Wracałam właśnie z mamą z zakupów, wybierałyśmy sukienki na ślub cioci który miał się odbyć w sobotę, ostro się przy tym pokłóciłyśmy, ale od czasu wypadku to norma, ehh minęło już 7 lat... przez cały ten czas mieszkałyśmy u babci, mama ostatnio kupiła dom w Kaliforni, San Mateo nawet się cieszę, przyjemne miasteczko, może w końcu uda mi się na nowo ułożyć życie. Na razie nie znam tu nikogo, za tydzień Idę do szkoły, mam nadzieję że uda mi się poznać tu jakieś fajne osoby...
Byłyśmy już pod domem, wysiadłam i ostro zatrzasnęłam drzwi, pobiegłam prosto do pokoju. Nasz dom jest dość duży, podoba mi się, pokój mam na 1 piętrze. Jest on nie wielki, ma duże okno z widokiem na ulice, w sumie... to tego widoku nie ma bo rośnie duże, dość stare drzewo i prawie wszystko zasłania xd ale co tam... usiadłam przy biurku, otworzyłam laptopa i tak minęła mi cała reszta dnia. TAK WIEM OKRUTNE, no ale co ja poradzę, nie mam tu nikogo.
Tydzień zleciał szybko. Nim się obejrzałam już była sobota. Po połowie godziny byłyśmy już na miejscu. Nowy mąż ciotki musi być naprawdę bogaty. Wow. Przyjęcie weselne było na pięknej plaży, zawsze tak wyobrażałam sobie swój ślub. Zachód słońca, delikatne fale na morzu, ciepły, przyjemny wiaterek, było bosko. Po całej ceremoni ślubnej, ludzie zaczęli się bawić na miejscu przeznaczonym do tańca. Siedziałam przy białym okrągłym stoliku z babcią Tessi i Wujkiem Maronem, muszę przyznać że przytyło mu się ostatnio.
- To wszystko przez te obiadki mojego pysia -powiedział nagle wujek tak jakby wiedział o czym teraz rozmyślam.

-Pójdę po coś do picia, babciu napijesz się czegoś ? -powiedziałam obejmując ciepło babcie, była naprawdę kochana, od czasu jak się od niej wyprowadziłam bardzo za nią tęsknie, tylko z nią mogłam tak szczerze porozmawiać, w pewnym sensie zastępowała mi mamę.
-Możesz przynieść mi tego czerwonego napoju,-wskazała palcem na pobliski stolik. -dziękuję skarbie -powiedziała, a ja posłałam jej ciepły uśmiech. Byłam już przy stoliku. Wino mieniło się w wysokich kieliszkach, wzięłam dwa z brzegu i już miałam się obrócić i iść do babci gdy usłyszałam głos.
-Hej, hej nie tak szybko- powiedział, obróciłam się, ujrzałam wysokiego bruneta, spojrzał na mnie, nalewając sobie wino.
-Słucham? -powiedziałam niepewnie.
-Wina dla takiej młodej panny? -zaśmiał się cicho, spuścił głowę. Nie miałam ochoty na kłótnie, zazwyczaj wykazywałam się walecznością i zawsze rzucałam jakimś odgryzającym się tekstem. Odstawiłam kieliszki, wzięłam głęboki wdech, po czym znów je zlapałam i już miałam ruszać, nie zwracałam na niego uwagi.
-Ałł !-krzyknęłam, czując że coś spływa mi po kolanach. Ten idiota wszedł mi pod nogi ! zaraz wybuchnę!
- Patrz co zrobiłeś kretynie! -krzyknęłam za odchodzącym chłopakiem. Chłopak zatrzymał się.
-Co powiedziałaś ?-powiedział spokojnie, mimo to dało się wyczuć w nim zdenerwowanie.
-Oblałeś mnie idioto! -gniewnie na niego spojrzałam.-Cholera! zabije Cie zaraz.-Byłam zdenerwowana. Chłopak odwrócił się powoli. Na jego twarzy nie było już uśmiechu, Oh zaraz przyjdzie i mnie przeprosi. mocno się zdziwiłam jak usłyszałam to;
-Jak mnie nazwałaś?- powiedział gniewnym głosem.
-Ha! śmieszny jesteś!- powiedziałam ironicznie przewracając teatralnie oczami. -Nie dość że mnie oblałeś i nic sobie z tego nie robisz to jeszcze będziesz się stawiał za to jak do ciebie mówię? jesteś CHORY !. -chłopak zmarszczył brwi, podszedł do mnie, złapał mnie za nadgarstki i gniewnie na mnie spojrzał.
-Przeproś mnie... -powiedział wciąż patrząc się na mnie tym samym wzrokiem.
-Śnisz!-powiedziałam i odwróciłam głowę. Czułam że ucisk na nadgarstkach się nasila, jęknełam z bólu.
-Teraz...-chłopak był już naprawdę zdenerwowany.
-Nie słyszałeś co powiedziałam? -wciąż walecznie próbowałam się obronić. - Masz odwieść mnie do domu! -wyrwało mi się. Pożałowałam że to powiedziałam. Chłopak puścił mnie, zaczął się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?! -warknęłam.
-Hah.-wciąż się śmiał, ściągną z siebie marynarkę i podał mi ją.
-Co chcesz ?!, zabieraj to. -powiedziałam gniewnie i odwróciłam głowę.
-Jesteś uparta, ale wiesz co? słodko wyglądasz jak się tak denerwujesz. -powiedział z krzywym uśmiechem.
-Pier**l się.-Byłam taka wkurzona i taka bez silna. ehh. Odwróciłam się i ruszyłam do mojego stoliku zastanawiając się co zrobię.
-Nie tak szybko. -powiedział śmiejąc się pod nosem. Narzucił na mnie marynarkę, już ją chciałam zrzucić ale zacisną ręce na moich ramionach, chciałam się wyrwać.
-No nie wierć się tak, idziemy do mojego samochodu, nie mam całego dnia na ciebie. -powiedział już znudzony.
-Nic od ciebie nie chce! -krzyknęłam, chłopak nie zareagował. Prowadził mnie w stronę wyjścia.
-Zostaw mnie! -chciałam się wyrwać. On nie zareagował.
-Oj przestań już. Myślisz że chce mi się Cie odwozić? -powiedział bezbrwnie.
-To po co to robisz? - zapytałam. Chłopak się zaśmiał.
-Skarbie, wyglądasz tragicznie, chociaż miło popatrzeć -usmiechną się, a jego wzrok powędrował niżej, byliśmy już przy jego czarnym samochodzie, chłopak musi być nieźle nadziany, auto było piękne. juz wiem co miał na myśli, wypowiadając tamte słowa. Przyjżałam się w odbiciu z auta. Ohh jak ja wyglądałam! moja cała sukienka była mocno zabarwiona czerwonym winem.
-O NIE!-krzyknęłam. Chłopak zacza się śmiać. Góra sukienki była wykonana z cienkiego białego materiału, wszystko przebijało. Automatycznie oplotłam się marynarką chłopaka, ahh to po to mi ją dał, przecież wcale zimno nie było... Byłam wściekła, rzuciłam się na niego, był widocznie zaskoczony.

-TY IDIOTO ! JESTEŚ Z SIEBIE ZADOWOLONY ? PATRZ JAK JA WYGLĄDAM ! KRETYN! -zaczęłam okładać go pięściami po plecach, go to wyraźnie bawiło.
-Masz rację, wyglądasz okropnie. - ciągle się śmiał. w końcu złapał mnie i wrzucił do auta. Byłam taka wściekła.
-Nienawidzę cię. -wycedziłam przez zęby