czwartek, 4 grudnia 2014

As long as you love me 4

Dobra. No to dzisiaj ten pierwszy dzień nauki. Gdy zeszłam na dół aby zjeść śniadanie mamy już nie było, zostawiła mi tylko list na stole;

"Musiałam wyjść wcześniej i pozałatwiać kilka spraw. Dzisiaj zjemy kolacje z bardzo ważną osobą dla mnie, proszę bądź w domu..."
Przeczytałam tylko pierwsze zdania. Ciekawe kogo przyprowadzi, nową koleżankę? sąsiadów? szefa?.. a może jakiegoś faceta?. Na tą myśl zrobiło mi się nie dobrze. Zgniotłam list w kulkę i wyrzuciłam do kosza. Nasypałam do miski płatki śniadaniowe i zalałam zimnym mlekiem. Tak zaczął się mój dzień.
8;55
Spojrzałam w górę. Wielkie mury szkoły. Co za przykry widok. Leniwie weszłam do środka. W moich uszach zaczął rozbrzmiewać szkolny gwar. Poczułam na sobie spojrzenia osób stojących przy ścianach. Szłam wzdłuż korytarza szukając swojej szafki. Mijali mnie przeróżni ludzie, po korytarzu latał jakiś niski chłopak i robił mnóstwo zdjęć (ja sama mam chyba z 10), w kącie obściskiwała się czarnoskóra para, z naprzeciwka nadchodziło 3 nadętych chłopaków w bejsbolówkach, przypuszczam że grają oni w drużynie szkolnej. Za nimi podążały 2 dziewczyny strasznie skąpo ubrane, dla porównania ja byłam w zwykłych jeansach i w swetrze brak jakiegokolwiek makijażu.
-Ała!-krzyknęłam.- Jak chodzisz idioto!-wrzasnęłam na chłopaka który spowodował mój upadek. On popchał mnie na ścianę i się do mnie zbliżył. Zaraz... poznaje go, to ten debil przez którego musiałam zmieniać sukienkę na weselu mojej ciotki. -Puszczaj mnie!- próbowałam się wyrwać.
-O proszę... kogo mu ty mamy... Myślałem że dałem ci odpowiednią lekcje kultury przy ostatnim spotkaniu.-powiedział, a raczej wycedził przez zęby wysoki ciemny blondyn.
-Ta jasne.
-Wiesz może co masz teraz zrobić ? pamiętasz?-powiedział z krzywym uśmiechem. -Mogę ci przypomnieć. 3 magiczne słowa...
-Po moim trupie! -W tej chwili splunęłam mu w twarz. Boże, to była chyba najgłupsza rzecz jaką mogłam kiedy kolwiek zrobić. Pożałowałam tego, ale przecież nie będę go przepraszała. Wykorzystując jego chwilowy stan niedowierzania, prześliznęłam się między jego rękami i popędziłam prosto, jak najdalej od niego.Gdy uznałam że teren był już czysty postanowiłam odszukać swoją klasę, do pierwszej lekcji miałam jeszcze 20 min, lekcje tu zaczynały się nieco później niż wszędzie. Pierwszą lekcją była lekcja J. Angielskiego z moim wychowawcą.
o godzinie 9;30 weszliśmy do klasy. Na pierwszy rzut oka było tu może około 30 osób. Zajęłam miejsce na końcu klasy w środkowym rzędzie. Idealnie by móc się ukryć przed nauczycielem.
-Pssst. Ej!
Usłyszałam jakieś odgłosy. Rozejrzałam się po klasie aby odnaleźć źródło tych dźwięków.
-Tutaj jestem-szepnęła dziewczyna z mocno pokręconymi włosami.
-Coś nie tak?
-Jak to zrobiłaś?-zapytała tajemnicza osoba.
-No ale co?. -opowiedziałam. Kompletnie nie wiedziałam o co jej chodzi. Co ja mogłam zrobić jestem w tej szkole dopiero niecałą godzinę. Trochę zaczęłam się bać gdy zobaczyłam w jaki sposób się na mnie patrzy. Oczy mało jej nie wyszły jak to się mówi z "orbit"
-No wiesz. Jesteś tą dziewczyną która postawiła się Justinowi Nie ? Jak to zrobiłaś?-opowiedziała szybko dziewczyna siedząca w sąsiedniej ławce.
-Co za Justin? -głupkowato się na nią popatrzyłam.
- No a komu naplułaś na twarz? -w jej głosie dało wyczuć się napięcie oraz podniecenie.
-Aaa.- odparłam krótko. No fakt nawet nie wiedziałam jak on ma na imię. -No ale... co w tym takiego dziwnego ? wkurzył mnie po prostu.
-Co ty gadasz... -Dziewczyna pokręciła głową.-To przecież JUSTIN. -Nie wiedziałam o co jej chodzi. Szybko stwierdziłam że jest jakąś wariatką. W tym momencie do klasy wszedł on. Justin. Poczułam ucisk w brzuchu. Nie dość że chodzimy razem do szkoły to jeszcze na dodatek do jednej klasy. Tylko nie to, on mnie zaraz zabije. Przez moją głowę przeleciała masa myśli. W duszy zaczęłam panikować.
-To miłe że, postanowiłeś zaszczycić nas swoją obecnością panie Bieber-Powiedział sarkastycznym tonem Profesor.
-Ohh... jak bym mógł przegapić lekcję z panem. Ma pan naprawdę cudowny dar usypiania. -Odpowiedział równie ironiczne z przesłodzonym głosem. Klasa wuchnęła śmiechem. Nawet nie spojrzał na nauczyciela. Po prostu szedł. Kierował się na koniec klasy. Poczułam jak skurcza mi się żołądek. Chłopak mijając moją ławkę przesuną palcami wzdłuż jej prawej krawędzi. Miał kamienny wyraz twarzy. Zgodnie z moimi największymi obawami, zają miejsce tuż za mną. Mało tego. Przysuną ławkę tak blisko że nie dałabym rady odsunąć krzesła. Poczułam jego oddech.
-Na co się gapisz?. -Do mojego ucha doleciał zimny jak lód głos chłopaka. Słowa te, były przez niego kierowane do nowo poznanej przezemnie dziewczyny. Ona natychmiast odwróciła głowę i się wyprostowała. Wkurzyło mnie to, za kogo on się uważa. Przez całą lekcję byłam spięta. Nie odwróciłam się. W końcu jednak chłopak zwrócił się do mnie. Przysuną się jak najbliżej tylko mógł i odchylił mi włosy z lewego ucha.
-Wciąż czekam na przeprosiny.-szepną spokojnie.
-BO CO?!-warknęłam cicho i odsunęłam się od niego.
-Noo, widzę że wróciła ci odwaga.-zaśmiał się kpiąco.
-Wcale jej nie straciłam.
-Uciekłaś, stchórzyłaś.-powiedział. W tym momencie odwróciłam się w jego stronę. Wyraz twarzy był bardzo poważny, zęby zaciśnięte a z jego oczu bił jad. Patrzył się prosto na mnie.
-Za kogo ty się uważasz ?!-powiedziałam to tak groźnie jak tylko umiałam. On popatrzył się w okno, nie zmieniając wyrazu twarzy, Poczułam ulgę gdy oderwał odemnie to przeraźliwe spojrzenie. -Mówię do ciebie. -Dodałam bardziej podniesionym głosem.
-Bo widzisz, taki już jestem że mało mnie obchodzą tacy ludzie jak ty, mali, słabi. Nie zwracam na nich uwagi, bo są nikim. -Powiedział to bezbarwnym tonem. Co za pacan. Zadufany gnojek. W tej chwili zadzwonił dzwonek. Obdarowałam go lodowatym spojrzeniem i wyszłam z klasy. Zaraz za mną wyleciała ta dziewczyna z którą rozmawiałam na lekcji i zalał mnie ocean pytań o Justinie. Zaproponowała że pójdziemy na stołówkę i tam porozmawiamy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz