylan, idziesz pierwszy
-Okej, David, przesuń się.
David, Dylan i oczywiście mój ukochany braciszek Jaxon stali za moimi drzwiami i z tego co słyszałam chcą mi wyciąć numer. Szybko położyłam się i udałam że śpię. Drzwi się otworzyły. Usłyszałam ciche kroki. Byli już blisko. Otoczyli moje łóżko.
-Cii - zasyczał któryś z nich. Stawiam że to David.
-Na twarz czy na rękę? -szepną Dylan.
-Na rękę, potem połaskoczemy ją po buzi i się podrapie ręką z bitą śmietaną.
-Dobra. Fu*k, jak to gówno się otwiera. - warkną cicho Dylan
-Cicho! - szepnął Jaxon.
-Za cholerę, nie otworze tego.
-Podaj to debilu - szepnął David.
Usłyszałam gnieciony plastikowy papierek. Potem poczułam na mojej ręce zimną, delikatną piankę. Myślicie że pozwolę sobie na to? W życiu. Szybko poderwałam się i chwyciłam ze stolika nocnego szklankę z wodą i oblałam nią Jaxona, a pianką którą miałam na ręce poczęstowałam stojącego najbliżej Dylana. Prosto w twarz. David stał jak słup do czasu gdy zeskoczyłam z łóżka. Potem dał długą w stronę schodów uciekając przede mną. Przemierzałam schody obijając się o ściany. Już prawie go dogoniłam. Ostatni schodek i ... Bach! Wskoczyłam na jego plecy, a on upadł na panele. Usiadłam w rozkroku na jego plecach a resztkę bitej śmietany, która pozostała mi na ręce wmasowałam niczym odżywkę w delikatne, zadbane włosy David'ka.
Z góry przyszli Jaxon i Dylan.
Usłyszałam głośny śmiech. Z salonu wyszedł nie kto inny jak Bieber klaszcząc w ręce.
-No no. Muszę ci pogratulować. Nie doceniałem cię Gomez. - Powiedział Justin opierając się o ścianę.
-O Boże... a ty dalej tu jesteś ? - powiedziałam bardziej do siebie. Bieber parsknął.
-Już nie pamiętasz jak mnie błagałaś wczoraj? -zapytał. - "Nie odjeżdżaj, błagam! Justinku" -udawał mój głos. - "W moim pokoju coś jest! no dalej, chodź odpędź ode mnie te potwory! Justin błagam!" - kontynuował piszczącym głosem. Wszyscy zaczęli się śmiać a ja zmroziłam go wzrokiem.
-Chyba coś Ci się przyśniło. - podsumowała wstając z Davida. Uszłam kawałek i gwałtownie się odwróciłam. -Tak w ogóle, to co wy tu robicie? - zapytałam z założonymi rękami na biodrach.
-Niepa.. - zaczął Justin.
-Ciebie nie pytam - przerwałam mu mrożąc go po raz kolejny, wzrokiem.
Nikt mi nie odpowiedział, wszyscy przeszli do kuchni rozmawiając pomiędzy sobą o czymś. Stałam jak słup, a w korytarzu został tylko Justin patrząc na mnie i się śmiejąc. Przypuszczam że chodzi mu o ostatni wieczór,
-No co się śmiejesz? - warknęłam.
-Gomez.. wyluzuj. - odpowiedział rozbawionym tonem. Chłopak ruszył za kolegami. Przechodząc koło mnie szturchną mnie w ramie.
Tak właśnie rozpoczął się mój dzień... zaraz, zaraz... dzisiaj jest poniedziałek?! Moja reakcja była natychmiastowa. Wpadłam do salonu gdzie na ścianie wisiał duży cyfrowy zegar. 9:05
Pięknie... po prostu lepiej być nie może. Szybko pobiegłam na górę do łazienki. Umyłam twarz i zęby. Rozczesałam włosy i związałam je niedbale w luźnego koka. Wróciłam do pokoju, zdjęłam piżamy i zostałam w samej bieliźnie. Grzebałam chwilę w szafie. Szukałam mojej spódnicy w rumianki ale nie mogłam znaleźć. Wyjęłam jedną czerwoną, rozkloszowaną spódnicę i jedną moro. Nigdy mi nie zależało na wyglądzie jakoś bardzo, ale odkąd wiem, że spotkam w szkolę Nicka przestałam ubierać się jak bądź. Trochę bardziej przywiązuję wagę do mojego stroju.
Idę na górę po telefon. Gdy nocowałem u Gomez zostawiłem go w jej pokoju. Drzwi były uchylone. Przystanąłem przy nich i zobaczyłem ładne ciałko Seleny. Oczywiście najpierw rzuciła mi się w oczy jej zaokrąglona pupa. Muszę jej to przyznać.. dupę ma fajną. Dziewczyna stała przy szafie i zastanawiała się nad dwoma krótkimi spódniczkami. Obie były dość sexowne.
-Weź czerwoną. - powiedziałem. Selena podskoczyła i od razu zakryła się wiszącym na oparciu krzesła, ręcznikiem.
-Nie umiesz pukać? - warknęła
-Drzwi były otwarte. - uniosłem wysoko brwi i posłałem jej złośliwy uśmiech.
-Jestem w samej bieliźnie! - wrzasnęła. - Co ty sobie wyobrażasz idioto! - wkurzyła się
-Ty nie umiałaś oderwać wzroku od mojego ciała.. pamiętasz? - na mojej twarzy rysował się triumfalny uśmiech. - więc mi też się coś należy. Choć niewątpliwie, wolałbym być na twojej pozycji... bo moje ciało jest wręcz idealne... a twoje... - jak ja kocham ją denerwować. Rozwścieczona dziewczyna podbiegła do mnie i wymierzyła mi soczystego kopniaka w krocze. O kurwa. Wypchnęła mnie za drzwi i zamknęła je na klucz.
-Kurwa.. to już drugi raz! jaja przez Ciebie stracę. - wrzasnąłem waląc w drzwi.
-To ty masz jaja? - odezwał się głos po drugiej stronie. Ominąłem to pytanie.
-Daj mi mój telefon.
Po 5 min. proszenia jej by otworzyła te pieprzone drzwi postanowiłem pójść na dół do chłopaków. Pójdę po niego jak jej nie będzie już w domu.
Gdy tylko zszedłem z schodów ona wyleciała z pokoju i trąciła mnie swoim ramieniem.
-Jaxon? - zawołała.
-Nom?- odpowiedział.
-Zamierzasz iść do szkoły? - była zdenerwowana. Jaxon wszedł do korytarza w którym stała Selena i ja. Widocznie mu się nie śpieszyło. Założył ręce za głowę i nabrał powietrze w płuca po czym powoli je wypuścił.
-hmm. Nie dzisiaj. -w końcu dopowiedział. Selena obdarzyła go zawiedzionym spojrzeniem.
Pewnie wkurza się, że Jaxon zaczął z nami trzymać. Przypomniało mi się jak powiedziała mi w sobotę, na imprezie, że nie chce by jej brat był taki jak ja. Ale co ona kurwa może o mnie wiedzieć.
Selenie wystarczyła odpowiedz Jaxona. Wzięła kluczyki z półki i trzasnęła drzwiami. Chłopak przewrócił oczami i wrócił do kuchni. Ruszyłem za nim.
-A wyścigi na Blands Boo?- zaproponował Dylan.
-Niee, wole jechać jednak do Id- powiedział David, a Jaxon przytakną.
-A ty co sądzisz Justin?
-Nie jadę z wami- odpowiedziałem wyglądając przez okno.
-Dlaczego?- zapytał oburzony Dylan.
-Moja mama przyjeżdża- odwróciłem się w ich stronę.
-No to dzisiaj jedziemy do Id.
Gdy weszłam do szkoły właśnie skończyła się pierwsza lekcja i szkolne korytarze zapełniły się ludźmi. W tłumie dostrzegłam Miie która już do mnie szła.
-Czemu nie byłaś na pierwszej lekcji? - zapytała przytulając mnie na przywitanie.
-Zaspałam - odpowiedziałam.
-Co ty dzisiaj nie w humorze?- przyjrzała mi się podejrzliwie.
-Niee, okej. -odpowiedziałam.
WCALE NIE JEST OKEJ. Co ten idiota sobie myśli? Zjawia się nagle po trzech miesiącach spokoju i teraz muszę go widywać codziennie. I w dodatku przyjaźni się z Jaxonem! A ten debil nie lepszy... nawet nie raczył mnie poinformować przez te miesiące że dołączył do tej "bandy" której się wszyscy boją. Chociaż nie wiem czemu bo są raczej nieszkodliwi.. Bynajmniej taką opinię mogę im wystawić po trzech dniach znajomości.
-Selena!- Mia wyraźnie poirytowana wyrywa mnie z zamyślenia.
-COO.- odpowiadam. -przepraszam...- po czym szybko dodaję. Jesteśmy już na stołówce. Kierujemy się w stronę naszego stolika.
-Nie ma dzisiaj Davida?- zapytałam.
-Ma dopiero na trzecią lekcję.- odpowiedziała Mia.- Seel?- ekscytacja w jej głosie rosła.
-Hm?
-Właśnie idzie w naszą stronę Nick Jonas. Oddychaj i się ładnie uśmiechnij.- powiedziała po czym szybko obeszła stolik i usiadła obok Alice.
O MÓJ BOŻE- pomyślałam.
-Hej.- zabrzmiał lekko chropowaty głos po czym odchrząkną i jego barwa głosu wróciła do normy. Delikatnie się odwróciłam i spojrzałam na chłopaka.
-Cześć - uśmiechnęłam się.
-Jak tam? - on również się uśmiechną a na jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki.
-W porządku - odpowiedziałam nie odrywając oczu od jego uśmiechu. Lepiej jak będę się mu patrzeć w oczy bo jeszcze pomyśli że chce żeby mnie pocałował. Zaśmiałam się w myślach.
-Ostatnio nie mieliśmy okazji za dużo potańczyć.. - zaczął. - ale dzisiaj jest impreza na Blands Boo, więc może moglibyśmy to nadrobić. - zaproponował z uśmiechem. Ręce włożył do tylnich kieszeni i zaczął się lekko kiwać.
Czemu skupiam się na jego zachowaniu zamiast na tym że właśnie zaprosił mnie na randkę ???
-A.. taak, myślę że to dobry pomysł.. - CO JA GADAM. -z przyjemnością - dodałam z uśmiechem.
-No to o 20 na Blands? -zapytał.
-tak - odpowiedziałam szybko.
-Do zobaczenia - pocałował mnie w policzek i odszedł. POCAŁOWAŁ MNIE W POLICZEK AAAA!
Usiadłam koło Mii wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilką wydarzyło.
-Mia? co właściwie dzieje się na Blands Boo? - zapytałam podekscytowana.
Zbliżała się 18. Leżałam na łóżku z laptopem, zastanawiając się w co powinnam się ubrać na randkę z Nickiem. O ile można to w ogóle nazwać randką... ale po tym jak pocałował mnie w policzek myślę że tak... przecież zaprosił tylko mnie. Wstałam z łóżka i otworzyłam szafę żeby poszukać jakiegoś fajnego stroju. Nie mam pojęcia w co się ubrać... Nagle usłyszałam przekręcanie kluczyka w drzwiach a po chwili dźwięk który wydają przy otwieraniu.
Nareszcie wrócił Jaxon... nie widziałam go od rana.
Wyszłam z pokoju i udałam się na dół.
To nie był mój brat.
Justin.
-Co ty tutaj robisz i czemu masz klucze do mojego domu? - zapytałam lekko podenerwowana.
-Twój brat kazał mi się tobą zaopiekować. - rzucił krótko i wszedł do salonu. Usiadł na kanapie i włączył telewizor. Stałam jak słup próbując zrozumieć wydarzenia z ostatniej minuty.
-Słucham? - w końcu udało mi się wydobyć jakieś słowo. -Jak to kazał? to gdzie on do cholery jest? - wkurzyłam się. Stanęłam na przeciwko chłopaka i wyłączyłam telewizor.
-Pojechał z chłopakami do klubu 200km stąd. -odpowiedział głosem bez jakichkolwiek emocji.
Co kurwa.
-a ty dlaczego nie pojechałeś? - stałam z rękami założonymi na biodrach.
-Jak już mówiłem, mam cię pilnować. - wstał i ruszył w kierunku kuchni. Podążam za nim.
-Niby czemu?
-Bo jesteś nieodpowiedzialna. - opowiedział chłodno otwierając lodówkę i wyjmując z niej cole.
-A ty może jesteś? - zdenerwowałam się.
-To nie ja uciekam z domu i zapuszczam się w najciemniejszcze dzielnice miasta w nocy. Co więcej prawie dopuszczam do tego by jakaś banda zboczeńców mnie zgwałciła.- barwa jego głosu wciąż nie ma żadnych emocji. Przypomina mi się ta noc kiedy Justin zabrał mnie do siebie... Tym razem ma racje, to było mega dziecinne. Ale to zdarzyło się tylko raz i odpowiadał za to mój stan psychiczny. Dzisiaj nie mam nastroju do błąkania się po tych dzielnicach.
-Nie chcę twojej opieki. Doskonale dam sobie radę sama. Z resztą jestem umówiona. - ogarnia mnie wściekłość, niech Jaxon tylko wróci do domu to mu pokażę.
-Gdzie się wybierasz? - oparł się o blat i pije powoli cole z butelki. Patrzę na niego wściekła bo najwyraźniej czuje się jak u siebie w domu.
-Nie twoja sprawa.
-Dzisiaj owszem.
Po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku że kłócenie się z nim nic nie da... lepiej wykorzystać sytuację.
-Dobrze - mówię. - w takim razie o 20 podrzucisz mnie na Blands Boo. - mówię stanowczo.
-Mało romantyczny pomysł - komentuje.
-Skąd wiesz z kim jestem umówiona? - patrzę na niego ze złością. Chłopak nie odpowiada. Wychodzi z kuchni i kieruje się z powrotem do salonu.
-Tylko nie ubieraj tej czerwonej spódnicy. - powiedział w końcu kiedy wychodziłam po schodach na górę.
Dlaczego to powiedział?
Ok. godziny 19;30 jestem gotowa. Włożyłam czarną obcisłą sukienkę, myślę że wyglądam dobrze. Powiem nawet że wyglądam sexi. Schodzę na dół. Moja opiekunka siedzi przed tv i ogląda mecz.
-Jedziemy - powiedziałam szorstko. Chłopak wzdrygną się na moje słowa i natychmiast odwrócił głowę. Przez jakieś 5 sekund wpatrywał się we mnie z lekko otwartymi ustami. Wyszłam z domu kierując się w stronę jego czarnego auta. Po chwili z domu wybiegł Justin. Zamyka drzwi do domu i razem wsiadamy. Jedziemy w ciszy. W tle leci jakaś cicha, delikatna muzyka. Te spokojne melodie które zawsze słyszę w jego aucie nie pasują do niego. A może tak mi się tylko zdaje? w zasadzie to mało o nim wiem...
Jesteśmy na miejscu. Chłopak wjeżdża na parking. Jest niezły tłum...
-Możesz wysiąść - mówi Justin.
Wysiadam i zaczynam przedzierać się przez tłum szukając Nicka. Przy jednym z sportowych aut (których jest tu naprawdę dużo) dostrzegam Malcolma - przyjaciela Nicka. Obok niego stoi Trey a zaraz z tyłu wyłania się Nick. Uśmiecha się na mój widok i podchodzi do mnie.
-Cześć, ładnie wyglądasz - mówi.
-Dziękuję - odpowiadam uśmiechając się.
Nick nagle łapie mnie za rękę i ciągnie szybko do tyłu. W miejscu, w którym stałam jakieś 30s temu, przejechało właśnie auto przy którym przed chwilą stał Nic z kolegami. Bliskość moja i Nicka oddziaływuje na mnie. Przeszła mnie gęsia skórka. Nick zauważywszy to puścił skrępowany moją rękę.
-Ooo, uwielbiam ten kawałem! - zawołał. -chodź za mną.
Doszliśmy na miejsce gdzie wszyscy tańczyli. Byli tam jacyś znajomi Nicka. Chłopak przywitał się z wszystkimi i przedstawił mnie. Cieszę się ze mogę być w jego towarzystwie. Wszyscy pogrążyli się w rozmowie. Ja czułam się trochę nieswojo bo przecież ich nie znałam. Nick raz na jakiś czas spoglądał na mnie i posyłał mi jeden z tych jego powalających uśmiechów. Ależ on jest przystojny!
-Sel, - zwrócił się do mnie. (ON ZDROBNIŁ MOJE IMIĘ!) - pójdę po coś do picia. Czego się napijesz? - zapytał
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Widzę tu większość ludzi z piwem albo z jakimiś drinkami. Jeśli powiem że piwo, a on go nie będzie pił to wyjdzie trochę dziwnie...
-hmm, weź mi to co ty będziesz brał - posyłam mu uśmiech.
-Dobrze, daj mi 5 min. - mówi i odchodzi.
Patrzę w jego stronę aż znika mi z oczu. Następnie rozglądam się po tłumie który mnie otacza. Wszyscy dobrze się bawią, dziewczyny są skąpo ubrane a faceci popisują się swoimi brykami. Z głośników leci głośna muzyka. Z zamyśleń wyciąga mnie dotyk kogoś dłoni na moich biodrach. Szybko się odwracam i widzę przed sobą jakiegoś wielkiego typa. Nie znam go. Przyciąga mnie do siebie gwałtownie a jego ręce lądują na moich pośladkach. Zaczynam się wyrywać ale to na nic. Jest strasznie silny. Gdy uderzam w jedną rękę w celu strącenia jej z mojej dupy, on łapie mnie za nadgarstki i mocno je ściska. Czuję ból. Nagle wtula swoją głowę w moją szyje i zaczyna ją gorączkowo całować. Próbuję go odepchnąć z całych moich sił. W końcu krzyczę. Wydzieram się jak tylko mogę, szarpie się i próbuję go kopać. Widzę że wrócił Nick. Stoi i patrzy na mnie z przerażeniem. Widzę że chciałby mi pomóc ale się boi. Czemu do cholery nikt z tych ludzi mi nie pomoże?! Dlaczego Nick mi nie pomoże? przecież z nim tu przyszłam! Mężczyzna który mnie trzyma w końcu traci cierpliwość i uderza mnie w twarz. Jestem w szoku. Upadam na ziemię. Nagle pojawia się druga postać i wymierza mocy cios temu typowi. On trochę się oddala i zbiera siły na odwet. Ten chłopak który staną w mojej obronie to... Justin? Zaczyna się porządna wymiana ciosów. Nawzajem się okładają. Nie mogę stwierdzić kto wygrywa bo obaj są sobie równi.
Chcę żeby przestali się bić. Nie chcę by Justin na tym ucierpiał, tym bardziej że robi to w moją obronę. Czemu nikt nie pomoże Justinowi? przecież teraz mieli by przewagę. No ludzie? Podnoszę się. Krzyczę żeby mu pomogli. W końcu wybiega z tłumu jakiś chłopak i pomaga Justinowi.

Pomaga mi jakiś chłopak. Przez chwile wydaje mi się, że go znam, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd. Nie ważne. Jestem w tej chwili poważne wkurwiony. Jestem niemal gotów urwać mu jaja. Ponownie zadaje mu prawego sierpowego. Czuje mocny ból w ręce. Bez wątpienia jest już cała w krwi. Z tłumu występuje jakiś dwóch chłopaków i starają się odciągnąć tego faceta na bok. Chłopak który pierwszy przybył mi na pomoc, również mnie odciąga. Gdy sytuacja robi się spokojniejsza, tzn. nie rzucamy się na siebie w celu zabicia przeciwnika, zrywam się na równe nogi i rozglądam się za Seleną. Stoi i uważnie obserwuje mnie, i mojego przeciwnika.
Chciałbym żeby ten wieczór jeszcze skończył się dla niej miło. Nie dość że wystawiła ją jakaś cipa, to jeszcze ten skurwysyn się do niej dobierał. Musi czuć się fatalnie. Idę do niej. Łapię ją za rękę i przedzieramy się przez tłum. Z głośników zaczyna grać nowy kawałek. Od razu go rozpoznaję. Rzadko kiedy grają tu taką muzykę. Zazwyczaj jest coś szybszego. Coś bardziej do tańczenia. Ale w tym momencie ta mi bardzo odpowiada. Jesteśmy pośród ludzi którzy dobrze się bawią. Dookoła wszyscy popisują się swoimi umiejętnościami tanecznymi. Zatrzymujemy się. Odwracam się do niej i trzymając ją za rękę obkręcam ją, wprawiając tym w ruch. Tańczymy. Cholernie dobrze tańczymy. Nasze ciała idealnie się do siebie dopasowywują. Muszę przyznać że zajebiście tańczy.
Teraz patrze na nią inaczej. Nie jak na wkurwiającą siostrę mojego kumpla. Nie jak na dzwieczynę którą nienawidziłem przez tyle miesięcy. Dzisiaj dostrzegam jej piękne włosy i zgrabne ciało. Dzisiaj wygląda bardzo ładnie. I na pewno jej uroda jest tak piękna na co dzień, ale dopiero dzisiaj to zauważam. Nasze ciała są coraz bliżej. Nie przestajemy tańczyć. Pochylam się w jej stronę i szepcze do ucha słowa piosenki która właśnie leci:
-Oh save me, please save me
You caused the rain, I brought you pain
Dziewczyna lekko się wzdryga, ale nie przestajemy tańczyć a miedzy nami nie ma już prawie żadnej wolnej przestrzeni. Strach zniknął już z jej twarzy, teraz gości na niej tajemniczy uśmiech. Jej usta wygięły się zmysłowo. Po chwili przygryza dolną wargę. Jeszcze raz muszę powiedzieć że niesamowicie dobrze tańczymy. Nie odrywam wzroku od jej ust. Nagle czuję ogromne pragnienie by poczuć ich smak. Obkręcam ją by odwołać od siebie tą myśl. To jednak na nic. Gdy znów nasze twarze dzielą centymetry, dalej mam to samo pragnienie. Niczego bardziej nie pragnę w tym momencie jak poczucie jej warg. Jej smaku.
To była chwila. Moje usta powędrowały wzdłuż jej szyi. Przygryzłem delikatnie płatek jej ucha. Wciąż tańczyliśmy. Skierowałem moje usta na jej policzek, kieruję się w stronę jej warg. Ma zamknięte oczy. Czuję jej piękny zapach. Boże jaka ona jest piękna. W tym momencie już nie wytrzymuję. Muskam jej wargi swoimi wargami. Są cudowne. Mam wrażenie że ta chwila trwa wiecznie a w rzeczywistości jest to zaledwie sekunda. Przygryzam delikatnie jej dolną wargę. To niesamowite. Coś jednak nie pozwala mi się posunąć dalej. A tak bardzo chcę. Jeszcze raz zaciągam się zapachem jej perfum, kiedy naglę widzę tego typa. Na jego twarzy maluje się żądza zemsty. Nie idzie sam. Prowadzi ze sobą drugiego byka. Ten chyba nazywa się Dany. Idą prosto na nas. Szybko chwytam Selene za rękę i biegnę przez tłum. Wiem, że sam już nie dał bym radę, a nikt na pewno by mi nie pomógł. Nikt normalny nie sprzeciwia się Barty'emu. Ciągnę ją za sobą potrącając ludzi. Widzę tego gościa, z którym przyszła tu Selena. Gdyby nie to że goni nas Barty, zatrzymałbym się i uderzyłbym go za to jak potraktował Selene.

Wbiegamy na parking. Widzę jak migają światła wozu Justina. Otwiera drzwi pasażera, a ja szybko wskakuję przez nie do auta. Po chwili Justin zajmuje miejsce obok mnie, przy kierownicy. Rusza z piskiem opon. Widzę jak na parking wbiega mój prześladowca wraz z towarzyszem. Justin jedzie bardzo szybko, mimo że już nam nic nie grozi. Milczy. Opieram głowę o szybę i patrzę na mijające latarnie uliczne. Wydarzenia z dzisiejszego wieczoru jeszcze do mnie nie dotarły. I szczerze mówiąc nie chcę ich nawet analizować. Odwracam głowę w stronę chłopaka. Ma mocno zaciśniętą szczenkę. Wydaje się być zdenerwowany. Patrzy na mnie, masze oczy się spotykają. Po chwili znowu odwraca wzrok i przykuwa go do jezdni. Rozluźnia spięte dotąd ramiona i opada głębiej w fotelu. Zwalnia trochę. Chciałabym wiedzieć o czym myśli. Jak postrzega to co stało się dzisiaj miedzy nami. Dlaczego to się w ogóle stało? Jedno muszę przyznać. To było niesamowite i chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji raz jeszcze. On oddziaływuje na mnie inaczej niż inni chłopcy, to dziwne, ale ciekawe. Justin już kiedyś wprawiał mnie w stan chwilowego zapomnienia, ale robił to specjalnie, z premedytacją. Nie wiem czy tym razem też to zrobił specjalnie, czy sam tego chciał. Nigdy jednak nie posuwał się tak daleko.
Chłopak wjeżdża na podjazd przy moim domu. Gdy wyłącza silnik, światełko w jego wozie się zapala i słabo oświetla przednią część auta. W tym momencie dostrzegam zakrwawione kostki na dłoniach Justina. Widzę, że ma tez sporo krwi przy łuku brwiowym.
-O mój Boże, Justin! - przerywam ciszę i odpinam pas. Odwracam się w jego stronę i chwytam go za brodę przechylając jego głowę delikatnie w moim kierunku. Przyglądam się ranie nad okiem. - chodź, powinnam mieć apteczkę - mówię wysiadając z samochodu. Chłopak również wysiada i zamyka samochód.
Biegnę do kuchni i wyciągam z szafki kilka gaz, plastry i wodę utlenioną. Wołam chłopaka na górę do łazienki. Łazienka jest dość mała więc chcąc czy nie oboje czujemy się niezręcznie. Justin siada na brzegu wanny. Podchodzę do niego w celu zbadania rany. Jego łuk brwiowy wygląda okropnie. Jest cały zakrwawiony, a w środku paskudna rana. Dostrzegam w niej ziarenka piasku, więc chłopak musiał upaść na ziemię. Nawet nie chce wiedzieć jak bardzo go to boli. Ale jest twardy. Jego twarz nie zdradza tego, że czuje ból. Ma łagodną minę, jest skupiony. Patrzy mi się prosto w oczy. Czuję jak ściska mi się żołądek. Odwracam się do zlewu i maczam ręcznik papierowy w zimnej wodzie. Muszę przemyć mu ranę. Ta łazienka jest tak mała... Podchodzę do niego, a raczej robię jeden krok i już jestem tak blisko niego że serce zaraz wskoczy mi do gardła. Nachylam się jeszcze by przemyć mu ranę. Delikatnie dotykam jej mokrym papierem. Chłopak sykną z bólu a ja od razy odciągnęłam rękę. Uśmiechną się lekko. Jego wzrok znów był wbity w moich oczach.
Staram się delikatnie wyciągnąć wszystkie kamyczki z jego rany. Jest to dość męczące, tym bardziej że jestem tak blisko niego. Spoglądam na Justina. Tym razem jego wzrok skupił się na moich wargach. Prostuję się i podchodzę do zlewy by wziąć wodę utlenioną i gazy. Przemywam mu ostatecznie łuk brwiowy i robię niewielki opatrunek. Ma też lekką szramę na policzku ale ta nie wymaga żadnej większej opieki. Teraz moja uwaga pada na jego ręce. Ma mocno zaciśnięte na brzegach wanny. Tak jakby wbijał w nią swoje palce. Jest zdenerwowany? a może przytłacza go ta sytuacja... Nie wiem, denerwuje mnie to, że nic nie mówi. Nie odezwał się jeszcze ani razu od czasu gdy byliśmy na Blands Boo.
-Justin - zaczynam z lekka chrypką. -Umyj ręce. Je również trzeba było by przemyć wodą utlenioną. -mówię.
Chłopak odrywa wzrok od moich warg dopiero w tedy gdy kończę mówić. Patrzy mi się prosto w oczy i podnosi się powoli. Teraz gdy oboje stoimy, nasze ciała niemal się dotykają. Podnoszę głowę i spotykam jego oczy. Postanawiam się odsunąć aby ułatwić mu dojście do umywalki. Jednak gdy tylko zaczynam swój ruch on natychmiast powstrzymuje mnie i kładzie swoją rękę na mojej talii. Moje serce zaczyna szybciej bić. Jestem zdezorientowana. Jego dłoń wędruje w głąb moich pleców i zaraz dołącza druga ręka. Chłopak obejmuje mnie.
Po raz pierwszy przytulam się z Justinem. Z chłopakiem który pała do mnie nienawiścią i to z wzajemnością.
-Dziękuję - szepcze mi do ucha.
Trwamy chwile w uścisku, po czym go zwalnia. Mogłabym stać tak cały dzień. Jest w nim coś takiego, że czuję się bezpieczna w jego ramionach.
Odsuwam się a chłopak podchodzi do umywalki i obmywa swoje ręce. Spływa z nich mocno zabarwiona krwią, woda. Podchodzę do umywalki i opieram się o nią obok Justina. Oboje wpatrujemy się w nasze odbicia w lustrze.
-Justin-
Ps.
Jeśli ktokolwiek to czyta, proszę o kropkę w kom. :)
Z góry przyszli Jaxon i Dylan.
Usłyszałam głośny śmiech. Z salonu wyszedł nie kto inny jak Bieber klaszcząc w ręce.
-No no. Muszę ci pogratulować. Nie doceniałem cię Gomez. - Powiedział Justin opierając się o ścianę.
-O Boże... a ty dalej tu jesteś ? - powiedziałam bardziej do siebie. Bieber parsknął.
-Już nie pamiętasz jak mnie błagałaś wczoraj? -zapytał. - "Nie odjeżdżaj, błagam! Justinku" -udawał mój głos. - "W moim pokoju coś jest! no dalej, chodź odpędź ode mnie te potwory! Justin błagam!" - kontynuował piszczącym głosem. Wszyscy zaczęli się śmiać a ja zmroziłam go wzrokiem.
-Chyba coś Ci się przyśniło. - podsumowała wstając z Davida. Uszłam kawałek i gwałtownie się odwróciłam. -Tak w ogóle, to co wy tu robicie? - zapytałam z założonymi rękami na biodrach.
-Niepa.. - zaczął Justin.
-Ciebie nie pytam - przerwałam mu mrożąc go po raz kolejny, wzrokiem.
Nikt mi nie odpowiedział, wszyscy przeszli do kuchni rozmawiając pomiędzy sobą o czymś. Stałam jak słup, a w korytarzu został tylko Justin patrząc na mnie i się śmiejąc. Przypuszczam że chodzi mu o ostatni wieczór,
-No co się śmiejesz? - warknęłam.
-Gomez.. wyluzuj. - odpowiedział rozbawionym tonem. Chłopak ruszył za kolegami. Przechodząc koło mnie szturchną mnie w ramie.
Tak właśnie rozpoczął się mój dzień... zaraz, zaraz... dzisiaj jest poniedziałek?! Moja reakcja była natychmiastowa. Wpadłam do salonu gdzie na ścianie wisiał duży cyfrowy zegar. 9:05
Pięknie... po prostu lepiej być nie może. Szybko pobiegłam na górę do łazienki. Umyłam twarz i zęby. Rozczesałam włosy i związałam je niedbale w luźnego koka. Wróciłam do pokoju, zdjęłam piżamy i zostałam w samej bieliźnie. Grzebałam chwilę w szafie. Szukałam mojej spódnicy w rumianki ale nie mogłam znaleźć. Wyjęłam jedną czerwoną, rozkloszowaną spódnicę i jedną moro. Nigdy mi nie zależało na wyglądzie jakoś bardzo, ale odkąd wiem, że spotkam w szkolę Nicka przestałam ubierać się jak bądź. Trochę bardziej przywiązuję wagę do mojego stroju.
-Justin-
Idę na górę po telefon. Gdy nocowałem u Gomez zostawiłem go w jej pokoju. Drzwi były uchylone. Przystanąłem przy nich i zobaczyłem ładne ciałko Seleny. Oczywiście najpierw rzuciła mi się w oczy jej zaokrąglona pupa. Muszę jej to przyznać.. dupę ma fajną. Dziewczyna stała przy szafie i zastanawiała się nad dwoma krótkimi spódniczkami. Obie były dość sexowne.
-Weź czerwoną. - powiedziałem. Selena podskoczyła i od razu zakryła się wiszącym na oparciu krzesła, ręcznikiem.
-Nie umiesz pukać? - warknęła
-Drzwi były otwarte. - uniosłem wysoko brwi i posłałem jej złośliwy uśmiech.
-Jestem w samej bieliźnie! - wrzasnęła. - Co ty sobie wyobrażasz idioto! - wkurzyła się
-Ty nie umiałaś oderwać wzroku od mojego ciała.. pamiętasz? - na mojej twarzy rysował się triumfalny uśmiech. - więc mi też się coś należy. Choć niewątpliwie, wolałbym być na twojej pozycji... bo moje ciało jest wręcz idealne... a twoje... - jak ja kocham ją denerwować. Rozwścieczona dziewczyna podbiegła do mnie i wymierzyła mi soczystego kopniaka w krocze. O kurwa. Wypchnęła mnie za drzwi i zamknęła je na klucz.
-Kurwa.. to już drugi raz! jaja przez Ciebie stracę. - wrzasnąłem waląc w drzwi.
-To ty masz jaja? - odezwał się głos po drugiej stronie. Ominąłem to pytanie.
-Daj mi mój telefon.
Po 5 min. proszenia jej by otworzyła te pieprzone drzwi postanowiłem pójść na dół do chłopaków. Pójdę po niego jak jej nie będzie już w domu.
Gdy tylko zszedłem z schodów ona wyleciała z pokoju i trąciła mnie swoim ramieniem.
-Jaxon? - zawołała.
-Nom?- odpowiedział.
-Zamierzasz iść do szkoły? - była zdenerwowana. Jaxon wszedł do korytarza w którym stała Selena i ja. Widocznie mu się nie śpieszyło. Założył ręce za głowę i nabrał powietrze w płuca po czym powoli je wypuścił.
-hmm. Nie dzisiaj. -w końcu dopowiedział. Selena obdarzyła go zawiedzionym spojrzeniem.
Pewnie wkurza się, że Jaxon zaczął z nami trzymać. Przypomniało mi się jak powiedziała mi w sobotę, na imprezie, że nie chce by jej brat był taki jak ja. Ale co ona kurwa może o mnie wiedzieć.
Selenie wystarczyła odpowiedz Jaxona. Wzięła kluczyki z półki i trzasnęła drzwiami. Chłopak przewrócił oczami i wrócił do kuchni. Ruszyłem za nim.
-A wyścigi na Blands Boo?- zaproponował Dylan.
-Niee, wole jechać jednak do Id- powiedział David, a Jaxon przytakną.
-A ty co sądzisz Justin?
-Nie jadę z wami- odpowiedziałem wyglądając przez okno.
