niedziela, 10 sierpnia 2014

As long as you love me 2


Przez całą drogę nie odzywałam się do niego. Cała nasza rozmowa wyglądała tak że on zapytał mnie gdzie mieszkam, powiedziałam ze w San Mateo Wistaria Walk 54 a on na to odpowiedział "Kur*a". Zaskoczyła mnie ta odpowiedź, mimo to nie skomentowałam tego. Siedziałam cicho. Byliśmy już przed domem. Wysiadłam, pobiegłam do domu zmienić sukienkę, chwile mi na tym zeszło, on cierpliwie czekał. Po 15 minutach usłyszałam mocne przygazowanie i dźwięk klaksonu. To musiał być on, mimo to wcale mi się nie śpieszyło. Włożyłam zwiewną łososiową sukienkę wciętą w talii, chwyciłam torebkę i wybiegłam z domu. Wsiadłam do auta. Bez słowa ruszył. teraz także nie zamieniliśmy ani słowa, ale to dobrze, jak ludzie mogą być tacy okropni no kurde, nawet mnie nie przeprosił. Ehh. Moja matka się mną nie przejmuję. Ostatnim razem widziałam ją z jakimś facetem jak tańczyli. Ciekawe czy jeszcze pamięta o ojcu i Alicji, po tym ostatnim zachowaniu wyjadę się, że całkowicie o nich zapomniała, nie rozumiem, przecież ona go kochała. Zrobiło mi się przykro, chciałam jak najszybciej wysiąść z auta i znaleźć babcię, pewnie się już o mnie niepokoi.
Byliśmy już na miejscu. Zaparkował przy plaży i wysiadłam, nawet nie znam jego imienia. 
- Kotkuu! gdzie ty byłeś ? twoja tygrysica się stęskniła !-usłyszałam jakiś głos. O kurde. haha, co to ma być ? powstrzymywałam się od śmiechu, jakaś blondynka przyleciała do niego i rzuciła mu się na szyje.
- A co ta dziewucha robiła z tobą w aucie?! - Dziewczyna zrobiła wielkie oczy na mnie, myślałam że mnie zje, oni chyba byli razem. W tej chwili spojrzałam pytająco na chłopaka. Wyraźnie zrobiło mu się głupio.
-Aaa tak. Chodź Natalii - powiedział łapiąc ją za rękę i prowadząc do przodu.
-Jestem Mirinda ! -oburzyła się i objęła go. Wyglądała na pustą. Cała sytuacja była bardzo śmieszna. Hah dobra to nie jest ważne. Ruszyłam aby odnaleźć babcię. Około 24 razem z dziadkami wróciłam do domu. Mama została z jakimś gościem, oczywiście zrobiłam jej scenę że już nie obchodzi jej ani ja ani tato ani Alicja. Ohh okropnie się czuje. Jak ona może tak poprostu zabawiać się z innym. Dlaczego ona mu to robi. Mam ochotę zasnąć i znaleść się tam gdzie jest mój kochany tato i mała siostrzyczka. Zasnęłam dość późno, dopiero po jakiś 2 godzinach. 
-Carl! dziewczynki zostały na górze!!
Buchhh
-AAAA!-Wszystko do okoła było w ogniu. Zasłony, szafki, biurko, drzwi, do pokoju wpadł tato ten przeraźliwy krzyk, krzyk rozpaczy, krzyk bólu, krzyk pozbawiony nadziei, tak bardzo rozpaczliwy.
Nagle ujrzałam Alicje, cała się paliła, ale była szczęśliwa, uśmiechała się, pomachała mi a ja się nie ruszyłam z miejsca- wszystko zaczęło zlewać się ze sobą, zaszła mgła.
-NIEEE! NIE! ALICJA !! TATO POMOCY!- Obudziłam się z krzykiem. Była 4 nad ranem, to o tej godzinie zapalił się mój dom 7 lat temu. Do mojego pokoju wpadła babcia, natychmiast usiadła na łóżku i mnie przytuliła.
-Spokojnie kochanie, już wszystko dobrze to tylko sen. Jestem tu przy tobie.- powiedziała czule i jeszcze bardziej zacisnęła uścisk. Tez ją objęłam, poczułam jak spływa ze mnie fala gorąca, poczułam się lepiej. 
- Babciu, dlaczego tu teraz ze mną siedzisz dlaczego nie ona, to ona jest moją matką, dlaczego ona nic sobie z tego nie robi -powiedziałam przez łzy. -Babciu, śnił mi się tato... i.. i.. Alicja... -znów wybuchnęłam płaczem -ale ona.. była w płomieniach, paliła się, pomachała mi.- wciąż płakałam, a teraz zobaczyłam że na jej policzku pojawiła się mała łza.
-Kochanie, bo widzisz, my wciąż uciekamy od smutków, twoja mama poprostu za dużo przeszła. Trzeba jej pozwolić zapomnieć...- powiedziała zachrypłym głosem. Nie bardzo ją rozumiałam. Dlaczego mam pozwolić matce na obściskiwanie się z jakimiś facetami, dlaczego ona chce zapomnieć o tacie no dlaczego.
Zaspałam.

sobota, 9 sierpnia 2014

As long as you love me 1


 Wracałam właśnie z mamą z zakupów, wybierałyśmy sukienki na ślub cioci który miał się odbyć w sobotę, ostro się przy tym pokłóciłyśmy, ale od czasu wypadku to norma, ehh minęło już 7 lat... przez cały ten czas mieszkałyśmy u babci, mama ostatnio kupiła dom w Kaliforni, San Mateo nawet się cieszę, przyjemne miasteczko, może w końcu uda mi się na nowo ułożyć życie. Na razie nie znam tu nikogo, za tydzień Idę do szkoły, mam nadzieję że uda mi się poznać tu jakieś fajne osoby...
Byłyśmy już pod domem, wysiadłam i ostro zatrzasnęłam drzwi, pobiegłam prosto do pokoju. Nasz dom jest dość duży, podoba mi się, pokój mam na 1 piętrze. Jest on nie wielki, ma duże okno z widokiem na ulice, w sumie... to tego widoku nie ma bo rośnie duże, dość stare drzewo i prawie wszystko zasłania xd ale co tam... usiadłam przy biurku, otworzyłam laptopa i tak minęła mi cała reszta dnia. TAK WIEM OKRUTNE, no ale co ja poradzę, nie mam tu nikogo.
Tydzień zleciał szybko. Nim się obejrzałam już była sobota. Po połowie godziny byłyśmy już na miejscu. Nowy mąż ciotki musi być naprawdę bogaty. Wow. Przyjęcie weselne było na pięknej plaży, zawsze tak wyobrażałam sobie swój ślub. Zachód słońca, delikatne fale na morzu, ciepły, przyjemny wiaterek, było bosko. Po całej ceremoni ślubnej, ludzie zaczęli się bawić na miejscu przeznaczonym do tańca. Siedziałam przy białym okrągłym stoliku z babcią Tessi i Wujkiem Maronem, muszę przyznać że przytyło mu się ostatnio.
- To wszystko przez te obiadki mojego pysia -powiedział nagle wujek tak jakby wiedział o czym teraz rozmyślam.
-Pójdę po coś do picia, babciu napijesz się czegoś ? -powiedziałam obejmując ciepło babcie, była naprawdę kochana, od czasu jak się od niej wyprowadziłam bardzo za nią tęsknie, tylko z nią mogłam tak szczerze porozmawiać, w pewnym sensie zastępowała mi mamę.
-Możesz przynieść mi tego czerwonego napoju,-wskazała palcem na pobliski stolik. -dziękuję skarbie -powiedziała, a ja posłałam jej ciepły uśmiech. Byłam już przy stoliku. Wino mieniło się w wysokich kieliszkach, wzięłam dwa z brzegu i już miałam się obrócić i iść do babci gdy usłyszałam głos.
-Hej, hej nie tak szybko- powiedział, obróciłam się, ujrzałam wysokiego bruneta, spojrzał na mnie, nalewając sobie wino.
-Słucham? -powiedziałam niepewnie.
-Wina dla takiej młodej panny? -zaśmiał się cicho, spuścił głowę. Nie miałam ochoty na kłótnie, zazwyczaj wykazywałam się walecznością i zawsze rzucałam jakimś odgryzającym się tekstem. Odstawiłam kieliszki, wzięłam głęboki wdech, po czym znów je zlapałam  i już miałam ruszać, nie zwracałam na niego uwagi.
-Ałł !-krzyknęłam, czując że coś spływa mi po kolanach. Ten idiota wszedł mi pod nogi ! zaraz wybuchnę!
- Patrz co zrobiłeś kretynie! -krzyknęłam za odchodzącym chłopakiem. Chłopak zatrzymał się.
-Co powiedziałaś ?-powiedział spokojnie, mimo to dało się wyczuć w nim zdenerwowanie.
-Oblałeś mnie idioto! -gniewnie na niego spojrzałam.-Cholera! zabije Cie zaraz.-Byłam zdenerwowana. Chłopak odwrócił się powoli. Na jego twarzy nie było już uśmiechu, Oh zaraz przyjdzie i mnie przeprosi. mocno się zdziwiłam jak usłyszałam to;
-Jak mnie nazwałaś?- powiedział gniewnym głosem.
-Ha! śmieszny jesteś!- powiedziałam ironicznie przewracając teatralnie oczami. -Nie dość że mnie oblałeś i nic sobie z tego nie robisz to jeszcze będziesz się stawiał za to jak do ciebie mówię? jesteś CHORY !. -chłopak zmarszczył brwi, podszedł do mnie, złapał mnie za nadgarstki i gniewnie na mnie spojrzał.
-Przeproś mnie... -powiedział wciąż patrząc się na mnie tym samym wzrokiem.
-Śnisz!-powiedziałam i odwróciłam głowę. Czułam że ucisk na nadgarstkach się nasila, jęknełam z bólu.
-Teraz...-chłopak był już naprawdę zdenerwowany.
-Nie słyszałeś co powiedziałam? -wciąż walecznie próbowałam się obronić. - Masz odwieść mnie do domu! -wyrwało mi się. Pożałowałam że to powiedziałam. Chłopak puścił mnie, zaczął się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?! -warknęłam.
-Hah.-wciąż się śmiał, ściągną z siebie marynarkę i podał mi ją.
-Co chcesz ?!, zabieraj to. -powiedziałam gniewnie i odwróciłam głowę.
-Jesteś uparta, ale wiesz co? słodko wyglądasz jak się tak denerwujesz. -powiedział z krzywym uśmiechem.
-Pier**l się.-Byłam taka wkurzona i taka bez silna. ehh. Odwróciłam się i ruszyłam do mojego stoliku zastanawiając się co zrobię.

-Nie tak szybko. -powiedział śmiejąc się pod nosem. Narzucił na mnie marynarkę, już ją chciałam zrzucić ale zacisną ręce na moich ramionach, chciałam się wyrwać.
-No nie wierć się tak, idziemy do mojego samochodu, nie mam całego dnia na ciebie. -powiedział już znudzony.
-Nic od ciebie nie chce! -krzyknęłam, chłopak nie zareagował. Prowadził mnie w stronę wyjścia.
-Zostaw mnie! -chciałam się wyrwać. On nie zareagował.
-Oj przestań już. Myślisz że chce mi się Cie odwozić? -powiedział bezbrwnie.
-To po co to robisz? - zapytałam. Chłopak się zaśmiał.
-Skarbie, wyglądasz tragicznie, chociaż miło popatrzeć -usmiechną się, a jego wzrok powędrował niżej, byliśmy już przy jego czarnym samochodzie, chłopak musi być nieźle nadziany, auto było piękne. juz wiem co miał na myśli, wypowiadając tamte słowa. Przyjżałam się w odbiciu z auta. Ohh jak ja wyglądałam! moja cała sukienka była mocno zabarwiona czerwonym winem.
-O NIE!-krzyknęłam. Chłopak zacza się śmiać. Góra sukienki była wykonana z cienkiego białego materiału, wszystko przebijało. Automatycznie oplotłam się marynarką chłopaka, ahh to po to mi ją dał, przecież wcale zimno nie było... Byłam wściekła, rzuciłam się na niego, był widocznie zaskoczony.
-TY IDIOTO ! JESTEŚ Z SIEBIE ZADOWOLONY ? PATRZ JAK JA WYGLĄDAM ! KRETYN! -zaczęłam okładać go pięściami po plecach, go to wyraźnie bawiło.
-Masz rację, wyglądasz okropnie. - ciągle się śmiał. w końcu złapał mnie i wrzucił do auta. Byłam taka wściekła.
-Nienawidzę cię. -wycedziłam przez zęby

czwartek, 7 sierpnia 2014

As long as you love me - wstęp


-Carl ! dziewczynki zostały na górze !!
Buchh
-aaaaaa! - obudziłam się z krzykiem, a raczej obudziła mnie spadająca deska. Co się działo, wszystko w okół się paliło to musi być jakiś sen, -Alicja proszę obudź mnie bo to nie możliwe! -krzyknęłam cicho do siostry w nadziei że to naprawdę sen... w tej chwili do pokoju wpadł tato, był cały roztrzęsiony, jego twarz była cała osmolona, podbiegł do łóżka Alicji głośno coś krzykną, był to bardzo przeraźliwy krzyk, krzyk rozpaczy, podbiegł do mnie, chwycił mnie za pas, wybiegł ze mną na pole. Upadłam na zimną ziemię, zaraz po mnie z domu wypadła mama cała zapłakana, jęczała coś pod nosem, udało mi się tylko ustalić że było to coś w rodzaju "Alicja kochanie gdzie jesteś, Boże pomóż" Powoli zaczęło dochodzić do mnie to co się stało... Mój dom się pali, moja mała siostrzyczka zniknęła a ojciec jej szuka. To nie możliwe, to nie mogło przytrafić się mi, mojej "idealnej" rodzinie, to jakiś sen, bardzo głupi... Chwile po tym pod dom przyjechała straż pożarna, strażacy szybko wkroczyli do domu po jakimś czasie udało im się stopniowo opanować płomienie, Ojca zabrała karetka, miał silne obrażenia. Była ciepła noc, siedziałam razem z mamą ponakrywane kocami, nad nami stała pielęgniarka, czekałyśmy na coś, nie wiem, nie chciałam nic wiedzieć, nie chciałam wiedzieć co się stało, nie chciałam wiedzieć co teraz będzie chciałam tylko zaspać, i obudzić się rano z myślą że to był okropny sen,
-Ałł..-zasyczałam i złapałam się za rękę co jeszcze bardziej nasiliło ból. Siedziałam już w karetce, obok mnie siedziała roztrzęsiona mama, przytulała mnie, cały czas jęczała to samo. Obie byłyśmy w wielkim szoku. Czułam się jakby to miał być ostatni dzień w moim życiu.
                                                                        ***
Jakiś czas potem...
Pięknie, moje życie załamało się w jednej chwili, wciąż nie mogę w to uwierzyć, Mama została wypuszczona ze szpitala psychiatrycznego po 2 miesiącach, ciężko to zniosła, bardzo się zmieniła, na gorsze, teraz całkowicie jej coś odbiło, nie poznaje jej, Tato... zmarł... jego obrażenia były zbyt wielkie, tak bardzo pragną uratować życie swojej małej córeczki, na próżno, Alicje strażacy odnaleźli w łazience, była już nieżywa. Wszystko to co stało się tej nocy bardzo mnie dotknęło, choć minęło już tyle lat, trudno jest mi ułożyć sobie życie na nowo. Tak bardzo za nimi tęsknie... choć przez chwile chciałabym znów zobaczyć ich pełne radości twarze... Selena nie płacz ! nie teraz proszę... Wytrzymasz... jesteś dzielna !... ahh, mimowolnie po moim policzku spłynęła ciepła łza...