niedziela, 26 kwietnia 2015

As long as you love me 13


Rozdział 13

Bieber siedział na chodniku trzymając nogi zanurzone w wodzie i się ze mnie śmiał. Kretyn. Reszta nawet nie zwróciła uwagi na to, że Bieber postanowił zrobić nam kąpiel. Podpłynęłam do brzegu i chciałam się wygramolić na chodnik. Przeklnęłam w myśli po tym jak dwa razy ześlizgnęłam się z powrotem do wody. I po co mi to było? mogłam normalnie odejść, zostawiając go bez słowa. To chyba bardziej by go skrzywdziło niż ochlapanie wodą. On nienawidzi jak się go nie słucha, jak się go ignoruje. Sam to kiedyś przyznał.   
-Bo widzisz... taki już jestem, że mało mnie obchodzą tacy ludzie jak ty, mali, słabi. Nie zwracam na nich uwagi, bo są nikim. -Powiedział to bezbarwnym tonem. Co za pacan. Zadufany gnojek.
Spojrzałam na niego wściekła. Dobra, jeszcze raz. Raz, dwa, trzy! odbiłam się ledwo od dna i wsparłam się na ramionach. Było tu głęboko, więc ciężko mi było się wybić wystarczająco dobrze. Już prawie mi się udało ale niesty znowu się pośliznęłam. Chłopak zawył ponownie śmiechem widząc moją kolejną porażkę. Podniósł się ceremonialnie i z wielką łaską obszedł basen aby podejść do mnie. Co za debil. 
-Naprawdę jesteś kaleką. - zrobił minę małego szczeniaczka. Walczyłam ze sobą aby mu czegoś nie powiedzieć. -Kalekom trzeba pomagać... - westchną. -To może poproś o tą pomoc co? - rosła we mnie złość.
-Dobrze, - zaczęłam. - w takim razie, proszę o pomoc. 
-Więcej uczucia. Drogi Panie... -powiedział. Westchnęłam.
-Drogi Panie Bieberze. Najmiłościwszy Panie Bieberze, najlepszy, najukachańszy, proszę cię o pomoc. - powiedziałam melodyjnym głosem. Chłopak uśmiechną się zwycięsko.
-W takim razie, znaj łaskę pana - wyciągną do mnie rękę. Chwyciłam ją na początku delikatnie a potem z całej siły szarpnęłam a on wpadł do wody.
-Po moim trupie, mości panie. - szybko odepchnęłam się od dna i tym razem udało mi się wyjść za nim on mnie chwycił. Byłam cała mokra. Poczułam zimny wiatr który akurat zawiał. Cała moja koszulka była wręcz przyklejona do mojego ciała. Pobiegłam w stronę gdzie ostatni raz stałam na ziemi i zaczęłam szukać mojego telefonu. Było ciemno więc miałam duży kłopot. W pewnym momencie się poślizgnęłam. Moje convers'y były mokre więc gumowa podeszwa ślizgała się na rosie. Zaryłam kolanami w trawnik. BOŻE JAK JA NIENAWIDZĘ BIEBERA. Brudną ręką z trawy zmieszanej z ziemią, odgarnęłam mokre włosy z twarzy, pozostawiając na niej brązowy ślad. Ruszyłam w stronę domku, gdzie zostawiłam swoją koszulę. Otuliłam się rękami i szłam dygocząc z zimna. Justin wszedł zaraz za mną. Całe szczęście że odpuścił sobie tą idiotyczną zabawę i już nie ma ochoty sie mścić. A zresztą, nie wiem. W każdym razie zachowuje się dość normalnie. Weszłam do łazienki i chwyciłam koszulę razem z schowaną pod nią płytą. Justin wszedł do łazienki.
-Trzymaj. - rzucił mi ręcznik. On sam staną przed lustrem z zawieszonym ręcznikiem na szyi i poprawiał mokre włosy. 
-Ykhym. - odkrząknęłam. Dziwnie sie na mnie popatrzył.  
-Co?
-Co mi to da, że się powycieram skoro mam mokre ubrania?! - warknęłam złośliwie. Gdyby nie on nie było by tej całej sytuacji. Jak będę chora, on będzie płacił za moje leczenie. - a jeśli już mam sie powycierać, to na pewno nie będę robić tego w twoim towarzystwie. 
-Aaa, no tak. - podrapał sie za uchem. Wyszedł z łazienki a za chwile wrócił z bluzą w ręku. Podał mi ją. -Zdejmij tamte ubrania i ubierz to. 
-Nie jestem dzieckiem, wiem co mam zrobić. - odpowiedziałam chłodno biorąc od niego bluzę. 
-Odwiozę cię do domu. 
-Przecież piłeś. 
-Nie piłem.  - milczeliśmy chwilę. 
-No to mogę się przebrać ? SAMA? 
-Z naciskiem na "sama" ? - zaśmiał się. Ostatni raz poprawił włosy i wyszedł z pomieszczenia. 
Zdjęłam koszulkę i wykręciłam z niej wodę do zlewu. Z spodenkami zrobiłam to samo. Powycierałam się dokładnie i ubrałam na siebie ciemno granatową bluzę. Nie chce, ale muszę to przyznać... lubię jego bluzy, już kiedyś mi jedną pożyczył. Jeszcze mu jej nie oddałam. W dodatku tak pięknie pachniały. Zasunęłam bluzę i zdjęłam mokre trampki i skarpetki. Powycierałam włosy i przetarłam rozmazany makijaż, następnie chwyciłam płytę i owinęłam ją moją koszulą. Schowałam ją do kieszeni. Bluzę naciągnęłam jak najniżej mogłam ponieważ byłam w samej bieliźnie. Nie było to też aż takie trudne bo była dość duża. Otworzyłam drzwi. Justin siedział przed telewizorem i oglądał jakiś mecz koszykówki. Był już przebrany w bluzę i spodnie Lil'a. Gdy mnie usłyszał odwrócił się, po czym bez słowa wstał i wyłączył telewizor. 
-Jedziemy? - zapytał.
-Co z Jaxonem? 
-Przenocuje tu z resztą. Chyba że ty też chcesz? 
-O nie nie nie nie. Jedźmy już. - od razu zaprzeczyłam. Wolałam jak najszybciej stad zniknąć. 
Szliśmy w milczeniu do samochodu. Zaczął powoli padać deszcz. Impreza i tak sie za chwilę skończy, bo patrząc na niebo, na którym nie było ani jednej gwiazdy, szykuje się niezła ulewa... a przecież było tak pięknie. Chłopak otworzył mi drzwi, obszedł samochód i zasiadł za kierowinice. Skąd u niego takie gentelmeństwo?  zdziwiłam się serio. Usiadłam wygodnie w czarnym, skórzanym fotelu i zatrzasnęłam drzwi. 
-Zimno ci? - spytał. 
-Troszkę. - odpowiedziałam. Chłopak sięgną do regulatora temperatury i obrócił wskaźnik na czerwoną stronę. Ruszył. Pomimo deszczu jechał dość szybko. Wpatrywałam się w mijane drzewa. Na polu zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Po szybie spływały grube krople deszczu, nasilił się tak, że wycieraczki samochodu musiały chodzić na pełnych obrotach. W aucie zrobiła się miła atmosfera. Zdążyłam się ogrzać. Opierałam się głową o szybę, czasami spoglądałam na Justina. Grymas zszedł już mu z twarzy. Przyjął łagodną minę. Mój towarzysz sięgną do radia i włączył je. Z głośników zaczęła lecieć cicha melodia. To soul albo coś w tym stylu. Nie znam sie na tego typu rodzajach muzyki bo jej nie słucham, ale ta mi sie wyjątkowo spodobała. Była taka ciepła, uspokajająca. 
-Podoba ci się? - zapytał. Uśmiechnęłam się słabo.
-Słuchasz takiej muzyki?
-A Change Is Gona Come ulubiona mojej mamy.. - powiedział odwzajemniając uśmiech. 
Justin jest trudny do odkrycia, z jednej strony wydaje się, że jest pewnym siebie facetem, któremu nikt nie podskoczy, a z drugiej strony kryje sie wrażliwi, miły chłopak.
-Kiedyś, co dzień rano, mama przygotowywała mi jajecznicę na śniadanie, tańcząc do niej. Dzień w dzień. Nigdy jej się nie znudziła. Mi zresztą też. - opowiedział. Uśmiechnęłam się tylko. Justin opowiadał to z taką ... nie wiem jak to nazwać, ale mam wrażenie że jest to jego miłe wspomnienie, jednak wywołało ono jakiś smutek, tęsknotę. Ciekawa jestem co tak naprawdę wydarzyło się w jego życiu, co z jego ojcem..,
Po jakiś 20 min. dojechaliśmy do celu. Justin zaparkował przy wjeździe. 
-Jesteśmy. - oznajmił. Kiwnęłam głową.
-Too... dzięki za podwiezienie.. - powiedziałam i chwyciłam za klamkę. 
-Poczekaj.. - zatrzymał mnie. - A bluza? 
-Każesz mi iść w deszczu do domu w samej bieliźnie? 
-Brzmi interesująco. - zaśmiał się.
-Chciałbyś. - teraz i ja się zaśmiałam. 
-Jest środek nocy, sąsiedzi  nie zobaczą. Ja za to skorzystam. - wyszczerzył zęby. Popatrzyłam na niego lekko oburzona. Odwróciłam się w stronę drzwi i ponownie pociągnęłam za klamkę w celu wyjścia z samochodu. -Wydaje mi się, że masz jeszcze jedną moją bluzę prawda? - zapytał marszcząc brwi. 
-Tak. Mam. - z powrotem opadłam na siedzenie. -To może wejdź ze mną do domu, a nie karz mi paradować z gołym tyłkiem po ulicy! - powiedziałam żartobliwie.
-No dobra. - wysiedliśmy z auta i szybko podbiegliśmy pod dach. Wyjęłam klucze i próbowałam trafić do dziurki ale coś mi to nie wychodziło.
-Może ja to zrobię. - zaproponował. Odsunęłam się więc podając mu klucze. Chłopak szybko się z tym uporał i otworzył drzwi. Zaświeciłam światło w korytarzu i odłożyłam mokre buty na wycieraczkę. (tak, przez całą drogę byłam na bosaka)
-To, poczekaj tu, albo nie wiem... rób co chcesz, a ja idę się przebrać i oddam ci bluzy. - powiedziałam i pobiegłam schodami na górę. Szybko zdjęłam bluzę i wyjęłam z niej moją koszulę. Zaciągnęłam jakąś naciągniętą koszulkę i domowe szorty. Przegrzebałam całą szafę i z samego spodu wykopałam drugą bluzę chłopaka. Chwyciłam je obie i popędziłam na dół. Justin stał oparty o futrynę drzwi do salonu. 
-Dziękuję - wręczyłam mu je. 
-Spoko. 
-Masz zamiar wracać do Lil'a ? -zapytałam. 
-A co? proponujesz mi nocleg? - łobuzersko się uśmiechną. 
-Co, nie nie. - zawstydziłam się. - Nie wracasz do dziewczyny? - musiałam jakoś wybrnąć.
-Czemu się tak o nią wypytujesz? - zbliżył się do mnie. 
-Nie wypytuję. - o nie.  On znowu to robi. Selena ! ogarnij się. Mdleje na ten jego zapach.
-Wypytujesz. - zbliżył się jeszcze bardziej i odgarną moje wilgotne włosy. - Ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć... - po moim ciele przebiegł dreszcz. - pojadę po nią, - ciągną. - i zabiorę ją do siebie. - Nasze twarze dzieliły centymetry. W końcu odzyskałam świadomość. 
-Nie rób tego. - powiedziałam. Chłopak się skrzywił i odsuną się lekko ode mnie.
-Mam po nią nie jechać? - zapytał zdziwiony.
-Nie, rób sobie co chcesz. Chodzi mi o to żebyś przestał robić to "coś" - odsunęłam się. 
-Boisz się, że się we mnie zakochasz? - zaśmiał się. 
-Ha! w tobie? nie w tym życiu kochany. A, i zmień perfumy bo są okropne. - powiedziałam. 
-Ejj! wydawały mi się okej. - wzburzył się. 
-Nie, nie są okej. 
Uaa!. Sama siebie okłamuję! Podoba mi się tylko jedna osoba i to napewno nie jest Bieber. Po prostu ma on w sobie to coś... Boże co ja gadam... Bieber -NIE Nicka -TAK i kropka. Lepiej żebym więcej nie myślała...
-Nie są okej? wiem że ci się podobają- ciągną Bieber.
-Są beznadziejne - szeroko i sztucznie się uśmiechnęłam. 
-Lecisz na nie, tylko nie chcesz się przyznać. - puścił mi oczko. Ja na to udałam że robi mi się nie dobrze. 
-Idź już sobie dobrze ? - zapytałam przyjmując znowu ten sztuczny i złośliwy uśmiech.
-No nie wiem... Jaxon kazał mi się tobą zaopiekować... - podrapał się po głowie. Postanowiłam że sama go wywalę. 
-Potrafię o siebie zadbać. - Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i zaczęłam wypychać go w stronę drzwi.
-Jesteś pewna? - stał jak kamień. Uwierzcie że kosztuje mnie to dużo wysiłku aby go przesunąć
-TAK.
-Jest późno.
-Jestem pewna. 
-Jest 1 w nocy. Ciemno. Będziesz sama w domu. - stawiał opory. Byłam już blisko drzwi. -wiesz.. duchy, i te sprawy... - przeciągał
-Wole to niż twoje towarzystwo.
-Na pewno? 
-TAAAK! 
-Okej, okej. - podniósł ręce na znak poddania się. Właśnie zagrzmiało. - daje ci 5 min. - otworzył drzwi i wyszedł. 
Drzwi aż trzasnęły przez silny wiatr. Na polu panowała burza. Stałam wpatrzona w drzwi i dłoniami założonymi na biodrach. Weszłam do salonu i usiadłam w fotelu, w którym siedziałam przed wyjazdem na ognisko. Spojrzałam na miskę leżącą na ziemi i przypomniała mi się kłótnia z Bieberem. Teraz zaczęła docierać do mnie pustka. Krople deszczu jeszcze nigdy tak głośno nie waliły o szybę, wiatr zahuczał w kominie tak że aż podskoczyłam. (Ci co mają kominek w domu wiedzą o czym mówię). Mam prawie 17 lat, i właśnie dociera do mnie to że chyba boje się zostawać sama w domu w nocy. Spojrzałam na ciemny korytarz. 
-Ah! - krzyknęłam razem z grzmotem.
Usłyszałam jakieś trzaśnięcie. Dostałam gęsiej skórki. Zaczęłam przypominać sobie każde słowo które wypowiedział Justin przed wyjściem.. no dobra... przed wypchaniem go za drzwi. Wyskoczyłam szybko z fotela i podbiegłam do okna, tyłem aby widzieć czy nie ma czegoś za mną... Tak, udało mu sie narobić mi strachu. Odgarnęłam ręką firankę i spojrzałam przez okno. Chłopak właśnie zapalił samochód, tak jak obiecywał, poczekał chwilę, teraz czas się skończył. Nie myśląc wiele wystrzeliłam w stronę drzwi i wybiegłam na dwór. Chłopak wycofał już przodem do drogi i miał wyjeżdżać. Rzuciłam się pędem prosto do jego samochodu. Otworzyłam drzwi i wpadłam na siedzenie. Nie musiałam ich zamykać, wiatr zrobił to za mnie. 
Spojrzałam na chłopaka. Siedział nieruchomo, jedną  ręką opierał się o kierownice. Patrzył się w prost a na jego twarzy malował się zwycięski uśmiech. Siedzieliśmy tak w milczeniu. Patrzyłam się na niego, a on dopiero po jakiejś minucie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. 
-Słucham? - powiedział. 
Popatrzyłam w dół, odgarnęłam włosy za ucho i zaczęłam bawić się nerwowo sznurkiem z spodenek. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
-zdążyłam? - zapytałam nieśmiało. 
-hym... trochę śpieszę się do dziewczyny - powiedział drapiąc się po głowie i oblizując wargi w ten jego Bieberowski sposób. Spojrzał na mnie i się roześmiał. Speszyłam się trochę. Zapomniałam że do niej jedzie. -Jak bardzo prosisz? -zapytał. Przewróciłam teatralnie oczami.
-Boże, nie wierze że to robię. Proszę. 
-Nie przekonało mnie to. 
-A dobra jedź. - powiedziałam zrezygnowana. Przecież nie będę go prosić. NIE BIEBERA! otworzyłam drzwi. Chłopak wyłączył silnik i wyjął kluczyki. Westchną i wysiadł z auta. Szybko podbiegł do mnie pod daszek i poczekał aż otworze drzwi. Teraz to na mojej twarzy malował się zwycięski uśmiech. Zdjął  bluzę i odwiesił ją na wieszak w przedpokoju. Ściągną buty i szedł za mną. Weszłam do kuchni i zaświeciłam światło. Od razu jakoś inaczej, już nie tak strasznie. 
-Jednak nie jedziesz do laski ? -zapytałam.
-Skoro błagałaś mnie na kolanach... może jakoś zrozumie.. - zaśmiał się.
-Zrób herbaty a ja wezmę prysznic.- powiedziałam otwierając szafkę z kubkami. Ruszyłam w stronę wyjścia. 
-To że zostałem na noc, nie znaczy, że jestem od teraz twoją pokojówką ! - zawołał gdy byłam już na schodach.
-Wybacz, to forma opłaty za wynajem. - odpowiedziałam. Mam wrażenie, że to pierwszy rozkaz jaki mu wydano. A on go spełni.
Wzięłam gorącą kąpiel i przebrałam się w swoją piżamę. Ubrałam też bluzę bo było jakoś dziwnie chłodno. Zeszłam na dół. Justin siedział w salonie i oglądał telewizje. Na stoliku do kawy stały dwa kubki i ich zawartość mocno parowała. Podeszłam do niego.
-Będziesz spał tutaj. - powiedziałam. Justin kiwną głową. -Jak chcesz, skorzystaj z łazienki na górze. 
-No dobra. - spojrzał na mnie.  - herbata wedle życzenia. - wskazał na kubek. Podniosłam jeden z nich i upiłam łyka. 
-Na przyszłość: 2 łyżeczki cukru, cytryna i sok malinowy. 
-Pijesz moją herbatę. - powiedział. Natychmiast wyplułam to co miałam w ustach i zrobiłam okropną minę. Chłopak zaczął się śmiać. Przeczesał włosy i wstał. 
-Żartowałem - wyszczerzył zęby. 
-Bardzo śmieszne. - zmroziłam go wzrokiem. Chłopak ruszył w stronę schodów.
Pokazałam mu gdzie się znajduje łazienka i dałam mu ręcznik. W czasie gdy brał prysznic, ja przygotowałam mu miejsce do spania. Następnie ułożyłam się w łóżku w swoim pokoju i zaczęłam się wsłuchiwać w ciszę oraz oczekując na to aż Justin wyjdzie z łazienki. Cisza znowu wydała się jakaś przerażająca. Dudnienie wiatru zaczęłam dostrzegać coraz bardziej. Ponakrywałam się dokładnie kołdrą i czekałam. Z resztą nie wiem po co, bo i tak on będzie spał na dole. Boje się tej nocy. Ostatni raz bałam się tak jak byłam mała. Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł Justin w samych bokserkach wycierając niedbale włosy ręcznikiem. Było ciemno ale udało mi się dostrzec jego dobrze zbudowane ciało. Przyznaję, choć z ciężkim sercem. Oparł się ramieniem o futrynę moich drzwi.
-Jak coś, zapraszam do mnie! - zaśmiał się. Rzuciłam w niego poduszką ozdobną. 
-A twoja dzie.. - nie dokończyłam bo mi przerwał. 
-Dobranoc! - zawołał odrzucając poduszkę. Potem już tylko zniknął w ciemnościach.

***
Przewracałam się z boku na bok. Nie mogłam zaspać. Ciągle dokuczał mi wiatr i miałam wrażenie że coś siedzi w tym pieprzonym pokoju i się na mnie bezczelnie patrzy, i nie, nie był to Bieber. Wiem dziecinne ale siedzę z głową pod kołdrą! Nagle coś trzasnęło. Byłam odwrócona w stronę ściany. Mam dość. Walczyłam ze sobą czy pójść do Justina. Nagle wyskoczyłam z łóżka i wypaliłam na korytarz. Znowu coś trzasnęło. Do mojej twarzy dotarło jakieś chłodne powietrze.
-Boże, ten dom jest opętany - wymamrotałam przerażona.
Szłam niemalże przytulona plecami do ściany. Weszłam do salonu. Chłopak leżał z naciągniętym limonkowym kocem do pasa. Obie ręce trzymał splecione za głową. Podeszłam delikatnie na palcach i przykucnęłam przy sofie na której spał. 
-Pssst. - szepnęłam. Chłopak nie drgną.
-Justin. - szepnęłam po raz drugi. Dalej nic.
-Justin! - w końcu chłopak dał jakąś oznakę życia. Wyją jedną z rąk z pod głowy i przetarł sobie twarz. Był zdezorientowany. Hym... dobra okazja by wyciąć mu jakiś kawał.
-Selena? - zabrzmiał lekko zachrypły głos. Chłopak podniósł lekko głowę i przetarł oczy. -widzę że skorzystałaś z mojego zaproszenia. - zachichotał. 
-Bardzo śmieszne. - zmroziłam go wzrokiem. 
-Więc co tu robisz? Przyszłaś popatrzeć na moje ciało? bo w tedy jak wyszedłem z łazienki bardzo się wpatrywałaś ale chyba nie widziałaś dokładnie. 
W pierwszej chwili nie dotarło do mnie to co powiedział. Dopiero po chwili zrozumiałam.
-Co?! Nie! - gwałtownie zareagowałam. Chłopak się zaśmiał.
-Więc?
-Na górze coś jest - wypaliłam. Już czekam aż mnie zacznie wyśmiewać. 
-Cóż takiego? - zapytał drapiąc się za uchem. 
-No nie wiem. Sprawdź to! - powiedziałam to tak jak by to było oczywiste. Chłopak leniwie wstał i westchną. 
-Jesteś nienormalna. - zawołał rozbawionym tonem.
-Pff. 
Weszliśmy na górę.
-I? - zapytał.
-No... chodź do mojego pokoju. -Weszliśmy. Usiadłam na łóżku a on opierał się o biurko. 
-Iii? -zapytał ponownie.
-No poczekaj..
Znowu dało się usłyszeć ten dziwny trzask. 
-Oooo ! - zawołałam. Chłopak przeczesał włosy. 
Wyszedł na korytarz. Szłam tuż za nim. Zatrzymał się na chwilkę i następnie skierował się w stronę pokoju Jaxona. Otworzył drzwi. Nagle buchła fala zimnego powietrza. Justin zaświecił światło. 
Już wszystko jasne. Ten idiota zostawił otworzone okno. Dlatego od czasu do czasu czułam podmuchy zimna, a te wszystkie dźwięki wydawała roleta na oknie. 
-Puknij się w łeb Gomez. - skwitował całe zajście zamykają okno. 
-Ale... to nie wszystko. - zawstydziłam się. Moja głupota nie ma granic. A myślałam ze jest odwrotnie. -W moim pokoju.. -Chłopak się zaśmiał.
Wyszedł z pokoju Jaxona i wszedł do mojego. Rzucił się na łózko. 
-Co ty robisz? - zapytałam mierząc go zdezorientowanym spojrzeniem 
-Idę spać. - odpowiedział.
-No ale chyba nie w moim łóżku ! -zawołałam.
-A gdzie ? - zapytał. 
-Nie wiem. Podłoga jest bardzo wygodna.  - Chłopak prychnął
-Sama sobie tam spij. - zaśmiał się.
-Wstawaj ! - warknęłam. 
-Bo?
-Bo to moje łóżko i nie będziesz w nim spał! - zawołałam tupiąc nogą jak małe dziecko.
-Ale.. to w twoim interesie żebym z tobą spał. - uśmiechnął się złośliwie.
-Dla jasności. Nie śpisz ze mną tylko obok mnie i napewno nie w łóżku. 
-Nawet by mi przez myśl nie przeszło by spać z tobą. - prychnął
Wyjęłam z szafy koce i poduszki i rzuciłam je na podłogę. 
-Złaź - wskoczyłam na swoje łóżko i położyłam się obok Biebera, po czym go zepchnęłam a on wpadł na podłogę. 
-Ej no! Bo zaraz sobie pójdę - zagroził. 
Wiedziałam ze nigdzie nie pójdzie. Zabrał się leniwie do rozkładania koców i w końcu ułożył się do spania.
-Selena? - zapytał.
-Tak? 
-Powiedz mi... który biedny człowiek ma zaszczyt być twoim chłopakiem ? - zapytał. W jego głosie nie można było się doszukać jakich kolwiek emocji. Zdziwiło mnie to pytane.
-A czemu cię to interesuje? - spytałam podejrzliwie.
-Jestem po prostu ciekawy, który człowiek da rade z tobą wytrzymać więcej niż godzinę. Choć i tak wydaje mi się że z tą godziną przesadziłem... dajmy pół godziny. - zapytał rozbawionym tonem.
Podniosłam się i rzuciłam w niego poduszką. Uderzyła w prost w tą jego piękną buźkę. Złapał ją śmiejąc się. 
-Wal się Bieber. - powiedziałam rozbawiona.
-Hej! może tak dobranoc? - zapytał oburzony.
-Dobranoc.
-Tylko tyle? 
-A czego sobie jeszcze życzysz?
-No nie wiem... może "dobranoc królu" ? - zaproponował.
-Dobranoc królu idiotów. - odpowiedziałam odwracając się w stronę ściany. 


wtorek, 7 kwietnia 2015

As long as you love me 12


Rozdział 12

Cholera... głowa mi pęka. Jasne promienie padające przez okno tworzyły na ścianie 3 paski. Koło nich tańcowały pyłki kurzu. Było ciemno. Gdzie jestem ? Raz obraz mi się rozmazywał a raz robił się aż za ostry.   Przetarłam oczy i dopiera zobaczyłam zarys wysokiej postaci. Usłyszałam dźwięk rolety. Za chwilę całe pomieszczenie się rozświetliło a ja odzyskałam wzrok.
-Wstawaj...  -Zabrzmiał niski głos.
-Czemu mi to robisz ?
-Sel... wstawaj, nowy dzień ! - powiedział podchodząc do mojego łóżka. Jednym ruchem ściągną ze mnie kołdre.
-Jesteś okropny. - powiedziałam chowając twarz w poduszkę.
-Hej... ktoś na ciebie czeka na dole..  pośpiesz się. - powiedział.
-Boże... ktoo - powiedziałam w poduszkę.
  Niedziela około godziny 7 rano. Nie mają litości.
-Zob... Nick - uśmiechną się i wyszedł.
  CO ? Nick? Natychmiast się podniosłam. Popędziłam prosto do ubikacji, łapiąc w drodze wczorajsze spodenki. Pośpiesznie wyszorowałam zęby i spięłam włosy w wysoki rozczochrany kok. Wyciągnęłam z szafy różową zwiewną koszulkę na ramiączkach. Byłam gotowa. Spojrzałam na lustro.
-No, no. - powiedziałam sama do siebie z zadowoleniem. Mój wzrok powędrował na zegarek wiszący obok lustra.
-5 min. Dobra jestem. - pochwaliłam się sama i popędziłam schodami w dół. Tuż przed ostatnim schodkiem zatrzymałam się i głęboko wciągnęłam powietrze a następnie wypuściłam je.
Sel, zachowaj spokój.
Zrobiłam kolejny krok i spokojnie weszłam do salony trzymając ręce w tylnych kieszeniach.
Nie było go tu. Szybko przeszłam do kuchni. Jaxon siedział na kuchennym blacie i bawił się telefonem.
-Gdzie on jest ? - zapytałam nerwowo.
-Jaacie. 5 min ! zdolna jesteś ! - pochwalił mnie.
-Gdzie on jest ? - powtórzyłam. Jaxon wybuchł śmiechem.
-Nie wierze, dla niego byłaś w stanie ogarnąć się w 5 min a do szkoły to ci nawet godzina nie wystarcza. - zaśmiał się.
-Jaxon?? - warknęłam. - Nie ma go tu prawda ?!
-Bystra jesteś - wyszczerzył zęby. Rzuciłam się na niego okładając go pięściami po plecach. On się tylko śmiał. Nie wiem po co to robiłam, to i tak mu nic nie dawało, zresztą w przypadku Justina też było to bez skuteczne, ale... dobry sposób za to na wyładowanie złości. Byłam gotowa go zabić.
-A więc... Nick to twoje nowe centrum westchnień? - powiedział ze śmiechem. Nie odpowiedziałam, zrobiłam tylko minę złej 5 latki. - wyczułem co się święci już wczoraj na śniadaniu. - ciągnął. Patrzyłam na niego z założonymi rękami wciąż obrażona. - więc.. od kiedy się znacie?
-w zasadzie to od wczoraj - prychnęłam śmiechem i podeszłam do blatu kuchennego na którym stał talerz z pokrojoną bułką a obok stał słoiczek z dżemem. Zapewne Jaxon przygotował, pewnie miał jakieś plany, że mnie tak okrutnie obudził i za wszelką cenę chce przyśpieszyć mój poranek.
-Czyli miłość od pierwszego wejrzenia ? - wyszczerzył zęby. Zaśmiałam się.
-Nie.. podobał mi się wcześniej. - powiedziałam smarując bułkę dżemem truskawkowym. - a wgl, to nie miłość. Nie kocham go bo go nie znam. To może być jedynie zauroczenie choć nie wiem czy i tak można to określić.
-Aha.. czyli... - podrapał się po glowie. - lecisz tylko na wygląd ? - gdyby moje spojrzenie mogło zabijać, on byłby już martwy.
-Głupi jesteś ? oczywiście że nie.. - powiedziałam a chłopak się zaśmiał
-Dobra bez spiny. Haha. - powiedział nalewając sobie kawę do kubka. Westchnęłam.
-Jaki był powód tak wczesnego budzenia mnie ?- zapytałam. Miałam nadzieje, że szykuje dla mnie jakąś fajną rozrywkę na dzisiejszy dzień. Może basen, plaża ? wesołe miasteczko w San Francisco?
-Wczesnego ? jest 13!
-Jak to.. - Spojrzałam na zegarek tym razem dokładniej. Miał racje, była 13.
-Trzeba tu posprzątać. Ja już wyniosłem wszystkie śmieci po wczorajszej imprezie, więc teraz liczę że ty coś zrobisz. Tym bardziej za wieczorem mają do mnie wpaść kumple. - powiedział. Liczyłam na coś innego... pf.
  Weszłam do salonu aby przyjrzeć się dokładnie co się tu dzieje. Po imprezie nie było śladu. Jaxon wszystko poskładał tak jak było przed imprezą. Jedyne co zdradzało to że coś tu się działo dzisiejszej nocy był okropny zapach i pokruszone chipsy na podłodze i w dywanie. Podeszłam do okna i otworzyłam je.
-Wystarczy tylko poodkurzać i umyć podłogę - podsumowałam.


                                                                            ***

Około 18
Niedzielny wieczór zaplanowałam przed tv. Czekając aż zrobi mi się popcorn w mikrofalówce, skakałam z programu na program.
-Co za beznadzieja - powiedziałam pod nosem.
Znalazłam pod nr 218 zaczynający się film. Postanowiłam że go pooglądam bo nic innego ciekawego nie było. Usłyszałam jak Jaxson schodzi po schodach.

-Fuu. Co tak śmierdzi? - krzykną z korytarza.
-To popcorn.
-Chyba ci się spalił. - powiedział opierając się o futrynę drzwi do salonu.
Natychmiast wstałam i pobiegłam do kuchni. Wyjęłam popcorn i wysypałam do miski.
-Cholera.. - w środku była czarna zwęglona grudka. Wywaliłam ją i resztę zabrałam ze sobą do salonu. Zgasiłam stojącą lampkę i usadowiłam się wygodnie w głębokim fotelu. Wcisnęłam play i zaczął lecieć film. Okryłam się starannie kocem a miskę z popcornem położyłam na swoich udach.
Nagle usłyszałam jakieś dźwięki przed domem.
To był samochód, tak mi się wydaje.. Renee i George ? niemożliwe. I co, będę musiała wstać i otworzyć ? Serioo??? Czy nikt mi dzisiaj nie da spokoju ??? chce tylko pooglądać film !

Ktoś wszedł do korytarza. Usłyszałam że idzie Jaxon więc nie wstawałam

-Justin-

Zaparkowałem moje cacko pod domem. Wszedłem bez pukania do domu. Jaxon stał w korytarzu z założonymi rękami.
-Jesteś sam ? Gdzie reszta ? - zapytał z lekkim zdziwieniem.
Zdjąłem czarne okulary i przeczesałem ruchem ręki włosy.
- Za chwilę będą. - odpowiedziałem.
W tym momencie usłyszałem jakiś trzask w salonie Swan'ów w zasadzie z tego co wiem to nie Swana tylko Gomez... zresztą... dobra nie wiem. W każdym razie, źródłem tego dźwięku musiała być Selena, bo zaraz usłyszałem jakby się czymś dławiła.
Tak właśnie działam na kobiety. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
-Ej, stary... sory za nią. - powiedział zdezorientowany Jaxon.
-Nic nie szkodzi. - zaśmiałem się.
Jaxon poszedł do... o ile się orientuje to tam była kuchnia... a ja postanowiłem przywitać się z moją "przyjaciółką".
Siedziała w fotelu. Podszedłem do niej i oparłem się o jej oparcie.
-Tak jak mówiłem, jestem. - szepnąłem do niej. Selena wywaliła na mnie oczy. Była wściekła.
I o to chodziło Bieber, gratulacje, gratulacje.
-Powiedziałam ci że masz się do niego nie zbliżać ! - wrzasnęła. Zaśmiałem się.
-Jestem bezczelnym, agresywnym, niedobrym, głupim chamem przecież... chyba nie myślałaś że będę się kogoś słuchał.. tym bardziej ciebie. - powiedziałem jak najsłodziej potrafiłem.
-I co, teraz zamierzasz tu tak sobie wpadać ? po moim trupie ! - krzyknęła.
-Jak ja kocham to robić - zaśmiałem się na słowa zdenerwowanej Seleny. Pociągnąłem jej ramiączko z biustonosza i puściłem tak że aż było słychać. Ona gwałtownie się odwróciła w moją stronę.
-To ci chyba nie potrzebne - powiedziałem przez śmiech wskazując na ramiączko. Selena podniosła się i zaczęła rzucać we mnie popcornem z miski. Udało mi się nawet kilka złapać prosto do buzi.
-Na przyszłość radził bym ci wziąść jakiś inny, może większy, twardszy przedmiot jeśli chcesz mi zrobić krzywdę.
Selena w tym momencie opróżniła już cały pojemnik popcornu. Nie mając już czym we mnie rzucać uderzyła mnie tym plastikowym pojemnikiem który odbił się od mojej skórzanej, czarnej kurtki i wpadł na wykładzinę. Teraz postanowiła że się na mnie rzuci. Oczywiście w chwili gdy wykonywała uderzenie złapałem ją pod pachę i rzuciłem na kanapę.
-Hej, hej, hej... To wy się w końcu znacie, nie znacie ? kochacie, nienawidzicie ? - zawołał Jaxon niosący 2 szklanki i cocacolę. - Ostrzegam cie Bieber, ona jest już zajęta.
SŁYSZELIŚCIE TO ? Selena zajęta ? Wybuchłem śmiechem niemal kładąc się na podłogę.
Selena stała nade mną i się ze złością wpatrywała w mój napad śmiechu.
-To jakiś żart prawda ? - powiedziałem ocierając łzy spod oka spowodowane śmiechem. - Ty i chłopak ! hahaha, nie mogę, serio - znowu uginałem się ze śmiechu. - przepraszam hahaha.
Auu... poczułem ogromny ból... tam... pomiędzy nogami. O kur*a. Selena właśnie walnęła mnie z kolana w krocze.  Jak boli ! Jezu... moje jaja... zawyłem z bólu, teraz już wiem jak bardzo mnie nienawidzi.
Wyprostowałem się i zobaczyłem że Selena właśnie ociera łze pod okiem. Jaxon na mnie spojrzał a potem na nią. Zrobiło mi się głupi. Jejku, nie chciałem żeby przeze mnie płakała... dziwnie się poczułem, nie lubimy się, ale nie chciałem jej zrobić przykrości.. myślałem że przyjmie to jako żart...
-Czy ktoś zechce mi wytłumaczyć co się pomiędzy wami dzieje ? -zapytał Jaxon ciągle spoglądając to na mnie to na nią. W końcu do niej podszedł i chciał ją przytulić ale ona go odepchnęła.
-Nic się nie dzieje - odpowiedziała Selena łamiącym się głosem. Podniosła leżący na ziemi koc, wytrzepała go z reszty popcornu i owinęła się nim w fotelu zakrywając swoją twarz.

Wraz z Jaxonem usiedliśmy na sofie i zaczęliśmy rozmawiać. Wczoraj ustaliliśmy że dzisiaj zbierzemy ekipę i zrobimy ognisko u Lila na działce. Czekaliśmy na nich. Dylan za chwile powinien być.
Popatrzyłem na Selene. Jej twarz mówiła "Bieber, jak ja cie kur*wa nienawidzę". Była wkurzona i smutna. Było w niej coś co powodowało że i mi było trochę przykro. Jeezu, jej obecność mnie przygnębia. Powinienem być gentelmenem tak jak uczyła mnie mama. Co się ze mną dzieje ? zachowuje się jak fiut i to od kilku lat.

Uszłyszałem samochód, razem z Jaxonem wstaliśmy a chwile po tym do domu wpadł Dylan i David.
-Siema - przywitali się. Jaxon podał im dłoń.
-To co, jedziemy? - zapytał Dylan.
-Możemy jechać. - odpowiedział Jaxon.
-A ona ? - zapytał David wskazując brodą na Selene. Jaxon spojrzał na nią. Nie był pewny.
-A będą jakieś dziewczyny ? - zapytał Jax
-Bella, panna Lil'a, Zuza, Haily.
Jaxon po chwili zastanowienia kucną obok fotela na którym siedziała Selena.
-Sel, zbieraj się. Jedziemy na ognisko do chłopaków.
-Nigdzie nie jadę. - odpowiedziała chłodno.
-To ten, my czekamy w aucie - powiedział Dylan i razem z Davidem wyszedł z domu.
-Nie zostawię cie tu samej. -Jaxon znowu zwrócił się do Seleny.
-Nie mam 5 lat.
-Wiem, ale będzie mi głupio będąc tam i wiedząc że siedzisz sama w nocy w domu. - Selena spojrzała na mnie.
-Na pewno nie pojadę tam z nim. - teraz i Jaxon się na mnie popatrzył.
-Nie musimy się do siebie odzywać. - zaproponowałem.
-Świetnie. - powiedziała wstając z fotela.
-Świetnie. - odpowiedziałem.

Selena poszła na górę się przebrać. Czekaliśmy z Jaxonem na dole.
Siedziałem na 3 schodku w korytarzu a on opierał się o futrynę drzwi. Mieli tak mały dom z porównaniem do mojego. Był taki zwyczajny... prosty. Nie byłem przyzwyczajny do takich małych przestrzeni. Źle się tu czułem.
-Ona serio ma chłopaka? - zagadałem do Jaxa.
-Niee.. jeszcze nie. - odpowiedział takim glosem jak by był automatem. Był zamyślony.
-Jeszcze ? - chciałem go pociągnąć za język.
-Podoba jej się taki jeden. I ona mu chyba też.
-Kto? - zapytałem. Zresztą nie wiem po co mi to było wiedzieć. Współczuje biedakowi, zakochała się w nim wariatka. Selena była już gotowa, schodziła schodami. Zanim zdążyłem się odsunąć nadepnęła mi białym trampkiem na palec.
-Aua ! - krzyknąłem. - Ile ty ważysz?! - powiedziałem, masując palec. Nie odpowiedziała, posłała mi tylko złośliwy uśmiech.
Wyszliśmy z domu. Dylan i David mieli jechać po resztę a ja z Jax'em i panną obrażalską Gomez jechaliśmy prosto do Lila moim samochodem.

-Selena-

Koledzy Biebera pojechali a ja miałam jechać z Jax'em i panem debilem Bieberm. W związku z tym że Jaxon rozwalił się na całym tylnym siedzeniu musiałam usiąść z przodu. Uwierzcie ale naprawdę tego nie chciałam.. zbyt blisko Biebera... Jeszcze zarazi mnie swoim debilizmem czy coś... wiecie o co chodzi. 
Wsiadłam do auta, doleciał do mnie ten specyficzny zapach, który już dobrze znałam. 
-Uważaj na narożniki. - pouczył mnie Justin. Spojrzałam na niego i perfidnie zaczęłam przebierać nogami i brudzić mu w tym "idealnym" samochodzie. 
-Boże... -westchną Justin. Ja na to posłałam mu wielki sztuczny uśmiech.  Wyjechaliśmy na drogę. Z głośników leciała jakaś muzyka. Sięgnęłam w kierunku radia aby ją zmienić.
-Zostaw to. - ostrzegł mnie.  Nie zważając na Biebera przycisnęłam jakiś przycisk i włączyła się nowa piosenka. 
-Powiedziałem, żebyś nie ruszała.- powiedział. Było widać że jest poirytowany moim zachowaniem, i oto chodziło. 
Przycisnęłam jeszcze raz.. i kolejny... i znowu.
-Beznadziejnej muzyki słuchasz. Zresztą po tobie nie spodziewałam się dobrego gustu muzycznego. -powiedziałam. - jakiego kolwiek... - dodałam i przycisnęłam przycisk wysuwania płyt. Zauważyłam jak Justin zaciska zęby. w między czasie zaczęłam grzebać w jednej z szufladek gdzie było bardzo dużo różnych opakowań z płytami, chwyciłam białe, papierowe opakowanie z płytą w środku. Na pogniecionym opakowaniu było napisane "my own". Wyjęłam płytę z opakowanka i już miałam ją włożyć do odtwarzacza, kiedy samochód z piskiem opon, gwałtownie się zatrzymał. Bieber wyrwał mi płytę z ręki i porwał papierowe opakowanie spoczywające na moich kolanach. 
-Co robisz kretynie. Stoisz na środku drogi! - zawołałam do niego.
-Selena - odezwał się Jaxon
-Widzisz tu jakieś samochody geniuszu? bo ja nie. - powiedział zdenerwowany Justin. Fakt faktem, było pusto, wjechaliśmy na obrzeża miasta.
-Co tam masz ? - zaciekawiła mnie ta płyta z ochotą zabrałam się do wydzierania mu jej.
-Nikt ci nie powiedział, że nie grzebie się w czyichś rzeczach? -zapytał, łapiąc za moje nadgarstki. -a ponoć to ja jestem nie wychowany. - puścił je a ja wróciłam na miejsce, on w tym czasie schował tajemniczy obiekt do swojej kurtki. 
-Justin...
-Wybacz, ale naprawdę nie chce mi się tu być, więc szukam sobie zabawy, a denerwowanie cie jest chyba jedyną rzeczą która sprawia mi teraz przyjemność.
-Mi sprawiło by przyjemność jak by cie tu w ogóle nie było. 
-Ooo, i nawzajem! - krzyknęłam do niego. 
-Głupia jesteś- Bieber się szorstko zaśmiał
-To mi pocisnąłeś. Ho ho 
-Jesteś nienormalna - spojrzał na mnie i się uśmiechną.
-Nie bardziej niż ty. Jesteś najbardziej denerwującą osobą jaką znam.
-Selena...
-Gdyby był jakiś ranking tego typu, to bądź pewna, że pierwsze miejsce należy do ciebie. 
-Justin! 
-CO?! -wrzasnęliśmy jednocześnie z Justinem na Jaxona.
-Mieliście sie do siebie nie odzywać... przypominam. - powiedział Jax.
-racja. - Powiedziałam i parłam się o siedzenie.
-racja - Powtórzył mój ruch Bieber.
-świetnie - dodałam
-świetnie - dodał.
-Chwała Bogu. - powiedział Jaxon.  Bieber ruszył.
-W końcu zamkniesz jadaczkę - powiedział pod nosem Bieber.
-Justin! - krzykną Jaxon wtykając głowę pomiędzy siedzenie moje a Biebera. Prychnęłam.
-Masz mózg z alegro z czy biedronki ? - powiedziałam opierając głowę o drzwi.
-Mam chociaż mózg, w przeciwieństwie do ciebe.
-Masz, a jest tak rzadko spotykany jak mądra blondynka.
-Gdyby wsadzić twój mózg do łebka od szpilki, byłaby grzechotka
-Gdyby głupota umiała latać, latałbyś 8273918 km nad ziemią
-Dopiero w waszym towarzystwie zaczynam doceniać jak cudowną rzeczą jest cisza... - westchną po chwili Jaxon.

Byliśmy już na miejscu. W jechaliśmy na posesje, dokoła były wysokie drzewa, krzewy, różno kolorowe kwiaty. Było tu magicznie. Justin zaparkował na brukowej dróżce pod wysoką sosną. Dróżka ta prowadziła pomiędzy bujną roślinnością aż na dużą polanę. Doleciał do mnie zapach ogniska. Weszliśmy na polane, Lil podbiegł do nas, z chłopakami przybił piątkę a mnie przytulił... dooobra, do było dziwne... Polana była przepiękna, dokoła wysokie drzewa i palmy i ten przepiękny widok na miasto i zachodzące słońce. To miejsce było cudowne.  Znajdował sie tu też basen i niewielki oszklony domek.
Davida, Dylana i reszty jeszcze nie było. Był tu tylko oprócz moich towarzyszy Lil i jakaś dziewczyna, zapewne jego dziewczyna. Chłopcy poszli do domku a ja podeszłam na koniec polany, skąd było widać piękny krajobraz. Było tu tak pięknie. Działka Lila kończyła się na krawędzi na której właśnie stałam, pode mną była skarpa, a miedzy drzewami można było zobaczyć krętą drogę którą jechaliśmy jakieś 10 min temu. Rozścieliłam sobie koc który dostałam od tej dziewczyny i razem usiadłyśmy niedaleko ogniska. Poznałyśmy się. Miała na imię Ariana, była bardzo ładna, długie brąz włosy. Bardzo miła osóbka, przypadła mi do gustu. 
Nie długo po tym przyjechali David, Dylan, BELLA (na tą myśl zrobiło mi sie niedobrze) i jakieś 2 dziewczyny. Izabella podeszła do Biebera i go przytuliła, on ją pocałował w policzek, to samo uczynił z pozostałymi dwoma dziewczynami. Wszyscy szli w stronę ogniska. Jaxon poszedł razem z Davidem do domku. Bella była ubrana w spodenki z wysokim stanem i w top oraz czarną skórzaną kurtkę. Dziewczyna w blond włosach bardzo podobnie. Czy one zawsze ubierają się tak wyzywająco? ja na przykład jestem ubrana w dżinsowe spodenki, białą, zwiewną podkoszulkę na ramiączkach a w pasie mam przywiązaną bordową koszulę w kratkę. Wyglądam przy nich jak jakaś sierota. 2 sex-bomby i jakaś dziewczynka.
-Wy sie jeszcze nie znacie.. dziewczyny, to jest Selena - Dylan wskazał ręką na mnie. - A to Zuza, Haily i Bella. - teraz wskazywał na nie. Pierwsza z dziewczyn była bardzo niska, równie seksownie ubrana jak reszta ale miała w sobie coś co ją odróżniało od Belli i Haily. Haily to ta blondyna o której wspomniałam wcześniej, a Bella mało co nie zjadła mnie wzrokiem.
-A ty co tu robisz? - Spojrzała na mnie jak na jakiegoś śmiecia. Prychnęłam.
-To siostra Jaxa, znacie sie? - Na te słowa Justin odwrócił się tyłem aby schować swój śmiech.
-Tak sie składa, że miałyśmy okazje się poznać - zaśmiała się.  Usiadła koło Justina na pniu drzewa, który miał robić za ławkę.
W tym momencie przyszedł Jaxon i Dylan niosąc ze sobą reklamówkę pełną piw i kiełbaski na ognisko.
Dylan rzucił mi jedną z butelek. Odłożyłam ją skraju.

Ściemniło się i zrobiło się troszkę chłodniej. Było już ok. 22. Dalej siedziałam na kocu na ziemi, teraz już sama, bo Ariana siedziała na kolanach swojego chłopaka. Nie bardzo przypasowało mi to towarzystwo, nie do końca moje klimaty, czułam się tu nieswojo. Od kilku godzin siedzę tylko na komórce nie udzielając się zbytnio w rozmowie. Spoglądałam też czasami na Justina i Bellę. Czy to ona właśnie miała być tą "niby dziewczyną" Biebera? nie zauważyłam niczego co by na to wskazywało. Na pewno była mu bliższa niż reszta dziewczyn ale...  Nagle Jaxon wstał i położył się obok mnie.
-Jak tam? - zapytał. Był już dobrze wstawiony. ŚWIETNIE.
-Ok. - odpowiedziałam. -Jak zamierzamy wrócić do domu?
-O nic sie nie martw. - posłał mi milutki uśmiech. -Jak sie bawisz?
-Doskonale - powiedziałam chowając telefon. Powiedziałam to takim głosem, że tylko nawalony Jaxon by w to uwierzył.
-To dobrze! - zawołał. Wstał i pocałował mnie w policzek. Aż odwróciłam głowę, tak śmierdziało od niego alkocholem. Zdecydowanie to nie są moje klimaty i bawię się z tym towarzystwem ostatni raz. Co oni zrobili z mojego brata! Nie wierze, żeby Jaxon robił tak kiedy kolwiek. Może nie znam go całych 17 lat ale te parę miesięcy wystarczyły ma to abym mogła poznać go na wylot.
-Gdzie jest ubikacja? -zapytałam chłopaka.
-W domku, łatwo do niej trafić dasz sobie radę. - chłopak pokazał ręką w stronę domku i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku swojego poprzedniego miejsca obok Belli i Justina.
Weszłam do domku. W brew pozorom, nie był taki mały. Oszklona była mała kuchnia i mini salon. Mini... pewnie jest więcej wart niż mój "duży" salon. Zaśmiałam się. Szłam małym korytarzykiem na koniec gdzie znajdowała się chyba łazienka, przypuszczam, bo po drugiej stronie były oszklone drzwi do małej sypialni z łóżkiem małżeńskim. Na ścianie wisiał wieszak a na nim kurtki i bluzy chłopców. Zauważyłam miedzy nimi kurtkę Justina. Przypomniałam sobie jak chował do niej tą płytę, którą tak bardzo nie chciał żebym odsłuchała. Pomyślałam że ją sobie pożyczę, przecież sie nie pogniewa. Spojrzałam w stronę ogniska, i szybko wyciągnęłam z kurtki Biebera białe opakowanko z płytą, schowałam ją pod podkoszulkę i otworzyłam drzwi. Nie myliłam się, tu była łazienka. Zaświeciłam światło, odwiązałam koszulę i odrzuciłam ją na ubikacje przykrywając nią płytę. Odkręciłam wodę w kranie i przemyłam sobie twarz wodą. Oparłam się o zlew i westchnęłam. Do moich uszu doleciał jakiś dźwięk, było to coś podobnego do skrzypnięcia podłogi. Pewnie sie przesłyszałam. Wpatrywałam się w płytki myśląc jak się stąd najszybciej wydostać. W tej chwili poczułam coś na moich biodrach. Aż się wzdrygnęłam, przestraszyłam się. Były to czyjeś ręce. Zacisnęły się nieco mocniej. Pomyślałam ze to mój brat.
-Jaxon co ty robisz?! - powiedziałam, odwracając się.
O NIE. zgadnijcie kogo zobaczyłam. To nie był Jaxon, tylko pieprzony pan Bieber. Chłopak cicho sie zaśmiał. Przyciągną mnie do siebie bardzo blisko. Delikatnie odgarną moje włosy z ucha i nachylił się. Boże jak on pięknie pachnie. Po moim ciele przebiegł dreszcz. Jezu Selena czy ty sie właśnie poddajesz Bieberowi?? Poczułam jego oddech na policzku a potem jego delikatną skórę.
-Czego szukałaś w mojej kurtce? - szepną mi do ucha. Natychmiast oprzytomniałam. Udało mu się mnie rozluźnić ale teraz zrobiłam się bardzo spięta. Chwyciłam ciężkie łapska Biebera i zrzuciłam je z moich bioder. Odepchałam go od siebie. Chłopak sie zaśmiał.
-Niczego w niej nie szukałam. -odpowiedziałam chłodno.
-Czyżby? - spojrzał na mnie oblizując wargi w ten jego sposób
-Co miałabym niby szukać ?
-Ty mi powiedz.
-Szukałam bluzy mojego brata, bo jest mi zimno. Nie grzebałam ci w kurtce!
Chłopak ponownie sie zaśmiał.
-I co? znalazłaś? - zapytał. Boże, co mam powiedzieć, nie zwracałam uwagi na to czy jest tam jego bluza...
-Ymm, nie... nie zauważyłam. - muszę zmienić temat... - Możesz mi powiedzieć co to miało znaczyć?
-Co - odpowiedział wzruszając ramionami.
-To cale przedstawienie przed niecałą minutą. - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Podobało Ci się? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem. Prychnęłam. Dobra, muszę przyznać, uśmiech oczy i zapach ma powalające.
-Pff... Gdybyś to nie był ty, to owszem. - uśmiechnęłam się złośliwie. Chłopak wstał i do mnie podszedł.
-Twoja dziewczyna była by zła. - dodałam.
-Twój chłopak też.
-Jak się układa pomiędzy tobą a Bellą? Jakoś słabo okazujecie sobie uczucia. Macie kryzys? - zapytałam z ciekawskim głosem choć mało mnie to obchodziło. Bieber sie zaśmiał.
-Jesteś zazdrosna?
-Haha, słyszeliście to ? niemożliwe. - powiedziałam. On chyba sobie żartuje. Wiem że ta cała scena którą odegrał nie była po to aby porozmawiać o miłości. Po prostu Bieber był przekonany, że coś mu zabrałam. I słusznie. Ale widać odpuścił sobie, najwyraźniej mi uwierzył.
-No wiesz, mam dziewczynę, jestem szczęśliwy, a ty... masz chłopaka który nawet o tym nie wie. Nie mów że ci sie nie podobało... Byłaś gotowa na to żebym cie pocałował, i jestem przekonany że odwzajemniłabyś ten pocałunek - uśmiechną się złośliwie. Co za kretyn, zdenerwował mnie. Odwróciłam się szybko, odkręciłam kran i ochlapałam go zimną wodą. Chłopak zrobił taką minę jak w tedy, gdy na szkolnym korytarzu na niego naplułam. Nie wiem z resztą co mi w tedy odbiło. Justin przetarł twarz dłonią, a ja wiedząc co sie szykuje dałam długą w stronę korytarza. Wiedziałam że za mną biegnie, nie zatrzymywałam się. Ominęłam zwinnie wieże stereo i wskoczyłam na czarny skórzany fotel po czym szybko zeskoczyłam. On prawdobodobnie zrobił to samo. Wybiegłam na polanę. Tu sprawa sie utrudniła. Były różne górki, nierówności. Wiedziałam że mnie dogoni. Nie umiem biegać na polu w trawie. Może to śmieszne ale jakoś tak mam. Zawsze miałam lepsze oceny z biegów na hali niż na boisku. Postanowiłam się poddać. Gdyby próbował mnie zabić mam przynajmniej 8 świadków. Odwróciłam się, i poczułam uderzenie z chłopakiem. Był rozpędzony i napewno nie spodziewał się że się odwrócę. Nie wpadliśmy jednak, bo Justin mnie złapał i zdążył uratować nas przed upadkiem.
Justin nagle połozył swoją rękę na mój pośladek... dobra jednak nie... choć w pewnym sensie tak. Justin włożył swoją rękę do mojej tylnej kieszeni i wyją mój telefon po czym rzucił go na trawę. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co robi.
-Nabierz powietrza i zatkaj nos. - powiedział zdyszany, po czym podniósł mnie i zarzucił mnie przez ramię i znowu się rozpędził. Nagle poczułam że unosimy się w powietrzu a potem już tylko zimno. Otworzyłam oczy, byłam pod wodą, Justin chwycił mnie za ramię i mnie wynurzył. ON WRZUCIŁ MNIE DO BASENU!. zabije gnoja! Zaczęłam łapczywie nabierać powietrza. Odgarnęłam mokre włosy z twarzy i przetarłam oczy. Justin śmiał się i odrazu gdy zobaczył moją minę ochlapał mnie tak że musiałam jeszcze raz przecierać oczy i mało co widziałam. Nienawidzę momentu gdy rzęsy wpadają do oczu i razem z tą wodą, powodują że oczy tak nieprzyjemnie bolą. Musiałam jakoś się bronić, a nie miałam wiele do wyboru. Znowu mam na niego napluć? czy rzucić się na niego pięściami co spowoduje u niego jedynie śmiech.