-Dlaczego?- zapytał oburzony Dylan.
-Moja mama przyjeżdża- odwróciłem się w ich stronę.
-No to dzisiaj jedziemy do Id.
-Selena-
Gdy weszłam do szkoły właśnie skończyła się pierwsza lekcja i szkolne korytarze zapełniły się ludźmi. W tłumie dostrzegłam Miie która już do mnie szła.
-Czemu nie byłaś na pierwszej lekcji? - zapytała przytulając mnie na przywitanie.
-Zaspałam - odpowiedziałam.
-Co ty dzisiaj nie w humorze?- przyjrzała mi się podejrzliwie.
-Niee, okej. -odpowiedziałam.
WCALE NIE JEST OKEJ. Co ten idiota sobie myśli? Zjawia się nagle po trzech miesiącach spokoju i teraz muszę go widywać codziennie. I w dodatku przyjaźni się z Jaxonem! A ten debil nie lepszy... nawet nie raczył mnie poinformować przez te miesiące że dołączył do tej "bandy" której się wszyscy boją. Chociaż nie wiem czemu bo są raczej nieszkodliwi.. Bynajmniej taką opinię mogę im wystawić po trzech dniach znajomości.
-Selena!- Mia wyraźnie poirytowana wyrywa mnie z zamyślenia.
-COO.- odpowiadam. -przepraszam...- po czym szybko dodaję. Jesteśmy już na stołówce. Kierujemy się w stronę naszego stolika.
-Nie ma dzisiaj Davida?- zapytałam.
-Ma dopiero na trzecią lekcję.- odpowiedziała Mia.- Seel?- ekscytacja w jej głosie rosła.
-Hm?
-Właśnie idzie w naszą stronę Nick Jonas. Oddychaj i się ładnie uśmiechnij.- powiedziała po czym szybko obeszła stolik i usiadła obok Alice.
O MÓJ BOŻE- pomyślałam.
-Hej.- zabrzmiał lekko chropowaty głos po czym odchrząkną i jego barwa głosu wróciła do normy. Delikatnie się odwróciłam i spojrzałam na chłopaka.
-Cześć - uśmiechnęłam się.
-Jak tam? - on również się uśmiechną a na jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki.
-W porządku - odpowiedziałam nie odrywając oczu od jego uśmiechu. Lepiej jak będę się mu patrzeć w oczy bo jeszcze pomyśli że chce żeby mnie pocałował. Zaśmiałam się w myślach.
-Ostatnio nie mieliśmy okazji za dużo potańczyć.. - zaczął. - ale dzisiaj jest impreza na Blands Boo, więc może moglibyśmy to nadrobić. - zaproponował z uśmiechem. Ręce włożył do tylnich kieszeni i zaczął się lekko kiwać.
Czemu skupiam się na jego zachowaniu zamiast na tym że właśnie zaprosił mnie na randkę ???
-A.. taak, myślę że to dobry pomysł.. - CO JA GADAM. -z przyjemnością - dodałam z uśmiechem.
-No to o 20 na Blands? -zapytał.
-tak - odpowiedziałam szybko.
-Do zobaczenia - pocałował mnie w policzek i odszedł. POCAŁOWAŁ MNIE W POLICZEK AAAA!
Usiadłam koło Mii wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilką wydarzyło.
-Mia? co właściwie dzieje się na Blands Boo? - zapytałam podekscytowana.
***
Zbliżała się 18. Leżałam na łóżku z laptopem, zastanawiając się w co powinnam się ubrać na randkę z Nickiem. O ile można to w ogóle nazwać randką... ale po tym jak pocałował mnie w policzek myślę że tak... przecież zaprosił tylko mnie. Wstałam z łóżka i otworzyłam szafę żeby poszukać jakiegoś fajnego stroju. Nie mam pojęcia w co się ubrać... Nagle usłyszałam przekręcanie kluczyka w drzwiach a po chwili dźwięk który wydają przy otwieraniu.
Nareszcie wrócił Jaxon... nie widziałam go od rana.
Wyszłam z pokoju i udałam się na dół.
To nie był mój brat.
Justin.
-Co ty tutaj robisz i czemu masz klucze do mojego domu? - zapytałam lekko podenerwowana.
-Twój brat kazał mi się tobą zaopiekować. - rzucił krótko i wszedł do salonu. Usiadł na kanapie i włączył telewizor. Stałam jak słup próbując zrozumieć wydarzenia z ostatniej minuty.
-Słucham? - w końcu udało mi się wydobyć jakieś słowo. -Jak to kazał? to gdzie on do cholery jest? - wkurzyłam się. Stanęłam na przeciwko chłopaka i wyłączyłam telewizor.
-Pojechał z chłopakami do klubu 200km stąd. -odpowiedział głosem bez jakichkolwiek emocji.
Co kurwa.
-a ty dlaczego nie pojechałeś? - stałam z rękami założonymi na biodrach.
-Jak już mówiłem, mam cię pilnować. - wstał i ruszył w kierunku kuchni. Podążam za nim.
-Niby czemu?
-Bo jesteś nieodpowiedzialna. - opowiedział chłodno otwierając lodówkę i wyjmując z niej cole.
-A ty może jesteś? - zdenerwowałam się.
-To nie ja uciekam z domu i zapuszczam się w najciemniejszcze dzielnice miasta w nocy. Co więcej prawie dopuszczam do tego by jakaś banda zboczeńców mnie zgwałciła.- barwa jego głosu wciąż nie ma żadnych emocji. Przypomina mi się ta noc kiedy Justin zabrał mnie do siebie... Tym razem ma racje, to było mega dziecinne. Ale to zdarzyło się tylko raz i odpowiadał za to mój stan psychiczny. Dzisiaj nie mam nastroju do błąkania się po tych dzielnicach.
-Nie chcę twojej opieki. Doskonale dam sobie radę sama. Z resztą jestem umówiona. - ogarnia mnie wściekłość, niech Jaxon tylko wróci do domu to mu pokażę.
-Gdzie się wybierasz? - oparł się o blat i pije powoli cole z butelki. Patrzę na niego wściekła bo najwyraźniej czuje się jak u siebie w domu.
-Nie twoja sprawa.
-Dzisiaj owszem.
Po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku że kłócenie się z nim nic nie da... lepiej wykorzystać sytuację.
-Dobrze - mówię. - w takim razie o 20 podrzucisz mnie na Blands Boo. - mówię stanowczo.
-Mało romantyczny pomysł - komentuje.
-Skąd wiesz z kim jestem umówiona? - patrzę na niego ze złością. Chłopak nie odpowiada. Wychodzi z kuchni i kieruje się z powrotem do salonu.
-Tylko nie ubieraj tej czerwonej spódnicy. - powiedział w końcu kiedy wychodziłam po schodach na górę.
Dlaczego to powiedział?
Ok. godziny 19;30 jestem gotowa. Włożyłam czarną obcisłą sukienkę, myślę że wyglądam dobrze. Powiem nawet że wyglądam sexi. Schodzę na dół. Moja opiekunka siedzi przed tv i ogląda mecz.
-Jedziemy - powiedziałam szorstko. Chłopak wzdrygną się na moje słowa i natychmiast odwrócił głowę. Przez jakieś 5 sekund wpatrywał się we mnie z lekko otwartymi ustami. Wyszłam z domu kierując się w stronę jego czarnego auta. Po chwili z domu wybiegł Justin. Zamyka drzwi do domu i razem wsiadamy. Jedziemy w ciszy. W tle leci jakaś cicha, delikatna muzyka. Te spokojne melodie które zawsze słyszę w jego aucie nie pasują do niego. A może tak mi się tylko zdaje? w zasadzie to mało o nim wiem...
Jesteśmy na miejscu. Chłopak wjeżdża na parking. Jest niezły tłum...
-Możesz wysiąść - mówi Justin.
Wysiadam i zaczynam przedzierać się przez tłum szukając Nicka. Przy jednym z sportowych aut (których jest tu naprawdę dużo) dostrzegam Malcolma - przyjaciela Nicka. Obok niego stoi Trey a zaraz z tyłu wyłania się Nick. Uśmiecha się na mój widok i podchodzi do mnie.
-Cześć, ładnie wyglądasz - mówi.
-Dziękuję - odpowiadam uśmiechając się.
Nick nagle łapie mnie za rękę i ciągnie szybko do tyłu. W miejscu, w którym stałam jakieś 30s temu, przejechało właśnie auto przy którym przed chwilą stał Nic z kolegami. Bliskość moja i Nicka oddziaływuje na mnie. Przeszła mnie gęsia skórka. Nick zauważywszy to puścił skrępowany moją rękę.

Doszliśmy na miejsce gdzie wszyscy tańczyli. Byli tam jacyś znajomi Nicka. Chłopak przywitał się z wszystkimi i przedstawił mnie. Cieszę się ze mogę być w jego towarzystwie. Wszyscy pogrążyli się w rozmowie. Ja czułam się trochę nieswojo bo przecież ich nie znałam. Nick raz na jakiś czas spoglądał na mnie i posyłał mi jeden z tych jego powalających uśmiechów. Ależ on jest przystojny!
-Sel, - zwrócił się do mnie. (ON ZDROBNIŁ MOJE IMIĘ!) - pójdę po coś do picia. Czego się napijesz? - zapytał
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Widzę tu większość ludzi z piwem albo z jakimiś drinkami. Jeśli powiem że piwo, a on go nie będzie pił to wyjdzie trochę dziwnie...
-hmm, weź mi to co ty będziesz brał - posyłam mu uśmiech.
-Dobrze, daj mi 5 min. - mówi i odchodzi.
Patrzę w jego stronę aż znika mi z oczu. Następnie rozglądam się po tłumie który mnie otacza. Wszyscy dobrze się bawią, dziewczyny są skąpo ubrane a faceci popisują się swoimi brykami. Z głośników leci głośna muzyka. Z zamyśleń wyciąga mnie dotyk kogoś dłoni na moich biodrach. Szybko się odwracam i widzę przed sobą jakiegoś wielkiego typa. Nie znam go. Przyciąga mnie do siebie gwałtownie a jego ręce lądują na moich pośladkach. Zaczynam się wyrywać ale to na nic. Jest strasznie silny. Gdy uderzam w jedną rękę w celu strącenia jej z mojej dupy, on łapie mnie za nadgarstki i mocno je ściska. Czuję ból. Nagle wtula swoją głowę w moją szyje i zaczyna ją gorączkowo całować. Próbuję go odepchnąć z całych moich sił. W końcu krzyczę. Wydzieram się jak tylko mogę, szarpie się i próbuję go kopać. Widzę że wrócił Nick. Stoi i patrzy na mnie z przerażeniem. Widzę że chciałby mi pomóc ale się boi. Czemu do cholery nikt z tych ludzi mi nie pomoże?! Dlaczego Nick mi nie pomoże? przecież z nim tu przyszłam! Mężczyzna który mnie trzyma w końcu traci cierpliwość i uderza mnie w twarz. Jestem w szoku. Upadam na ziemię. Nagle pojawia się druga postać i wymierza mocy cios temu typowi. On trochę się oddala i zbiera siły na odwet. Ten chłopak który staną w mojej obronie to... Justin? Zaczyna się porządna wymiana ciosów. Nawzajem się okładają. Nie mogę stwierdzić kto wygrywa bo obaj są sobie równi.


-Justin-
Pomaga mi jakiś chłopak. Przez chwile wydaje mi się, że go znam, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd. Nie ważne. Jestem w tej chwili poważne wkurwiony. Jestem niemal gotów urwać mu jaja. Ponownie zadaje mu prawego sierpowego. Czuje mocny ból w ręce. Bez wątpienia jest już cała w krwi. Z tłumu występuje jakiś dwóch chłopaków i starają się odciągnąć tego faceta na bok. Chłopak który pierwszy przybył mi na pomoc, również mnie odciąga. Gdy sytuacja robi się spokojniejsza, tzn. nie rzucamy się na siebie w celu zabicia przeciwnika, zrywam się na równe nogi i rozglądam się za Seleną. Stoi i uważnie obserwuje mnie, i mojego przeciwnika.
Chciałbym żeby ten wieczór jeszcze skończył się dla niej miło. Nie dość że wystawiła ją jakaś cipa, to jeszcze ten skurwysyn się do niej dobierał. Musi czuć się fatalnie. Idę do niej. Łapię ją za rękę i przedzieramy się przez tłum. Z głośników zaczyna grać nowy kawałek. Od razu go rozpoznaję. Rzadko kiedy grają tu taką muzykę. Zazwyczaj jest coś szybszego. Coś bardziej do tańczenia. Ale w tym momencie ta mi bardzo odpowiada. Jesteśmy pośród ludzi którzy dobrze się bawią. Dookoła wszyscy popisują się swoimi umiejętnościami tanecznymi. Zatrzymujemy się. Odwracam się do niej i trzymając ją za rękę obkręcam ją, wprawiając tym w ruch. Tańczymy. Cholernie dobrze tańczymy. Nasze ciała idealnie się do siebie dopasowywują. Muszę przyznać że zajebiście tańczy.
Teraz patrze na nią inaczej. Nie jak na wkurwiającą siostrę mojego kumpla. Nie jak na dzwieczynę którą nienawidziłem przez tyle miesięcy. Dzisiaj dostrzegam jej piękne włosy i zgrabne ciało. Dzisiaj wygląda bardzo ładnie. I na pewno jej uroda jest tak piękna na co dzień, ale dopiero dzisiaj to zauważam. Nasze ciała są coraz bliżej. Nie przestajemy tańczyć. Pochylam się w jej stronę i szepcze do ucha słowa piosenki która właśnie leci:
-Oh save me, please save me
You caused the rain, I brought you pain



-Selena-
Wbiegamy na parking. Widzę jak migają światła wozu Justina. Otwiera drzwi pasażera, a ja szybko wskakuję przez nie do auta. Po chwili Justin zajmuje miejsce obok mnie, przy kierownicy. Rusza z piskiem opon. Widzę jak na parking wbiega mój prześladowca wraz z towarzyszem. Justin jedzie bardzo szybko, mimo że już nam nic nie grozi. Milczy. Opieram głowę o szybę i patrzę na mijające latarnie uliczne. Wydarzenia z dzisiejszego wieczoru jeszcze do mnie nie dotarły. I szczerze mówiąc nie chcę ich nawet analizować. Odwracam głowę w stronę chłopaka. Ma mocno zaciśniętą szczenkę. Wydaje się być zdenerwowany. Patrzy na mnie, masze oczy się spotykają. Po chwili znowu odwraca wzrok i przykuwa go do jezdni. Rozluźnia spięte dotąd ramiona i opada głębiej w fotelu. Zwalnia trochę. Chciałabym wiedzieć o czym myśli. Jak postrzega to co stało się dzisiaj miedzy nami. Dlaczego to się w ogóle stało? Jedno muszę przyznać. To było niesamowite i chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji raz jeszcze. On oddziaływuje na mnie inaczej niż inni chłopcy, to dziwne, ale ciekawe. Justin już kiedyś wprawiał mnie w stan chwilowego zapomnienia, ale robił to specjalnie, z premedytacją. Nie wiem czy tym razem też to zrobił specjalnie, czy sam tego chciał. Nigdy jednak nie posuwał się tak daleko.
Chłopak wjeżdża na podjazd przy moim domu. Gdy wyłącza silnik, światełko w jego wozie się zapala i słabo oświetla przednią część auta. W tym momencie dostrzegam zakrwawione kostki na dłoniach Justina. Widzę, że ma tez sporo krwi przy łuku brwiowym.
-O mój Boże, Justin! - przerywam ciszę i odpinam pas. Odwracam się w jego stronę i chwytam go za brodę przechylając jego głowę delikatnie w moim kierunku. Przyglądam się ranie nad okiem. - chodź, powinnam mieć apteczkę - mówię wysiadając z samochodu. Chłopak również wysiada i zamyka samochód.
Biegnę do kuchni i wyciągam z szafki kilka gaz, plastry i wodę utlenioną. Wołam chłopaka na górę do łazienki. Łazienka jest dość mała więc chcąc czy nie oboje czujemy się niezręcznie. Justin siada na brzegu wanny. Podchodzę do niego w celu zbadania rany. Jego łuk brwiowy wygląda okropnie. Jest cały zakrwawiony, a w środku paskudna rana. Dostrzegam w niej ziarenka piasku, więc chłopak musiał upaść na ziemię. Nawet nie chce wiedzieć jak bardzo go to boli. Ale jest twardy. Jego twarz nie zdradza tego, że czuje ból. Ma łagodną minę, jest skupiony. Patrzy mi się prosto w oczy. Czuję jak ściska mi się żołądek. Odwracam się do zlewu i maczam ręcznik papierowy w zimnej wodzie. Muszę przemyć mu ranę. Ta łazienka jest tak mała... Podchodzę do niego, a raczej robię jeden krok i już jestem tak blisko niego że serce zaraz wskoczy mi do gardła. Nachylam się jeszcze by przemyć mu ranę. Delikatnie dotykam jej mokrym papierem. Chłopak sykną z bólu a ja od razy odciągnęłam rękę. Uśmiechną się lekko. Jego wzrok znów był wbity w moich oczach.
Staram się delikatnie wyciągnąć wszystkie kamyczki z jego rany. Jest to dość męczące, tym bardziej że jestem tak blisko niego. Spoglądam na Justina. Tym razem jego wzrok skupił się na moich wargach. Prostuję się i podchodzę do zlewy by wziąć wodę utlenioną i gazy. Przemywam mu ostatecznie łuk brwiowy i robię niewielki opatrunek. Ma też lekką szramę na policzku ale ta nie wymaga żadnej większej opieki. Teraz moja uwaga pada na jego ręce. Ma mocno zaciśnięte na brzegach wanny. Tak jakby wbijał w nią swoje palce. Jest zdenerwowany? a może przytłacza go ta sytuacja... Nie wiem, denerwuje mnie to, że nic nie mówi. Nie odezwał się jeszcze ani razu od czasu gdy byliśmy na Blands Boo.
-Justin - zaczynam z lekka chrypką. -Umyj ręce. Je również trzeba było by przemyć wodą utlenioną. -mówię.
Chłopak odrywa wzrok od moich warg dopiero w tedy gdy kończę mówić. Patrzy mi się prosto w oczy i podnosi się powoli. Teraz gdy oboje stoimy, nasze ciała niemal się dotykają. Podnoszę głowę i spotykam jego oczy. Postanawiam się odsunąć aby ułatwić mu dojście do umywalki. Jednak gdy tylko zaczynam swój ruch on natychmiast powstrzymuje mnie i kładzie swoją rękę na mojej talii. Moje serce zaczyna szybciej bić. Jestem zdezorientowana. Jego dłoń wędruje w głąb moich pleców i zaraz dołącza druga ręka. Chłopak obejmuje mnie.
Po raz pierwszy przytulam się z Justinem. Z chłopakiem który pała do mnie nienawiścią i to z wzajemnością.
-Dziękuję - szepcze mi do ucha.
Trwamy chwile w uścisku, po czym go zwalnia. Mogłabym stać tak cały dzień. Jest w nim coś takiego, że czuję się bezpieczna w jego ramionach.
Odsuwam się a chłopak podchodzi do umywalki i obmywa swoje ręce. Spływa z nich mocno zabarwiona krwią, woda. Podchodzę do umywalki i opieram się o nią obok Justina. Oboje wpatrujemy się w nasze odbicia w lustrze.
Cholernie nurtuje mnie to dlaczego to się stało, dlaczego to
zrobił. Myślę, że to jest dobry moment aby go o to zapytać. Chwila... czy to
jest w ogóle dobry pomysł aby go o to teraz pytać? Dobrze, że ugryzłam się w
język.
Gdy Justin umył ręce, odwrócił się w moją stronę i oparł się
o umywalkę podobnie jak ja.
-Na co masz ochotę? - zapytał.
Ciesze się, że w końcu będziemy rozmawiać.
- Hm, jestem trochę zmęczona. - Co ja gadam. Nie jestem
zmęczona, jestem głupia. Teraz pomyśli, ze chce mi się spać i już nie
porozmawiamy. Czy ja w ogóle myślę co mówię?
Przy nim nie.
-No to zróbmy tak. Weźmiesz teraz kąpiel, a ja zrobię
herbatę. 2 łyżeczki cukry, sok malinowy i cytryna. Pamiętam - uśmiecha się.
Przystaję na jego układ a on wychodzi z łazienki zamykając za sobą drzwi.
Robię tak jak kazał. Wzięłam gorącą kąpiel. Odprężyłam się
trochę. Jeszcze nie chce analizować tego, co stało się dzisiejszego dnia.
Dzięki Justinowi, który pochłania w tym momencie wszystkie moje myśli nie mam
czasu na rozmyślanie o Nicku. I dobrze, bo pewnie bym go znienawidziła za to,
że Justin, chłopak który mnie nienawidzi, który wcale nie musiał, staną w mojej
obronie, a Nick, chłopak z którym byłam na randce, tego nie zrobił. To mnie
najbardziej zaboli. Zaboli, dlatego że jeszcze nie mam zamiaru tego analizować.
Nie chcę. Teraz skupię się tylko na Justinie.
Suszę włosy i ubieram ładną piżamę. Składa się z ona z
luźnego t-shert'u i materiałowych spodenek. Wychodzę z łazienki i idę do
swojego pokoju. Świeci się w nim lampka nocna i w pomieszczeniu panuje
przyjemni półmrok. Wieszam ręcznik na oparciu krzesła gdy słyszę kroki na
schodach. Do pokoju wchodzi Justin. Niesie dwa kubki z których wydobywa się
para. Patrzy na mnie i uśmiecha się delikatnie. Lubie ten uśmiech, jest taki
łagodny, słodki.
-Taka, jak lubisz. - powiedział, stawiając jeden z kubków na
biurku.
-Dziękuję. - mówię odwzajemniając uśmiech. -Justin, dziękuję
za wszystko. - dodaję.
Chłopak kiwa głową. Mam nadzieję że rozpoczęłam ten temat.
-Drobiazg. Wziąłem koce z twojej szafy... - kiwną głową w
stronę szafy.
Jednak nie rozpoczęłam tematu. Justin do cholery. Chce
wiedzieć czy to coś dla niego znaczyło.
Chłopak podchodzi do mnie i mnie obejmuje. Jestem zaskoczona
nagłym rozwojem wydarzeń. Całuje mnie w policzek. Przechodzi mnie
dreszcz. Nie chce by go zauważył. Zastanawiam się skąd u niego nagle tyle
czułości w stosunku do mnie. Może chce mnie pocieszyć po Nicku?
-Słodkich snów Sel.. - mówi i zwalnia uścisk.
-Justin - wyrywa mi się. Chłopak się odwraca i patrzy na
mnie. - zostań ze mną.
Na twarzy Justina maluje się uśmiech. Jest to zwycięski
uśmiech. Już go ostatnio widziałam. W tedy również prosiłam go żeby został na
noc. Skoro jest on zwycięski, to zależało mu żeby zostać ze mną tej nocy?
-No nie wiem.. mam spać na podłodze? - mówi z nutą ironii.
-Hm, jeśli nie chce ci się iść po koce to chyba nie. -
odpowiadam.
-Nie chcę iść po te koce. - mówi patrząc mi się prosto w
oczy.
Powiedział że nie chce iść po koce, a nie, że nie chce mu
się iść po koce. To co innego, i niesamowicie mi się to podoba. Czemu
przywiązuję wagę do takich drobiazgów? Tak czy siak, ciesze się że po nie, nie
pójdzie.
Chłopak wskakuje no łóżko i rozkłada się na nim.
-Hej! - wołam. - ja też gdzieś muszę spać. - wskakuję na
łóżko.
-Serio? - pyta ironicznie.
Selena położyła się równolegle do mnie. Dlaczego ma ona dwu osobowe łóżko? Wolałbym gdyby było one nieco mniejsze. Patrzy się w sufit.
Leżymy chwilę w milczeniu. Ciekawe o czym myśli...
-Selena - zaczynam niepewnie. Dziewczyna odwraca głowę i
patrzy mi w oczy. - Myślę, że dobrze by było, gdybyś to wszystko przemyślała..
- mówię. Selena wzdryga się nagle i odwraca głowę, znów patrzy w sufit.
Jezu, a co jeśli ona pomyślała że chodzi mi o to co zaszło
pomiędzy nami?
-Wiesz... moim zdaniem nie powinnaś marnować czasu na
myślenie o tym gnoju, ale dziewczyny to inaczej przeżywają. - mówię, by
sprowadzić Selene na właściwe tory myślenia. - nie można od tego uciekać,
trzeba się z tym zmierzyć. - dodaję ciszej.
Selena patrzy mi w oczy i kiwa głową. Podnoszę się i opieram
lekko o poduszkę i ścianę. Chwytam lekko Selene i przysuwam ją do siebie. Ona
swobodnie opada na mojej klatce piersiowej. Cieszę się, że tak łatwo udało mi
się do niej zbliżyć. Bo tylko tego pragnę od kilku godzin. Ciesze się też, że
nie protestuje. Wiem że jeśli by jej się to nie podobało, nie pozwoliła by na
to.
Leżymy tak w milczeniu może 30 min, może godzinę, dwie. Dam jej tyle czasu, ile tylko zapragnie. Selena cały czas patrzy się na prost. Przez cały ten czas uważnie ją obserwuję.
Jest dzielna, nie uroniła jeszcze ani jednej łzy. Mógłbym tak leżeć cały czas,
jednak co chwilę zmagam się z chęcią pocałowania jej i jest to trochę uciążliwe.
Chyba sam powinienem to wszystko przemyśleć. To zajebiście
trudne. Trudno jest mi zrozumieć wydarzenia z dzisiejszego wieczoru ( albo
wczorajszego). Straciłem poczucie czasu w jej towarzystwie. Nie wiem jak mogę
nazwać uczucie którym ją darzę. Tego wieczoru całkowicie straciłem rozum.
Jedyne czego teraz pragnę to ująć jej twarz w ręce, spojrzeć jej głęboko w oczy
i niesamowicie mocno ją pocałować. Gdybym tylko mógł wycałowałbym każdy
centymetr jej ciała.
Ale jej nie pocałuje. Przynajmniej nie dzisiaj. Nie pocałuję
jej dlatego, że nie wiem, co łączy ją z tą cipą. Nie wiem co do niego czuje. w
każdym razie, szlag mnie trafia kiedy o nim myślę. Gdyby to moją kobietę
obmacywał ten skurwysyn, byłbym gotowy powyrywać mu te łapska, nawet jeśli jest
dwa razy większy ode mnie. Gdy zobaczyłem jak on ją dotyka, i jak jej chłopak
stoi z boku i się temu przygląda, nie reagując w żaden sposób, ogarnęła mnie
taka sama ochota zamordowania jego, jak i typa, który przystawiał się do
Seleny. Totalne zero. To przykre że Selena zawraca sobie nim głowę.
Zdecydowanie na nią nie zasługuje. Nie pocałuję jej równierz dlatego, że nie
chcę żeby całowała się z kimś takim jak ja, jednocześnie marząc o tym. Nie
mogę. Nie jestem dla niej odpowiedni... ale to długa historia. Skomplikowana.
Nie zasługuję na nią. Nie pocałuję jej też dlatego, że nie wiem czy ona tego
chce. Nie wątpliwie miała się tej nocy całować z kimś innym. Wiem, że podoba
jej się to jak się do niej zbliżam. To widać, i zajebiście mnie to cieszy.
Cieszy mnie to, że nie ucieka ode mnie, nie boi się mnie, mimo że na pewno nie
jedna osoba mówiła jej że powinna się bać. No i słusznie. I nie pocałuję jej
teraz dlatego, że to jest beznadziejny moment. Gdybyśmy mieli się kiedyś po
raz pierwszy całować, to był by to najlepszy pierwszy pocałunek w historii
pierwszych pocałunków. Musiałbym w tedy wiedzieć, że naprawdę tego pragnie. Ta
chwila zdecydowanie nie jest najlepszą, dlatego tego nie zrobię. I dlatego
walczę ze sobą.
Z zamyślenia wyrywa mnie ruch Seleny. Kładzie swoją rękę na
mojej klatce piersiowej i kreśli na niej różne wzorki. Moje serce niewątpliwie
zaczyna bić szybciej. Moja ręka zatopiła się w jej włosy. Zrobiłem to
przypadkiem. A teraz już nie mogę się powstrzymać. Przytykam swoją głowę do jej
włosów i zaciągam się ich pięknym zapachem. Spoglądam na twarz seleny. Zniknął z niej już ból. Cieszę się. Selena podniosła się lekko. Oparła swoja głowę na ręce i spogląda na mnie, nasze oczy się spotykają, a jej usta wyginają się zmysłowo w uśmiech. Teraz patrzę się tylko na jej przepiękne wargi. I myślę tylko o tym jak cudownie smakują. One są idealne. Jeszcze żadnej dziewczyny nie pragnąłem pocałować równie mocno jak Selenę. Żadnej dziewczyny nigdy nie pragnąłem pocałować. Zazwyczaj był to jakiś impuls, albo ona sama zaczynała całować mnie. Żadna dziewczyna nie pociągała mnie wcześniej tak jak Selena. Spotykałem się z wieloma laskami, ale nigdy nie łączyło mnie z nimi nic poważnego. Nie byłem nigdy w poważnym związku. Zazwyczaj moja znajomość z tymi dziewczynami kończyła się po dwóch, trzech spotkaniach. I to ja przestawałem się odzywać. Zawsze chodziło tylko o jedno. One wiedziały na co się piszą, po prostu jarało je to, że każdy uważa mnie za takiego badboy'a. A czy rzeczywiście nim jestem? ludzie są głupi, oceniają innych bezpodstawnie, ale zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
Cholera, Selena właśnie oblizała tak sexownie dolną wargę, a ja nadal wpatruje się w jej usta z taką zachłannością. Odrywam nagle wzrok i wbijam go w sufit.Boże, teraz chce żeby to łóżko było jeszcze większe niż jest i żeby Selena leżała na jego końcu. Chociaż... już pragnę aby pomiędzy nami nie było wolnej przestrzeni. Zakrywam swoją twarz dłońmi i wzdycham. Selena widząc moje zachowanie wybucha śmiechem. Ją to bawi... Ja naprawdę chcę dla niej jak najlepiej i ją to bawi. Bawi ją ta wojna którą toczę sam z sobą.
-Przyglądasz im się jakbyś miał je pożreć. Mam się bać? - zapytała ze śmiechem.
-A w życiu. Żeby je pożreć musiałbym cię pocałować. Na samą myśl mnie mdli. - odpowiadam
-No i dobrze - odpowiada pewnie
-Och Selena, przecież wiem, że tego pragniesz.
-Ani mi się śni. Ble, fuj. - śmieje sie.
-A mam ci pokazać jak bardzo ci się podobam? - patrzymy sobie w oczy.
-I myślisz że ci się to uda?
-Tak myślę
-Wątpię w to.
A pieprzyć to.
Po tych słowach popycham Selenę na plecy, a ja zajmuje miejsce ponad nią. Uważam z niesamowitą dokładnością żeby żadna część naszych ciał się nie dotykała. Wiem że w takim wypadku na tym by się nie skończyło. A ja muszę nad sobą panować. Uśmiecha się. Jeszcze raz muszę powiedzieć że ma przepiękny uśmiech.
-Podobam ci się? - pytam. Dziewczyna kiwa zaprzeczając głową. - I dobrze - dopowiadam na jej znak.
Muskam jej policzek moimi wargami a następnie składam na nim całusa. Wyznaczam pocałunkami szlak do jej ucha. Przygryzam jego płatek i spoglądam na Selenę. Ma lekko otwarte usta i zamknięte oczy. Swoim gorącym oddechem owiewam jej szyje.
-Podobam ci się? - ponownie pytam. Dziewczyna znowu kiwa zaprzeczając głową.
Podnoszę swoją rękę po czym kładę ją na jej ramie i sunę nią wzdłuż jej ręki w celu sprawdzenia czy ma gęsią skórkę. Ma. Cudownie. Na koniec nasze palce się splatają. Przechodzę do Całowania jej szyi. Zdecydowanie trafiłem na to co uwielbia. Jej serce zaczęło mocniej bić. Podobnie jak moje. Wygięła się lekko umożliwiając mi lepszy dostęp. Ona jest niesamowita. Z wielką pasją składam na jej szyi pocałunki. Wracam do jej ucha.
-Podobam ci się? - szepczę. Dziewczyna po raz trzeci kiwa zaprzeczająco głową.
Wiem że nie powinienem tego robić. Cholera, przestaję nad sobą panować. Przyciskam usta do jej szyi, zanim mam szansę zmienić decyzję. Chociaż w tej chwili to już bardziej kwestia konieczności niż świadomej decyzji. Myśl o tym co czuje, kiedy całuję jej szyje doprowadza do tego że przepełnia mnie uczucie triumfu. Lubię wyzwania, i to że dyszy podczas gdy składam na jej ciele pocałunki jeszcze bardziej mnie zachęca. Ja już jej właściwie nie całuję, tylko sunę swoim językiem wzdłuż jej szyi. Nagle Selena wydaje z siebie cichy jęk. Jest to niewątpliwe najpiękniejszy dźwięk jaki w życiu słyszałem. Moje serce rozpala się jeszcze bardziej. Również zaczynam ciężko dyszeć. To jest niesamowite. Rozpaczliwie próbuję znaleźć ponownie to miejsce któro doprowadziło dziewczynę do tego stanu. Przerywam na chwilę.
-Podobam ci się? - pytam zdyszany. Ona uparcie kręci głową co wprawia mnie w śmiech. -A co powiesz na to?
Wolną rękę wsuwam pod jej podkoszulek i sunę delikatnie ręką po jej brzuchu. Selena wstrzymała oddech, nie chcę by to robiła. Chcę słyszeć jej głośny oddech. Całuję kącik jej warg i wracam do jej szyi. Pogięło mnie. Selena zarzuca swoje ręce na mojej szyi i podciąga moją głowę do góry. Wpatruje mi się w oczy.
-Justin - szepcze. - pocałuj mnie.
I to jest ten moment którego tak bardzo chciałem uniknąć. Znaczy to tylko jedno. Niestety będę musiał się od niej oddalić, bo na pewno jej nie pocałuję. Nie mogę.
-Przecież cie to obrzydza. - śmieję się.
-Trudno - mówi. - zrób to.
Myśl Justin, myśl.
-No dobrze skarbie, zdejmij mi podkoszulek. - mówię. Dziewczyna jest zaskoczona ale robi to co jej kazałem. Zdjęła moją koszulkę, a ja zrzuciłem ją na ziemię. Szybkim ruchem całuję ją w kącik ust i podnoszę się. - Idę wziąć prysznic.
Dziewczyna jest wyraźnie zszokowana. Nie chciała takiego całusa, ale nic nie mówi. Wychodzę z pokoju.
Uciekłem od niej...
Jestem tchórzem.
Ps.
Jeśli ktokolwiek to czyta, proszę o kropkę w kom. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)