Rozdział 10
Obudziłam się o 7. Ubrałam się w wysuszone, wczorajsze getry, a Justin pożyczył mi granatową luźną bluzę z kapturem i z zamkiem, którą ubrałam na praktycznie nagie ciało.Rano nie gadaliśmy za wiele. Tradycyjnie na śniadanie zjadłam płatki śniadaniowe. Justin miał akurat moje ulubione. Po śniadaniu podwiózł mnie pod dom, zapakowałam książki do czarnej skórzanej torby i wróciłam do samochodu chłopaka. Całe szczęście że nikogo nie było w domu. Muszę sobie wymyślić jakąś racjonalną wymówkę na pytanie Jaxona gdzie byłam całą noc. Mam wyrzuty sumienia za to jak go wczoraj potraktowałam. Nie chce też żeby wziął mnie za jakieś rozkapryszone dziecko strojące swoje fochy.
Byliśmy już niedaleko. Zza wysokiego budynku było już można zobaczyć kilka aut stojących na szkolnym parkingu. Chłopak się nagle zatrzymał.
-Co jest ? -zapytałam.
-Musisz wysiąść. - powiedział, nie odrywając wzroku od drogi.
-Dlaczeeego? - zapytałam podejrzliwie, przeciągając "e".
-Bo nie chce by nas razem widzieli. - wciąż na mnie nie patrzył.
-Aha. - powiedziała krótko. Nie wiem czemu ale zrobiło mi się trochę przykro. - No bo Justin Bieber nie zadaje się z dziewczyną w fartuszku. - powiedziałam gorzkim głosem zatrzaskując drzwi.
- Justin-
-No bo Justin Bieber nie zadaje się z dziewczyną w fartuszku? -prychnąłem.
Co to miało być ? Co ona w ogóle miała na myśli...
Przez chwile naszła mnie dziwna myśl. Otrząsnąłem się by jak najszybciej o niej zapomnieć... przecież dziewczyna mnie nienawidzi.
Zaparkowałem i udałem się do ogromnego budynku. Dołączyli do mnie kumple. David, Dylan i Lil. Z Lil'em kolegowałem się najbardziej. Traktowałem go jak brata. Moja "banda" żywo nad czymś dyskutowała.
-Justin? - spytał po chwili David.
-Co?
-Ty żyjesz? - pomachał mi przed twarzą ręką.

-Bieber!
-Co?
-Co ci ? - zapytał Lil.
-Nic. - odpowiedziałem krótko. W tej chwili zadzwonił dzwonek. Miałem teraz biologie. porozchodziliśmy się w różnych kierunkach, niestety Lil miał lekcje*
w klasie obok więc towarzyszył mi w drodze do sali nr 74
w klasie obok więc towarzyszył mi w drodze do sali nr 74
-Przecież widzę. - nie dawał za wygraną.
-Powiedziałem że nic ! -warknąłem niepotrzebnie. Byłem zdenerwowany tym wszystkim.
-Dobra, dobra. Wyluzuj.
***
Nie mogłem się skupić na lekcji. Ciągle wracałem myślami do wczorajszego/dzisiejszego dnia. Byłem zły na siebie za to że doprowadziłem do tej sytuacji pod moim domem. Jedyne co teraz muszę robić, to po prostu jej unikać.
Bieber dość !
Wyciągnąłem telefon i wysłałem sms do Lil'a.
Ja; Idziemy dzisiaj na piwo?
Wiedziałem że coś jest nie tak ;Lil
Ja; K*rwa, proszę cie o zwykłe piwo. Czy musi się coś dziać ??
Przeważnie jak któryś z nas ma problem to
idziemy na piwo xD dziewczyna? ;Lil
-Mogę?
Podniosłem głowę. Nade mną stała stara nauczycielka pani Bronst.
-Amm, po co ?
-Nie odstawiaj cyrku Bieber. Daj mi telefon. -jej ręka zawisła w powietrzu i czekała aż oddam jej narzędzie zbrodni.
Wyciągnąłem rękę i chwyciłem ją po czym zgrabnym ruchem przyciągnąłem do ust i delikatnie ją pocałowałem. Wrócił mi wreszcie humor. Klasa wybuchła śmiechem. Nauczycielka porumieniła i się uśmiechnęła.
-Przepraszam. Już nie będę. Bo widzi pani... Gdy odwoziłem moją małą siostrzyczkę do przedszkola zapomniałem zabrać jej ulubioną lalkę i ... i musiałem napisać sms'a do Mamy by podwiozła jej bo inaczej będzie płakać... - powiedziałem słodkim głosem, wpatrując się prosto w oczy pani Bronst. Ona patrzyła się na mnie z znudzoną ale łagodną miną.
-Bieber... Ale ty nie masz siostry. -westchnęła. Puściłem jej rękę a ona rzuciła mi pobłażliwe spojrzenie i udała się do biurka darując mi wkroczenie z komórką.
-Selena-
Lekcje mijały mi dzisiaj błyskawicznie. Zawsze tak jest kiedy intensywnie próbuje coś wymyślić i popadam w panikę. Mam coraz mniej czasu. Na każdej przerwie chodzę bocznymi korytarzami by nie spotkać Jaxnona. Natychmiast muszę coś wymyślić !
-Sel - pisnęła Miaa. -Przestań stukać tym długopisem!
-Co? -zapytałam lekko drżącym głosem. Dziewczyna jednym ruchem wyrwała mi długopis z ręki i odłożyła go do swojego piórnika.
-Uspokój się! co w ciebie wstąpiło?
-Yyy, to ta energia kinetyczna... - palnęłam patrząc na temat zapisany w zeszycie.
-Jesteś świrnięta - szepnęła i wyprostowała się.
Gdy zadzwonił dzwonek szybko wyleciałam z klasy ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Zanim korytarze się wypełniły ludźmi zdążyłam zejść na dolny korytarz gdzie znajdowało się zejście do piwnic, szatni i do kantorku sprzątaczek.
-Selena! Musimy się tu ukrywać ?! Jest teraz pora lunchu -protestowała.
-Lunch? świetnie! mam godzinę żeby obmyślić plan!
-Jaki plan! kiedy w końcu powiesz mi o co chodzi? -Miaa stanęła naprzeciwko mnie zakładając sobie ręce na piersiach. -Nalegam abyśmy udały się na stołówkę natychmiast! -tupnęła nogą jak małe dziecko.
-Ale... -nie dała mi nic powiedzieć. Złapała mnie za rękę i prowadziła w kierunku stołówki szkolnej.
-Po co ci ten kaptur?!
-Nie chce kogoś spotkać...
-Justina ?
-Yya. Tak. Justina. - skłamałam słabo się uśmiechając. Na twarzy dziewczyny pojawiła się wyrozumiałość. Uff, całe szczęście.
Weszłyśmy do stołówki. Było tu strasznie głośno. Spod włosów szukałam Jaxona. Po kolei przeczesywałam każdy stolik. Długo szukać nie musiałam.
-Selena?
-AA! -wrzasnęłam, prostując się. Moim oczom ukazał się mój przyrodni brat. -przestraszyłeś mnie!
-Przepraszam... -powiedział przyglądając mi się. - gdzie byłaś całą noc?
-Ayy... byłam na spacerze... i spotkałam Mie... - w tym momencie kopnęłam dziewczynę lekko w kostkę. Ona posłała mi zdezorientowane spojrzenie. - i... i przenocowałam u niej. Trochę nam zeszło, rozumiesz, babskie pogaduszki - blado się uśmiechnęłam. Chłopak zmarszczył brwi i pokiwał głową.
-Renee się o ciebie martwiła... - powiedział bez żadnych emocji w głosie.
-Oh.. jaka kochana. (wyczujcie ten sarkazm)
Uff. Nie było tak źle! W sumie czego ja się tak bałam? Mam nadzieje ze w to uwierzy i nie będzie pytał w domu o jakieś szczegóły. Dobra. BYŁO TRAGICZNIE. Jaxon nie jest tak głupi by w to uwierzyć. Miałam wymyślić coś racjonalnego... czy to że biegłam w deszczu zapłakana po najniebezpieczniejszej dzielnicy można uznać spacerem?! Nawet Bieber by w to nie uwierzył, a serio, to jest niezły idiota.
-Przedstawisz mnie koleżance ? -zaproponował Jaxon.
-A jasne ! no to Mia, to jest Jaxon... - zawachałam się.
-Przyrodni brat -szybko dodał i szeroko się uśmiechnął podając jej rękę.
-Jaxon, to Mia, moja przyjaciółka.
-Miło mi cię poznać - zatrzepotała rzęsami. - Sel, nie mówiłaś że masz rodzeństwo!- dodała. Popatrzyłam z przerażeniem ja Jaxona. On też na mnie patrzył, uniósł głowę i po raz kolejny zmarszczył brwi, dając mi tym jakiś znak. Nie do końca wiedziałam jaki.
***
Z Jaxonem i Mią usiedliśmy przy stoliku tylko w trójkę. Zaraz po szkolę pojechałam autobusem do baru "Santos". Czekałam na opieprz od pani Sofii za to że wysypałam na klienta szklankę lodu ale ona nawet o tym nie wspomniała. Prace mam naprawdę niesamowitą. Cudowna atmosfera, zapach. Świetnie się tu bawiłam, każdy był taki... prawdziwy. Co dziennie wieczorami głośno śpiewaliśmy kawałki z lat 80 przy muzyce pana Mason'a. Gdy wchodziłam do domy w drzwiach przywitała mnie mama. Nie patrzyłam na nią, nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Próbowała mnie zatrzymać ale ja popędziłam schodami do góry prosto do pokoju. Rzuciłam torbę na łóżko i zaczęłam grzebać w szafie. Wzięłam piżamę i udałam się do łazienki. Moja kąpiel nie trwała długo. Jaxon stał od 10 min i walił pięścią w drzwi
-CO TY DO CHOLERY CHCESZ?!
-Jak nie wyjdziesz to zleje się na twoje łóżko! siedzisz tam już godzinę! - krzykną Jaxon
-Uroki dzielenia łazienki z "rodzeństwem" kochana - powiedział z sarkazmem.
Wiem że cała sytuacja boli go tak bardzo jak mnie dlatego nic nie powiedziałam.
Resztę wieczoru spędziłam przy książce z geografii przegryzając krakersy i popijając kakao. Wiem ze to nie jest może najlepsze połączenie... w końcu słone i słodkie.. ale mi było wszystko jedno. Nie przyszkadzało mi to wcale. Byle ruszać szczęką podczas nauki. Może to głupie, ale jak coś jem lepiej chłonę wiedzę. Około 24 zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zaspać dlatego długo wpatrywałam się w gwieździste niebo. Kiedyś, razem z siostrą... uwielbiałyśmy tak spędzać letnie ciepłe noce. Gdy rodzice już spali wymykałyśmy się z kocami na balkon i tam opowiadałyśmy sobie o gwiazdach. - w oczach zaczęły gromadzić się łzy. Minęło tyle czasu a ja wciąż mam problem z opanowywaniem emocji. - Pokój rozświetlało światło księżyca dochodzące z okna mieszczącego się naprzeciwko dużego ( o dużo za dużego jak na mały pokój) łóżka. Jak już mówiłam naprzeciwko rosło duże drzewo któro zasłaniało mi cześć widoku, jednak mogłam zobaczyć kawałek granatowego nieba. Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Nagle uchyliły się i ukazała się ciemna postać.
-Hej... Mogę?
-Ay, jasne... siadaj - poklepałam miejsce w nogach łóżka.
-Dzięki - Jaxon zamknął cicho drzwi i usiadł w wyznaczonym przezemnie miejscu.
-Więc? - zapytałam
-Co robisz? - zapytał z głupim uśmiechem na twarzy.
-Żartujesz sobie ze mnie? Jest środek nocy głupku.
-Ale nie śpisz.. - zachichotał.
-Nie mogę spać - odpowiedziałam cicho.
-Ja też... dlatego pomyślałem że wpadnę. W sumie łączy nas to samo, więc uznałem że i ty masz podobną sytuację. - powiedział wbity wzrokiem w jasną pościel.
Oparłam się o ścianę i również zaczęłam wpatrywać się w materiał.
-Jak tam pogaduszki u Mii? - podniósł głowę.
O nieee, Jaxon proszę tylko nie to...
-A dobrze.
-A gdzie byłaś naprawdę? - jego kąciki ust lekko się podniosły.
-Aż takim słabym aktorem jestem?
-Serio myślisz że jestem tak głupi? - zaśmiał się. - powinienem się obrazić.
Prychnęłam.
-Więc ? - zapytał
-Byłam w parku. Kolega akurat był w pobliżu i zaproponował mi pomoc. Przenocowałam u niego. - powiedziałam całą prawdę. Ominęłam tylko jeden szczegół, ale mało ważny prawda ? co z tego ze napadli mnie jacyś pijani zboczeńcy.
-Dobry kolega... jak się nazywa ?
-Myślężeniebędzieszkojarzył. - wymamrotałam szybko. - właśnie... nie spodziewałam się, że tak szybko zaczniesz naukę w nowej szkole. - dodałam aby uniknąć tematu o moim wspaniałym wybawcą Justinie.
-Szkołę miałem zapewnioną od dawna. Bardzo długo przeciągałem przeprowadzkę więc mogłem zacząć w każdej chwili.
-Czyli od kiedy ty wiesz ? Jak długo to juz trwa?! - zaczęłam się denerwować.
-Ja wiedziałem od miesiąca ze mam się przeprowadzić. A oni... byli już razem zanim wy tu przyjechałyście na stałe.
-Dlaczego ja dowiaduje się zawsze ostatnia!! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Jaxon się zaśmiał.
-Wiedzieli jak zareagujesz - znowu zachichotał - w sumie się nie dziwie. Ty uciekłaś z domu dziewczyno.
-Zamknij się. - rzuciłam mu gniewne spojrzenie. Chłopak wyszczerzył zęby.
-Próbowałem być delikatny !
-Nienwiem co dla ciebie znaczy to słowo.
-Naprawdę ! Przed wprowadzką opowiedzieli mi jaka jesteś wybuchowa i kazali mi się przygotować.
-Świetnie ! Wiem że nie bardzo obchodzę moją matkę ale że ona jeszcze mnie obgaduje za plecami ? Cudownie.
-Przesadzasz, Twoja matka się o ciebie troszczy... - powiedział. - w jakiś tam sposób... - dodał szybko widząc moją minę.
-Serio ? Moja matka od 7 lat się mną nie interesuje. Co noc budzę się z krzykiem i płaczem a ona ani razu się nie zjawiła przy moim łóżku. Nie pyta jak w szkole, jak się czuje. Zawsze to babcia wypełniała jej wszystkie matczyne obowiązki, a teraz zabrała mnie daleko od niej dla jej własnej przyjemności. To jest mama ? - W oczach miałam łzy które czekały na sygnał by móc wypłynąć na policzki. Jaxon znowu wbił wzrok w pościel, tym razem bez uśmiechu.
-Co z twoim tatą ? - zapytał cicho.
-O tym to już cie nie raczyła poinformować? - byłam zła. Spojrzałam smętnie na chłopaka. - Zginą w pożarze ratując moją siostrę. - powiedziałam krótko.
-Przykro mi... - szepnął.
-A co z twoją rodziną?
-Już mówiłem że mama umarła na raka. Bardzo długo się męczyła. Ojciec był załamany, jednak znalazł się ktoś kto uleczył jego serce. - prychnął. - w tak krótkim czasie... - dodał przygnębiony.
-Chciałabym cię pocieszyć, ale wiem z własnego doświadczenia że się nie da. - powiedziałam cicho. Chłopak przysuną się do mnie i mnie przytulił. Potrzebowałam tego. Ostatni raz w ten sposób przytulała mnie babcia. Tęskniłam za tą czułością. Na jego błękitną koszulkę zleciało kilka ciepłych kropel łez. Jaxon przesunął ręka po moich plecach.
-Nie płacz. To i tak nic nie da - wyszeptał mi do ucha.
-Wiem.. - odpowiedziałam. Chłopak zwolnił uścisk. Razem oparliśmy się o ścianę.
-Myślałem, że będziesz inna. Uprzedziłem się do ciebie dlatego że twoja mama stała się kimś ważnym dla mojego ojca. W sumie, nie powinienem jej o nic obwiniać, ale podejrzewam że ty w podobny sposób podchodzisz do Georga. Tak czy siak, ciesze się że jesteś taka a nie taka jaką sobie wyobrażałem.
-Z mojej perspektywy z tego całego bagna tylko ty jesteś plusem.- powiedziałam na co on się uśmiechnął.
-Dobra zmieńmy temat... może ... gdzie byłaś po szkole ?
-W pracy.
-Po co ci praca ? - dziwnie na mnie popatrzył.
-Chce być niezależna od matki. - powiedziałam pewnie.
-Ja tam korzystam z kasy ojca póki co. Bynajmniej w ten sposób pełni role rodzica.
-Jak kto woli. - popatrzyłam się w drugą stronę. Chłopak się zaśmiał.
-Dobra bo znowu schodzi na ich temat. Opowiedz mi coś o tej twojej pracy. - Jaxon mnie zachęcił wię spojrzałam na niego i ochoczo zaczęłam opowiadać.
Gadaliśmy tak śmiejąc się do 3 w nocy. Potem razem zaspaliśmy na moim Ogroooooooooomnym łózku. Jaxon to naprawdę świetny gość. Tak dużo nas łączy. Doszliśmy do wniosku że nie ważne co robią nasi rodzice grunt że mu jesteśmy "rodzeństwem". To słowo używamy oczywiście z ironią i dużym dystansem.
~~~
* W Stanach Zjednoczonych każdy uczeń ma indywidualny plan zajęć.
-CO TY DO CHOLERY CHCESZ?!
-Jak nie wyjdziesz to zleje się na twoje łóżko! siedzisz tam już godzinę! - krzykną Jaxon
"Moja kąpiel nie trwała długo"Otworzyłam drzwi i specjalnie walnęłam go ramieniem.
-Uroki dzielenia łazienki z "rodzeństwem" kochana - powiedział z sarkazmem.
Wiem że cała sytuacja boli go tak bardzo jak mnie dlatego nic nie powiedziałam.
Resztę wieczoru spędziłam przy książce z geografii przegryzając krakersy i popijając kakao. Wiem ze to nie jest może najlepsze połączenie... w końcu słone i słodkie.. ale mi było wszystko jedno. Nie przyszkadzało mi to wcale. Byle ruszać szczęką podczas nauki. Może to głupie, ale jak coś jem lepiej chłonę wiedzę. Około 24 zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zaspać dlatego długo wpatrywałam się w gwieździste niebo. Kiedyś, razem z siostrą... uwielbiałyśmy tak spędzać letnie ciepłe noce. Gdy rodzice już spali wymykałyśmy się z kocami na balkon i tam opowiadałyśmy sobie o gwiazdach. - w oczach zaczęły gromadzić się łzy. Minęło tyle czasu a ja wciąż mam problem z opanowywaniem emocji. - Pokój rozświetlało światło księżyca dochodzące z okna mieszczącego się naprzeciwko dużego ( o dużo za dużego jak na mały pokój) łóżka. Jak już mówiłam naprzeciwko rosło duże drzewo któro zasłaniało mi cześć widoku, jednak mogłam zobaczyć kawałek granatowego nieba. Moje rozmyślania przerwało ciche pukanie do drzwi. Nagle uchyliły się i ukazała się ciemna postać.
-Hej... Mogę?
-Ay, jasne... siadaj - poklepałam miejsce w nogach łóżka.
-Dzięki - Jaxon zamknął cicho drzwi i usiadł w wyznaczonym przezemnie miejscu.
-Więc? - zapytałam
-Co robisz? - zapytał z głupim uśmiechem na twarzy.
-Żartujesz sobie ze mnie? Jest środek nocy głupku.
-Ale nie śpisz.. - zachichotał.
-Nie mogę spać - odpowiedziałam cicho.
-Ja też... dlatego pomyślałem że wpadnę. W sumie łączy nas to samo, więc uznałem że i ty masz podobną sytuację. - powiedział wbity wzrokiem w jasną pościel.
Oparłam się o ścianę i również zaczęłam wpatrywać się w materiał.
-Jak tam pogaduszki u Mii? - podniósł głowę.
O nieee, Jaxon proszę tylko nie to...
-A dobrze.
-A gdzie byłaś naprawdę? - jego kąciki ust lekko się podniosły.
-Aż takim słabym aktorem jestem?
-Serio myślisz że jestem tak głupi? - zaśmiał się. - powinienem się obrazić.
Prychnęłam.
-Byłam w parku. Kolega akurat był w pobliżu i zaproponował mi pomoc. Przenocowałam u niego. - powiedziałam całą prawdę. Ominęłam tylko jeden szczegół, ale mało ważny prawda ? co z tego ze napadli mnie jacyś pijani zboczeńcy.
-Dobry kolega... jak się nazywa ?
-Myślężeniebędzieszkojarzył. - wymamrotałam szybko. - właśnie... nie spodziewałam się, że tak szybko zaczniesz naukę w nowej szkole. - dodałam aby uniknąć tematu o moim wspaniałym wybawcą Justinie.
-Szkołę miałem zapewnioną od dawna. Bardzo długo przeciągałem przeprowadzkę więc mogłem zacząć w każdej chwili.
-Czyli od kiedy ty wiesz ? Jak długo to juz trwa?! - zaczęłam się denerwować.
-Ja wiedziałem od miesiąca ze mam się przeprowadzić. A oni... byli już razem zanim wy tu przyjechałyście na stałe.
-Dlaczego ja dowiaduje się zawsze ostatnia!! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Jaxon się zaśmiał.
-Wiedzieli jak zareagujesz - znowu zachichotał - w sumie się nie dziwie. Ty uciekłaś z domu dziewczyno.
-Zamknij się. - rzuciłam mu gniewne spojrzenie. Chłopak wyszczerzył zęby.
-Próbowałem być delikatny !
-Nienwiem co dla ciebie znaczy to słowo.
-Naprawdę ! Przed wprowadzką opowiedzieli mi jaka jesteś wybuchowa i kazali mi się przygotować.
-Świetnie ! Wiem że nie bardzo obchodzę moją matkę ale że ona jeszcze mnie obgaduje za plecami ? Cudownie.
-Przesadzasz, Twoja matka się o ciebie troszczy... - powiedział. - w jakiś tam sposób... - dodał szybko widząc moją minę.
-Co z twoim tatą ? - zapytał cicho.
-O tym to już cie nie raczyła poinformować? - byłam zła. Spojrzałam smętnie na chłopaka. - Zginą w pożarze ratując moją siostrę. - powiedziałam krótko.
-Przykro mi... - szepnął.

-Już mówiłem że mama umarła na raka. Bardzo długo się męczyła. Ojciec był załamany, jednak znalazł się ktoś kto uleczył jego serce. - prychnął. - w tak krótkim czasie... - dodał przygnębiony.

-Nie płacz. To i tak nic nie da - wyszeptał mi do ucha.
-Wiem.. - odpowiedziałam. Chłopak zwolnił uścisk. Razem oparliśmy się o ścianę.
-Myślałem, że będziesz inna. Uprzedziłem się do ciebie dlatego że twoja mama stała się kimś ważnym dla mojego ojca. W sumie, nie powinienem jej o nic obwiniać, ale podejrzewam że ty w podobny sposób podchodzisz do Georga. Tak czy siak, ciesze się że jesteś taka a nie taka jaką sobie wyobrażałem.
-Z mojej perspektywy z tego całego bagna tylko ty jesteś plusem.- powiedziałam na co on się uśmiechnął.
-Dobra zmieńmy temat... może ... gdzie byłaś po szkole ?
-W pracy.
-Po co ci praca ? - dziwnie na mnie popatrzył.
-Chce być niezależna od matki. - powiedziałam pewnie.
-Ja tam korzystam z kasy ojca póki co. Bynajmniej w ten sposób pełni role rodzica.
-Jak kto woli. - popatrzyłam się w drugą stronę. Chłopak się zaśmiał.
-Dobra bo znowu schodzi na ich temat. Opowiedz mi coś o tej twojej pracy. - Jaxon mnie zachęcił wię spojrzałam na niego i ochoczo zaczęłam opowiadać.
Gadaliśmy tak śmiejąc się do 3 w nocy. Potem razem zaspaliśmy na moim Ogroooooooooomnym łózku. Jaxon to naprawdę świetny gość. Tak dużo nas łączy. Doszliśmy do wniosku że nie ważne co robią nasi rodzice grunt że mu jesteśmy "rodzeństwem". To słowo używamy oczywiście z ironią i dużym dystansem.
~~~
* W Stanach Zjednoczonych każdy uczeń ma indywidualny plan zajęć.