środa, 3 grudnia 2014

As long as you love me 3


Obudziłam się około 9. Zeszłam na dół do kuchni, moi dziadkowie siedzieli przy stole, babcia smarowała ciemny chleb dużą ilością masła, zawsze mnie to obrzydzało gdy u niej mieszkałam, nienawidzę masła. Teraz budzi to we mnie miłe wspomnienie, może dlatego że tak bardzo za nią tęsknie.  Mama stała przy kuchence i robiła jajecznice. Koło babci było przygotowane miejsce dla mnie, usiadłam. Przy śniadaniu tak jak kiedyś dziadek rzucał żartami z porannej gazety, zawsze śmiałam się do łez mimo że były one tak suche. Ciągle zmieniał głos, akcentował.. nadawał by się do kabaretu. Mama i babcia zaczęły prowadzić żywą rozmowę na temat dekoracji weselnych, ja nie miałam jakoś ochoty wracać myślami do wczorajszego dnia, nie wspominam go zbyt dobrze, dlatego tez odłożyłam talerz do zlewu i skierowałam się ku białym drewnianym schodom prowadzącym na górę. Niestety dziadkowie wyjeżdżali dzisiaj popołudniu, tak bardzo nie chciałam się z nimi rozstawać. Dzięki babci chociaż przez chwile poczułam że nie jestem
w tym domu sama. Tak bardzo chciałabym z nimi pojechać. Naprawdę długo się z nimi żegnałam.
-Trzymaj się kruszynko- Powiedział dziadek puszczając objecie i wsiadając do auta. Jak zwykle babcia musiała się rozpłakać. Mi samej trudno było powstrzymywać łzy.
-Tylko dzwoń często kochanie! -powiedziała ciepłym i łagodnym głosem babcia. Dziadek odjechał. Poczułam się jakby razem z nimi odjechała część mnie. Odwróciłam się i posłałam mamie zimne spojrzenie.
-O co ci chodzi... -Powiedziała patrząc na mnie z wyrzutami.
-Jak ci się przyjęcie podobało ? nawet nie zauważyłaś ze zniknęłam prawda?-Gniewnie na nią spojrzałam i ruszyłam do domu. Mama otworzyła usta i najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć.
-Sel... poczekaj- zawołała za mną. Nie miałam zamiaru się odwracać.
Przyszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Przez myśl przebiegł mi wczorajszy ślub, mamę bawiącą się w najlepsze, ta dziwna sytuacja z chłopakiem oraz to że jutro zaczyna się nowy rok szkolny. Nowi ludzie, nowe środowisko. Poczułam że przeszedł mnie dreszcz, nie wiem dlaczego. Przecież wcale się nie bałam, nawet nie obchodziło mnie to za bardzo. Przecież nic mnie nie obchodzi. Kiedyś gdy wchodziłam do pomieszczenia zastanawiałam się czy obecni tam mnie polubią, dziś wchodzę i zastanawiam się czy to ja ich będę lubić. Jeszcze kilka wspomnień taty i Alicji. Doszłam do wniosku że będę prowadzić żałobę całe życie.
1 wrzeńsnia
Jak to ja, musiałam się oczywiście spóźnić. No bo jak by inaczej. Doszłam do klasy 2e. Po przemowie dyrektorki było spotkanie z wychowawcami.
-Boże święty gdzie ja mam klasę-Obleciał mnie strach. Musze szybko znaleźć jakiegoś nauczyciela..
-Przepraszam bardzo... gdzie znajdę klasę wychowawcy 2e?-zapytałam pierwszą lepszą osobę. Ona na to wybuchła śmiechem. Nie wiedziałam o co chodzi, dziwne.
-Co cię tak rozśmieszyło?-zapytałam z podniesionym głosem. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem i bez słowa zniknęła w tłumie. Na korytarzu było coraz mniej ludzi. -No pięknie -Pomyślałam. W tedy zauwarzyłam kobietę. Szybko do niej podeszłam.
-Przepraszam... Czy wie pani może gdzie jest klasa wychowawcy 2e? - zawachałam się. -Bo przepuszczam ze jest pani nauczycielką...- Dodałam szybko trochę zmieszana. Rudowłosa kobieta rozesmiała się przyjaźnie.
-Sala nr 216 panno Gomez.- uśmiechnęła się i ruszyła dalej.
-Dziękuję, a i skąd wie pani jak mam na nazwisko? - zawołałam za oddalającą się kobietą.
-Plakietka.- Powiedziała nieco chłodniej. Wkrótce zniknęła mi z pola widzenia. Szybko pobiegłam wzdłuż korytarza. Jest. W końcu. Bezmyślnie wparowałam do środka. Skupiły się na mnie oczy wszystkich osób przebywających w klasie.
-Epicki początek młoda damo. - Powiedział ironicznie profesor. Był starszym człowiekiem, lekko garbaty, odrazu rzucił mi się w oczy jego długi zmarszczony nos. Usiadłam przy jednej z wolnych ławek.
-A więc moze przedstawisz się nam ?- powiedział profesor.-Panno Gomez? -powtórzył. Słowa te były kierowane do mnie. Ocknęłam się i wstałam. Nie lubiłam takich wystąpień publicznych.
-Amm, no to jestem Selena Gomez.- powiedziałam niechętnie i szybko usiadłam. Klasa zaśmiała się szepcząc między sobą.
-No dobrze. Może coś więcej ? -zapytał wychowawca z dziwnym wyrazem twarzy.
-Nie, nie nic.- chciałam jak najszybciej to zakończyć.
-Cóż za głębia.-Powiedział ironicznym tonem. Chciałam odpowiedzieć równie nieprzyjemnie ale szybko z tego zrezygnowałam.
Nie zamieniłam słowa z nikim. Po zakończeniu po prostu udałam się do domu. Mamy nie było więc wyciągnęłam z szafki paczkę chipsów i rozłożyłam się na kanapie w małym salonie. Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do babci aby opowiedzieć jej o nowej szkole. -Jest naprawdę dziwna.
Nie spodziewałam się tego co będzie jutro.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz