niedziela, 7 grudnia 2014

As long as you love me 5


Stołówka była bardzo zatłoczona. Obiady były wydawane tu dopiero w godzinach lunch'u a tym czasem młodzież spędzała tu czas na czytaniu książek, rozmawianiu, żartowaniu, odrabianiu zadań domowych, albo po prostu czekali na kolejne lekcje. Niemal wszystkie stoliki były pozajmowane, a było ich naprawdę sporo, stołówka była ogromna. Mia, bo tak właśnie nazywała się dziewczyna, którą poznałam na lekcji, zaprowadziła mnie do stoliku pod oknem gdzie czekała reszta jej przyjaciół. Czułam się mega nieswojo. Nie byłam dobra w nawiązywaniu nowych znajomości, a tu przecież nikogo nie znałam. Usiadłam skraju i oparłam się o niebieski, okrągły stolik.
-Poznajcie Selene -powiedziała uradowana dziewczyna podskakując i klaszcząc w ręce. -Jest nowa.   -dodała.
-Jestem Finnick, miło mi cię poznać Sell -powiedział chłopak siedzący z brzegu. Miał bardzo przyjemny głos, taki męski. Był wysokim brunetem z niebieskimi oczami. Biło od niego ciepło. Wydawał się byś sympatyczny.
-Heej, mi też- uśmiechnęłam się w stronę chłopaka. Obok niego siedziała Katie, Nick, Charlie, Alice i Jon. Nie mogę ich ocenić, bo za mało ich znam ale wyglądają na całkiem fajnych ludzi.
-To prawda że ty ... no wiesz, Justinowi?-powiedziała zaciekawiona dziewczyna w krótko ściętych czarnych włosach. Była to Alice siedząca obok Charli'ego.
-To nic takiego. Nie rozumiem czemu was to tak bardzo dziwi.- powiedziałam. Na pewno każdy miał taką sytuację i nie mógł powstrzymać swoich emocji...
-Nic nie rozumiesz Sell- powiedziała Mia spoglądając uważnie na mnie. -Posłuchaj... Justin jest taką osobą w tej szkole, że każdy się go boi. Chodzi z tą swoją bandą. Wszystkich dookoła straszą. Uważają się za takich jakby panów tej szkoły.
-Pff-wyplułam wodę nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Co za debilizm...-No mów mów -powiedziałam przepraszającym tonem.
-Niektórzy mówią, że Justin kiedyś był inny. Był normalnym chłopakiem, który nie zabił by nawet komara. W jego życiu musiało coś się wydarzyć bo momentalnie się w sobie zamkną i stworzył wokół siebie taką jakby skorupę. Niektórzy goście mają problem stawić się oko, w oko z nim, a ty to zrobiłaś z taką łatwością. Jest to nielada wyczyn.
- Błazenada. - skomentowałam krótko. Mia uniosła wysoko brwi i zamruczała coś pod nosem.-Nie będę pozwalała żeby jakiś zarozumiały gnojek mi ubliżał- dodałam z dumnym uśmiechem. Chłopcy się zaśmiali.
     Lekcje mijały szybko. Postanowiłam trzymać się z tą grupką. Nie byli tacy źli. Jedyne co mnie krępowało to to, że Finnick strasznie mi się przyglądał. Po szkole pojechałam wraz z całą paczką Mii na pobliską plażę. Chłopcy bardzo się wygłupiali, my siedziałyśmy na kocach. Było dość zimno... na pewno nie czas na kąpiel w morzu. Gdy przyszłam do domu było około 18;30. Drzwi były otwarte wiec mama musiała być już w domu. Od samych drzwi poczułam jakiś przyjemny zapach. Weszłam do kuchni, na stole stało naczynie z pieczenią. Muszę przyznać, że dobrze gotowała, no ale oczywiście nikt nie zastąpi babci Tessi.
-Cieszę się że jesteś- Mama weszła do kuchni i ciepło się do mnie uśmiechnęła.
-Kto to będzie?-zapytałam z posępną miną.
-Już jest, w salonie. Tylko proszę bądź miła i daj mi to wyjaśnić.-powiedziała trochę niepewnie. Tak jak by się bała że wyrzucę tego kogoś z domu. Może to i słusznie ? Ruszyłam niepewnym krokiem za mamą. W salonie siedział wysoki szczupły brunet. Zamarłam.
-Kim on jest -wycedziłam przez zęby lodowatym głosem.
-Miałaś być miła...- jęknęła mama
-Kim on do cholery jest !-wrzasnęłam w kierunku mamy. Mężczyzna siedzący na kanapie się wzdrygną.
-Nie podnoś na mnie głosu!. To jest George.. -opowiedziała natychmiast mama.
-Jak możesz... - powiedziałam drżącym głosem a do oczu napłynęły mi łzy.
-Selena... daj mi to wytłumaczyć..- powiedziała mama. W tej chwili wstał ten facet i podszedł do mamy. Objął ją w pasie. Myślałam że zrzygam mu się zaraz na lśniące czarne lakierki. Skierowałam się do schodów. Matka złapała mnie za rękę.
-Poczekaj... -powiedziała błagalnym tonem.
-Puszczaj mnie !- warknęłam i pobiegłam na górę do swojego małego pokoju. Matka odwróciła się do Georg'a i wtuliła się w jego niebieską bawełnianą koszulę. Z policzka spłynęło jej parę łez, które natychmiast wsiąknęły w materiał koszuli.
  Zatrzasnęłam za sobą drzwi i osunęłam się po nich aż upadłam na ziemię. W tej chwili zalałam się łzami. W mojej głowie trwała jakaś wichura myśli. Czemu ona próbuje zastąpić tatę jakimś facetem, przecież on ją kochał, byliśmy tacy szczęśliwi. Czułam się tak fatalnie. To był chyba najgorszy dzień w moim życiu zaraz po tym jak umarł mój tato i Alicja. Moje życie przez ostatnie 7 lat przypominało Horror. Matka od tego czasu nigdy nie wykazywała się jakimś wielkim zainteresowaniem moją osobą. Nie było jej ani razu przy tym jak budziłam się w środku nocy z krzykiem i z płaczem gdy śniła mi się ta okropna noc. Może dlatego tak wiele straciła w moich oczach. