wtorek, 7 kwietnia 2015

As long as you love me 12


Rozdział 12

Cholera... głowa mi pęka. Jasne promienie padające przez okno tworzyły na ścianie 3 paski. Koło nich tańcowały pyłki kurzu. Było ciemno. Gdzie jestem ? Raz obraz mi się rozmazywał a raz robił się aż za ostry.   Przetarłam oczy i dopiera zobaczyłam zarys wysokiej postaci. Usłyszałam dźwięk rolety. Za chwilę całe pomieszczenie się rozświetliło a ja odzyskałam wzrok.
-Wstawaj...  -Zabrzmiał niski głos.
-Czemu mi to robisz ?
-Sel... wstawaj, nowy dzień ! - powiedział podchodząc do mojego łóżka. Jednym ruchem ściągną ze mnie kołdre.
-Jesteś okropny. - powiedziałam chowając twarz w poduszkę.
-Hej... ktoś na ciebie czeka na dole..  pośpiesz się. - powiedział.
-Boże... ktoo - powiedziałam w poduszkę.
  Niedziela około godziny 7 rano. Nie mają litości.
-Zob... Nick - uśmiechną się i wyszedł.
  CO ? Nick? Natychmiast się podniosłam. Popędziłam prosto do ubikacji, łapiąc w drodze wczorajsze spodenki. Pośpiesznie wyszorowałam zęby i spięłam włosy w wysoki rozczochrany kok. Wyciągnęłam z szafy różową zwiewną koszulkę na ramiączkach. Byłam gotowa. Spojrzałam na lustro.
-No, no. - powiedziałam sama do siebie z zadowoleniem. Mój wzrok powędrował na zegarek wiszący obok lustra.
-5 min. Dobra jestem. - pochwaliłam się sama i popędziłam schodami w dół. Tuż przed ostatnim schodkiem zatrzymałam się i głęboko wciągnęłam powietrze a następnie wypuściłam je.
Sel, zachowaj spokój.
Zrobiłam kolejny krok i spokojnie weszłam do salony trzymając ręce w tylnych kieszeniach.
Nie było go tu. Szybko przeszłam do kuchni. Jaxon siedział na kuchennym blacie i bawił się telefonem.
-Gdzie on jest ? - zapytałam nerwowo.
-Jaacie. 5 min ! zdolna jesteś ! - pochwalił mnie.
-Gdzie on jest ? - powtórzyłam. Jaxon wybuchł śmiechem.
-Nie wierze, dla niego byłaś w stanie ogarnąć się w 5 min a do szkoły to ci nawet godzina nie wystarcza. - zaśmiał się.
-Jaxon?? - warknęłam. - Nie ma go tu prawda ?!
-Bystra jesteś - wyszczerzył zęby. Rzuciłam się na niego okładając go pięściami po plecach. On się tylko śmiał. Nie wiem po co to robiłam, to i tak mu nic nie dawało, zresztą w przypadku Justina też było to bez skuteczne, ale... dobry sposób za to na wyładowanie złości. Byłam gotowa go zabić.
-A więc... Nick to twoje nowe centrum westchnień? - powiedział ze śmiechem. Nie odpowiedziałam, zrobiłam tylko minę złej 5 latki. - wyczułem co się święci już wczoraj na śniadaniu. - ciągnął. Patrzyłam na niego z założonymi rękami wciąż obrażona. - więc.. od kiedy się znacie?
-w zasadzie to od wczoraj - prychnęłam śmiechem i podeszłam do blatu kuchennego na którym stał talerz z pokrojoną bułką a obok stał słoiczek z dżemem. Zapewne Jaxon przygotował, pewnie miał jakieś plany, że mnie tak okrutnie obudził i za wszelką cenę chce przyśpieszyć mój poranek.
-Czyli miłość od pierwszego wejrzenia ? - wyszczerzył zęby. Zaśmiałam się.
-Nie.. podobał mi się wcześniej. - powiedziałam smarując bułkę dżemem truskawkowym. - a wgl, to nie miłość. Nie kocham go bo go nie znam. To może być jedynie zauroczenie choć nie wiem czy i tak można to określić.
-Aha.. czyli... - podrapał się po glowie. - lecisz tylko na wygląd ? - gdyby moje spojrzenie mogło zabijać, on byłby już martwy.
-Głupi jesteś ? oczywiście że nie.. - powiedziałam a chłopak się zaśmiał
-Dobra bez spiny. Haha. - powiedział nalewając sobie kawę do kubka. Westchnęłam.
-Jaki był powód tak wczesnego budzenia mnie ?- zapytałam. Miałam nadzieje, że szykuje dla mnie jakąś fajną rozrywkę na dzisiejszy dzień. Może basen, plaża ? wesołe miasteczko w San Francisco?
-Wczesnego ? jest 13!
-Jak to.. - Spojrzałam na zegarek tym razem dokładniej. Miał racje, była 13.
-Trzeba tu posprzątać. Ja już wyniosłem wszystkie śmieci po wczorajszej imprezie, więc teraz liczę że ty coś zrobisz. Tym bardziej za wieczorem mają do mnie wpaść kumple. - powiedział. Liczyłam na coś innego... pf.
  Weszłam do salonu aby przyjrzeć się dokładnie co się tu dzieje. Po imprezie nie było śladu. Jaxon wszystko poskładał tak jak było przed imprezą. Jedyne co zdradzało to że coś tu się działo dzisiejszej nocy był okropny zapach i pokruszone chipsy na podłodze i w dywanie. Podeszłam do okna i otworzyłam je.
-Wystarczy tylko poodkurzać i umyć podłogę - podsumowałam.


                                                                            ***

Około 18
Niedzielny wieczór zaplanowałam przed tv. Czekając aż zrobi mi się popcorn w mikrofalówce, skakałam z programu na program.
-Co za beznadzieja - powiedziałam pod nosem.
Znalazłam pod nr 218 zaczynający się film. Postanowiłam że go pooglądam bo nic innego ciekawego nie było. Usłyszałam jak Jaxson schodzi po schodach.

-Fuu. Co tak śmierdzi? - krzykną z korytarza.
-To popcorn.
-Chyba ci się spalił. - powiedział opierając się o futrynę drzwi do salonu.
Natychmiast wstałam i pobiegłam do kuchni. Wyjęłam popcorn i wysypałam do miski.
-Cholera.. - w środku była czarna zwęglona grudka. Wywaliłam ją i resztę zabrałam ze sobą do salonu. Zgasiłam stojącą lampkę i usadowiłam się wygodnie w głębokim fotelu. Wcisnęłam play i zaczął lecieć film. Okryłam się starannie kocem a miskę z popcornem położyłam na swoich udach.
Nagle usłyszałam jakieś dźwięki przed domem.
To był samochód, tak mi się wydaje.. Renee i George ? niemożliwe. I co, będę musiała wstać i otworzyć ? Serioo??? Czy nikt mi dzisiaj nie da spokoju ??? chce tylko pooglądać film !

Ktoś wszedł do korytarza. Usłyszałam że idzie Jaxon więc nie wstawałam

-Justin-

Zaparkowałem moje cacko pod domem. Wszedłem bez pukania do domu. Jaxon stał w korytarzu z założonymi rękami.
-Jesteś sam ? Gdzie reszta ? - zapytał z lekkim zdziwieniem.
Zdjąłem czarne okulary i przeczesałem ruchem ręki włosy.
- Za chwilę będą. - odpowiedziałem.
W tym momencie usłyszałem jakiś trzask w salonie Swan'ów w zasadzie z tego co wiem to nie Swana tylko Gomez... zresztą... dobra nie wiem. W każdym razie, źródłem tego dźwięku musiała być Selena, bo zaraz usłyszałem jakby się czymś dławiła.
Tak właśnie działam na kobiety. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
-Ej, stary... sory za nią. - powiedział zdezorientowany Jaxon.
-Nic nie szkodzi. - zaśmiałem się.
Jaxon poszedł do... o ile się orientuje to tam była kuchnia... a ja postanowiłem przywitać się z moją "przyjaciółką".
Siedziała w fotelu. Podszedłem do niej i oparłem się o jej oparcie.
-Tak jak mówiłem, jestem. - szepnąłem do niej. Selena wywaliła na mnie oczy. Była wściekła.
I o to chodziło Bieber, gratulacje, gratulacje.
-Powiedziałam ci że masz się do niego nie zbliżać ! - wrzasnęła. Zaśmiałem się.
-Jestem bezczelnym, agresywnym, niedobrym, głupim chamem przecież... chyba nie myślałaś że będę się kogoś słuchał.. tym bardziej ciebie. - powiedziałem jak najsłodziej potrafiłem.
-I co, teraz zamierzasz tu tak sobie wpadać ? po moim trupie ! - krzyknęła.
-Jak ja kocham to robić - zaśmiałem się na słowa zdenerwowanej Seleny. Pociągnąłem jej ramiączko z biustonosza i puściłem tak że aż było słychać. Ona gwałtownie się odwróciła w moją stronę.
-To ci chyba nie potrzebne - powiedziałem przez śmiech wskazując na ramiączko. Selena podniosła się i zaczęła rzucać we mnie popcornem z miski. Udało mi się nawet kilka złapać prosto do buzi.
-Na przyszłość radził bym ci wziąść jakiś inny, może większy, twardszy przedmiot jeśli chcesz mi zrobić krzywdę.
Selena w tym momencie opróżniła już cały pojemnik popcornu. Nie mając już czym we mnie rzucać uderzyła mnie tym plastikowym pojemnikiem który odbił się od mojej skórzanej, czarnej kurtki i wpadł na wykładzinę. Teraz postanowiła że się na mnie rzuci. Oczywiście w chwili gdy wykonywała uderzenie złapałem ją pod pachę i rzuciłem na kanapę.
-Hej, hej, hej... To wy się w końcu znacie, nie znacie ? kochacie, nienawidzicie ? - zawołał Jaxon niosący 2 szklanki i cocacolę. - Ostrzegam cie Bieber, ona jest już zajęta.
SŁYSZELIŚCIE TO ? Selena zajęta ? Wybuchłem śmiechem niemal kładąc się na podłogę.
Selena stała nade mną i się ze złością wpatrywała w mój napad śmiechu.
-To jakiś żart prawda ? - powiedziałem ocierając łzy spod oka spowodowane śmiechem. - Ty i chłopak ! hahaha, nie mogę, serio - znowu uginałem się ze śmiechu. - przepraszam hahaha.
Auu... poczułem ogromny ból... tam... pomiędzy nogami. O kur*a. Selena właśnie walnęła mnie z kolana w krocze.  Jak boli ! Jezu... moje jaja... zawyłem z bólu, teraz już wiem jak bardzo mnie nienawidzi.
Wyprostowałem się i zobaczyłem że Selena właśnie ociera łze pod okiem. Jaxon na mnie spojrzał a potem na nią. Zrobiło mi się głupi. Jejku, nie chciałem żeby przeze mnie płakała... dziwnie się poczułem, nie lubimy się, ale nie chciałem jej zrobić przykrości.. myślałem że przyjmie to jako żart...
-Czy ktoś zechce mi wytłumaczyć co się pomiędzy wami dzieje ? -zapytał Jaxon ciągle spoglądając to na mnie to na nią. W końcu do niej podszedł i chciał ją przytulić ale ona go odepchnęła.
-Nic się nie dzieje - odpowiedziała Selena łamiącym się głosem. Podniosła leżący na ziemi koc, wytrzepała go z reszty popcornu i owinęła się nim w fotelu zakrywając swoją twarz.

Wraz z Jaxonem usiedliśmy na sofie i zaczęliśmy rozmawiać. Wczoraj ustaliliśmy że dzisiaj zbierzemy ekipę i zrobimy ognisko u Lila na działce. Czekaliśmy na nich. Dylan za chwile powinien być.
Popatrzyłem na Selene. Jej twarz mówiła "Bieber, jak ja cie kur*wa nienawidzę". Była wkurzona i smutna. Było w niej coś co powodowało że i mi było trochę przykro. Jeezu, jej obecność mnie przygnębia. Powinienem być gentelmenem tak jak uczyła mnie mama. Co się ze mną dzieje ? zachowuje się jak fiut i to od kilku lat.

Uszłyszałem samochód, razem z Jaxonem wstaliśmy a chwile po tym do domu wpadł Dylan i David.
-Siema - przywitali się. Jaxon podał im dłoń.
-To co, jedziemy? - zapytał Dylan.
-Możemy jechać. - odpowiedział Jaxon.
-A ona ? - zapytał David wskazując brodą na Selene. Jaxon spojrzał na nią. Nie był pewny.
-A będą jakieś dziewczyny ? - zapytał Jax
-Bella, panna Lil'a, Zuza, Haily.
Jaxon po chwili zastanowienia kucną obok fotela na którym siedziała Selena.
-Sel, zbieraj się. Jedziemy na ognisko do chłopaków.
-Nigdzie nie jadę. - odpowiedziała chłodno.
-To ten, my czekamy w aucie - powiedział Dylan i razem z Davidem wyszedł z domu.
-Nie zostawię cie tu samej. -Jaxon znowu zwrócił się do Seleny.
-Nie mam 5 lat.
-Wiem, ale będzie mi głupio będąc tam i wiedząc że siedzisz sama w nocy w domu. - Selena spojrzała na mnie.
-Na pewno nie pojadę tam z nim. - teraz i Jaxon się na mnie popatrzył.
-Nie musimy się do siebie odzywać. - zaproponowałem.
-Świetnie. - powiedziała wstając z fotela.
-Świetnie. - odpowiedziałem.

Selena poszła na górę się przebrać. Czekaliśmy z Jaxonem na dole.
Siedziałem na 3 schodku w korytarzu a on opierał się o futrynę drzwi. Mieli tak mały dom z porównaniem do mojego. Był taki zwyczajny... prosty. Nie byłem przyzwyczajny do takich małych przestrzeni. Źle się tu czułem.
-Ona serio ma chłopaka? - zagadałem do Jaxa.
-Niee.. jeszcze nie. - odpowiedział takim glosem jak by był automatem. Był zamyślony.
-Jeszcze ? - chciałem go pociągnąć za język.
-Podoba jej się taki jeden. I ona mu chyba też.
-Kto? - zapytałem. Zresztą nie wiem po co mi to było wiedzieć. Współczuje biedakowi, zakochała się w nim wariatka. Selena była już gotowa, schodziła schodami. Zanim zdążyłem się odsunąć nadepnęła mi białym trampkiem na palec.
-Aua ! - krzyknąłem. - Ile ty ważysz?! - powiedziałem, masując palec. Nie odpowiedziała, posłała mi tylko złośliwy uśmiech.
Wyszliśmy z domu. Dylan i David mieli jechać po resztę a ja z Jax'em i panną obrażalską Gomez jechaliśmy prosto do Lila moim samochodem.

-Selena-

Koledzy Biebera pojechali a ja miałam jechać z Jax'em i panem debilem Bieberm. W związku z tym że Jaxon rozwalił się na całym tylnym siedzeniu musiałam usiąść z przodu. Uwierzcie ale naprawdę tego nie chciałam.. zbyt blisko Biebera... Jeszcze zarazi mnie swoim debilizmem czy coś... wiecie o co chodzi. 
Wsiadłam do auta, doleciał do mnie ten specyficzny zapach, który już dobrze znałam. 
-Uważaj na narożniki. - pouczył mnie Justin. Spojrzałam na niego i perfidnie zaczęłam przebierać nogami i brudzić mu w tym "idealnym" samochodzie. 
-Boże... -westchną Justin. Ja na to posłałam mu wielki sztuczny uśmiech.  Wyjechaliśmy na drogę. Z głośników leciała jakaś muzyka. Sięgnęłam w kierunku radia aby ją zmienić.
-Zostaw to. - ostrzegł mnie.  Nie zważając na Biebera przycisnęłam jakiś przycisk i włączyła się nowa piosenka. 
-Powiedziałem, żebyś nie ruszała.- powiedział. Było widać że jest poirytowany moim zachowaniem, i oto chodziło. 
Przycisnęłam jeszcze raz.. i kolejny... i znowu.
-Beznadziejnej muzyki słuchasz. Zresztą po tobie nie spodziewałam się dobrego gustu muzycznego. -powiedziałam. - jakiego kolwiek... - dodałam i przycisnęłam przycisk wysuwania płyt. Zauważyłam jak Justin zaciska zęby. w między czasie zaczęłam grzebać w jednej z szufladek gdzie było bardzo dużo różnych opakowań z płytami, chwyciłam białe, papierowe opakowanie z płytą w środku. Na pogniecionym opakowaniu było napisane "my own". Wyjęłam płytę z opakowanka i już miałam ją włożyć do odtwarzacza, kiedy samochód z piskiem opon, gwałtownie się zatrzymał. Bieber wyrwał mi płytę z ręki i porwał papierowe opakowanie spoczywające na moich kolanach. 
-Co robisz kretynie. Stoisz na środku drogi! - zawołałam do niego.
-Selena - odezwał się Jaxon
-Widzisz tu jakieś samochody geniuszu? bo ja nie. - powiedział zdenerwowany Justin. Fakt faktem, było pusto, wjechaliśmy na obrzeża miasta.
-Co tam masz ? - zaciekawiła mnie ta płyta z ochotą zabrałam się do wydzierania mu jej.
-Nikt ci nie powiedział, że nie grzebie się w czyichś rzeczach? -zapytał, łapiąc za moje nadgarstki. -a ponoć to ja jestem nie wychowany. - puścił je a ja wróciłam na miejsce, on w tym czasie schował tajemniczy obiekt do swojej kurtki. 
-Justin...
-Wybacz, ale naprawdę nie chce mi się tu być, więc szukam sobie zabawy, a denerwowanie cie jest chyba jedyną rzeczą która sprawia mi teraz przyjemność.
-Mi sprawiło by przyjemność jak by cie tu w ogóle nie było. 
-Ooo, i nawzajem! - krzyknęłam do niego. 
-Głupia jesteś- Bieber się szorstko zaśmiał
-To mi pocisnąłeś. Ho ho 
-Jesteś nienormalna - spojrzał na mnie i się uśmiechną.
-Nie bardziej niż ty. Jesteś najbardziej denerwującą osobą jaką znam.
-Selena...
-Gdyby był jakiś ranking tego typu, to bądź pewna, że pierwsze miejsce należy do ciebie. 
-Justin! 
-CO?! -wrzasnęliśmy jednocześnie z Justinem na Jaxona.
-Mieliście sie do siebie nie odzywać... przypominam. - powiedział Jax.
-racja. - Powiedziałam i parłam się o siedzenie.
-racja - Powtórzył mój ruch Bieber.
-świetnie - dodałam
-świetnie - dodał.
-Chwała Bogu. - powiedział Jaxon.  Bieber ruszył.
-W końcu zamkniesz jadaczkę - powiedział pod nosem Bieber.
-Justin! - krzykną Jaxon wtykając głowę pomiędzy siedzenie moje a Biebera. Prychnęłam.
-Masz mózg z alegro z czy biedronki ? - powiedziałam opierając głowę o drzwi.
-Mam chociaż mózg, w przeciwieństwie do ciebe.
-Masz, a jest tak rzadko spotykany jak mądra blondynka.
-Gdyby wsadzić twój mózg do łebka od szpilki, byłaby grzechotka
-Gdyby głupota umiała latać, latałbyś 8273918 km nad ziemią
-Dopiero w waszym towarzystwie zaczynam doceniać jak cudowną rzeczą jest cisza... - westchną po chwili Jaxon.

Byliśmy już na miejscu. W jechaliśmy na posesje, dokoła były wysokie drzewa, krzewy, różno kolorowe kwiaty. Było tu magicznie. Justin zaparkował na brukowej dróżce pod wysoką sosną. Dróżka ta prowadziła pomiędzy bujną roślinnością aż na dużą polanę. Doleciał do mnie zapach ogniska. Weszliśmy na polane, Lil podbiegł do nas, z chłopakami przybił piątkę a mnie przytulił... dooobra, do było dziwne... Polana była przepiękna, dokoła wysokie drzewa i palmy i ten przepiękny widok na miasto i zachodzące słońce. To miejsce było cudowne.  Znajdował sie tu też basen i niewielki oszklony domek.
Davida, Dylana i reszty jeszcze nie było. Był tu tylko oprócz moich towarzyszy Lil i jakaś dziewczyna, zapewne jego dziewczyna. Chłopcy poszli do domku a ja podeszłam na koniec polany, skąd było widać piękny krajobraz. Było tu tak pięknie. Działka Lila kończyła się na krawędzi na której właśnie stałam, pode mną była skarpa, a miedzy drzewami można było zobaczyć krętą drogę którą jechaliśmy jakieś 10 min temu. Rozścieliłam sobie koc który dostałam od tej dziewczyny i razem usiadłyśmy niedaleko ogniska. Poznałyśmy się. Miała na imię Ariana, była bardzo ładna, długie brąz włosy. Bardzo miła osóbka, przypadła mi do gustu. 
Nie długo po tym przyjechali David, Dylan, BELLA (na tą myśl zrobiło mi sie niedobrze) i jakieś 2 dziewczyny. Izabella podeszła do Biebera i go przytuliła, on ją pocałował w policzek, to samo uczynił z pozostałymi dwoma dziewczynami. Wszyscy szli w stronę ogniska. Jaxon poszedł razem z Davidem do domku. Bella była ubrana w spodenki z wysokim stanem i w top oraz czarną skórzaną kurtkę. Dziewczyna w blond włosach bardzo podobnie. Czy one zawsze ubierają się tak wyzywająco? ja na przykład jestem ubrana w dżinsowe spodenki, białą, zwiewną podkoszulkę na ramiączkach a w pasie mam przywiązaną bordową koszulę w kratkę. Wyglądam przy nich jak jakaś sierota. 2 sex-bomby i jakaś dziewczynka.
-Wy sie jeszcze nie znacie.. dziewczyny, to jest Selena - Dylan wskazał ręką na mnie. - A to Zuza, Haily i Bella. - teraz wskazywał na nie. Pierwsza z dziewczyn była bardzo niska, równie seksownie ubrana jak reszta ale miała w sobie coś co ją odróżniało od Belli i Haily. Haily to ta blondyna o której wspomniałam wcześniej, a Bella mało co nie zjadła mnie wzrokiem.
-A ty co tu robisz? - Spojrzała na mnie jak na jakiegoś śmiecia. Prychnęłam.
-To siostra Jaxa, znacie sie? - Na te słowa Justin odwrócił się tyłem aby schować swój śmiech.
-Tak sie składa, że miałyśmy okazje się poznać - zaśmiała się.  Usiadła koło Justina na pniu drzewa, który miał robić za ławkę.
W tym momencie przyszedł Jaxon i Dylan niosąc ze sobą reklamówkę pełną piw i kiełbaski na ognisko.
Dylan rzucił mi jedną z butelek. Odłożyłam ją skraju.

Ściemniło się i zrobiło się troszkę chłodniej. Było już ok. 22. Dalej siedziałam na kocu na ziemi, teraz już sama, bo Ariana siedziała na kolanach swojego chłopaka. Nie bardzo przypasowało mi to towarzystwo, nie do końca moje klimaty, czułam się tu nieswojo. Od kilku godzin siedzę tylko na komórce nie udzielając się zbytnio w rozmowie. Spoglądałam też czasami na Justina i Bellę. Czy to ona właśnie miała być tą "niby dziewczyną" Biebera? nie zauważyłam niczego co by na to wskazywało. Na pewno była mu bliższa niż reszta dziewczyn ale...  Nagle Jaxon wstał i położył się obok mnie.
-Jak tam? - zapytał. Był już dobrze wstawiony. ŚWIETNIE.
-Ok. - odpowiedziałam. -Jak zamierzamy wrócić do domu?
-O nic sie nie martw. - posłał mi milutki uśmiech. -Jak sie bawisz?
-Doskonale - powiedziałam chowając telefon. Powiedziałam to takim głosem, że tylko nawalony Jaxon by w to uwierzył.
-To dobrze! - zawołał. Wstał i pocałował mnie w policzek. Aż odwróciłam głowę, tak śmierdziało od niego alkocholem. Zdecydowanie to nie są moje klimaty i bawię się z tym towarzystwem ostatni raz. Co oni zrobili z mojego brata! Nie wierze, żeby Jaxon robił tak kiedy kolwiek. Może nie znam go całych 17 lat ale te parę miesięcy wystarczyły ma to abym mogła poznać go na wylot.
-Gdzie jest ubikacja? -zapytałam chłopaka.
-W domku, łatwo do niej trafić dasz sobie radę. - chłopak pokazał ręką w stronę domku i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku swojego poprzedniego miejsca obok Belli i Justina.
Weszłam do domku. W brew pozorom, nie był taki mały. Oszklona była mała kuchnia i mini salon. Mini... pewnie jest więcej wart niż mój "duży" salon. Zaśmiałam się. Szłam małym korytarzykiem na koniec gdzie znajdowała się chyba łazienka, przypuszczam, bo po drugiej stronie były oszklone drzwi do małej sypialni z łóżkiem małżeńskim. Na ścianie wisiał wieszak a na nim kurtki i bluzy chłopców. Zauważyłam miedzy nimi kurtkę Justina. Przypomniałam sobie jak chował do niej tą płytę, którą tak bardzo nie chciał żebym odsłuchała. Pomyślałam że ją sobie pożyczę, przecież sie nie pogniewa. Spojrzałam w stronę ogniska, i szybko wyciągnęłam z kurtki Biebera białe opakowanko z płytą, schowałam ją pod podkoszulkę i otworzyłam drzwi. Nie myliłam się, tu była łazienka. Zaświeciłam światło, odwiązałam koszulę i odrzuciłam ją na ubikacje przykrywając nią płytę. Odkręciłam wodę w kranie i przemyłam sobie twarz wodą. Oparłam się o zlew i westchnęłam. Do moich uszu doleciał jakiś dźwięk, było to coś podobnego do skrzypnięcia podłogi. Pewnie sie przesłyszałam. Wpatrywałam się w płytki myśląc jak się stąd najszybciej wydostać. W tej chwili poczułam coś na moich biodrach. Aż się wzdrygnęłam, przestraszyłam się. Były to czyjeś ręce. Zacisnęły się nieco mocniej. Pomyślałam ze to mój brat.
-Jaxon co ty robisz?! - powiedziałam, odwracając się.
O NIE. zgadnijcie kogo zobaczyłam. To nie był Jaxon, tylko pieprzony pan Bieber. Chłopak cicho sie zaśmiał. Przyciągną mnie do siebie bardzo blisko. Delikatnie odgarną moje włosy z ucha i nachylił się. Boże jak on pięknie pachnie. Po moim ciele przebiegł dreszcz. Jezu Selena czy ty sie właśnie poddajesz Bieberowi?? Poczułam jego oddech na policzku a potem jego delikatną skórę.
-Czego szukałaś w mojej kurtce? - szepną mi do ucha. Natychmiast oprzytomniałam. Udało mu się mnie rozluźnić ale teraz zrobiłam się bardzo spięta. Chwyciłam ciężkie łapska Biebera i zrzuciłam je z moich bioder. Odepchałam go od siebie. Chłopak sie zaśmiał.
-Niczego w niej nie szukałam. -odpowiedziałam chłodno.
-Czyżby? - spojrzał na mnie oblizując wargi w ten jego sposób
-Co miałabym niby szukać ?
-Ty mi powiedz.
-Szukałam bluzy mojego brata, bo jest mi zimno. Nie grzebałam ci w kurtce!
Chłopak ponownie sie zaśmiał.
-I co? znalazłaś? - zapytał. Boże, co mam powiedzieć, nie zwracałam uwagi na to czy jest tam jego bluza...
-Ymm, nie... nie zauważyłam. - muszę zmienić temat... - Możesz mi powiedzieć co to miało znaczyć?
-Co - odpowiedział wzruszając ramionami.
-To cale przedstawienie przed niecałą minutą. - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Podobało Ci się? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem. Prychnęłam. Dobra, muszę przyznać, uśmiech oczy i zapach ma powalające.
-Pff... Gdybyś to nie był ty, to owszem. - uśmiechnęłam się złośliwie. Chłopak wstał i do mnie podszedł.
-Twoja dziewczyna była by zła. - dodałam.
-Twój chłopak też.
-Jak się układa pomiędzy tobą a Bellą? Jakoś słabo okazujecie sobie uczucia. Macie kryzys? - zapytałam z ciekawskim głosem choć mało mnie to obchodziło. Bieber sie zaśmiał.
-Jesteś zazdrosna?
-Haha, słyszeliście to ? niemożliwe. - powiedziałam. On chyba sobie żartuje. Wiem że ta cała scena którą odegrał nie była po to aby porozmawiać o miłości. Po prostu Bieber był przekonany, że coś mu zabrałam. I słusznie. Ale widać odpuścił sobie, najwyraźniej mi uwierzył.
-No wiesz, mam dziewczynę, jestem szczęśliwy, a ty... masz chłopaka który nawet o tym nie wie. Nie mów że ci sie nie podobało... Byłaś gotowa na to żebym cie pocałował, i jestem przekonany że odwzajemniłabyś ten pocałunek - uśmiechną się złośliwie. Co za kretyn, zdenerwował mnie. Odwróciłam się szybko, odkręciłam kran i ochlapałam go zimną wodą. Chłopak zrobił taką minę jak w tedy, gdy na szkolnym korytarzu na niego naplułam. Nie wiem z resztą co mi w tedy odbiło. Justin przetarł twarz dłonią, a ja wiedząc co sie szykuje dałam długą w stronę korytarza. Wiedziałam że za mną biegnie, nie zatrzymywałam się. Ominęłam zwinnie wieże stereo i wskoczyłam na czarny skórzany fotel po czym szybko zeskoczyłam. On prawdobodobnie zrobił to samo. Wybiegłam na polanę. Tu sprawa sie utrudniła. Były różne górki, nierówności. Wiedziałam że mnie dogoni. Nie umiem biegać na polu w trawie. Może to śmieszne ale jakoś tak mam. Zawsze miałam lepsze oceny z biegów na hali niż na boisku. Postanowiłam się poddać. Gdyby próbował mnie zabić mam przynajmniej 8 świadków. Odwróciłam się, i poczułam uderzenie z chłopakiem. Był rozpędzony i napewno nie spodziewał się że się odwrócę. Nie wpadliśmy jednak, bo Justin mnie złapał i zdążył uratować nas przed upadkiem.
Justin nagle połozył swoją rękę na mój pośladek... dobra jednak nie... choć w pewnym sensie tak. Justin włożył swoją rękę do mojej tylnej kieszeni i wyją mój telefon po czym rzucił go na trawę. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co robi.
-Nabierz powietrza i zatkaj nos. - powiedział zdyszany, po czym podniósł mnie i zarzucił mnie przez ramię i znowu się rozpędził. Nagle poczułam że unosimy się w powietrzu a potem już tylko zimno. Otworzyłam oczy, byłam pod wodą, Justin chwycił mnie za ramię i mnie wynurzył. ON WRZUCIŁ MNIE DO BASENU!. zabije gnoja! Zaczęłam łapczywie nabierać powietrza. Odgarnęłam mokre włosy z twarzy i przetarłam oczy. Justin śmiał się i odrazu gdy zobaczył moją minę ochlapał mnie tak że musiałam jeszcze raz przecierać oczy i mało co widziałam. Nienawidzę momentu gdy rzęsy wpadają do oczu i razem z tą wodą, powodują że oczy tak nieprzyjemnie bolą. Musiałam jakoś się bronić, a nie miałam wiele do wyboru. Znowu mam na niego napluć? czy rzucić się na niego pięściami co spowoduje u niego jedynie śmiech.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz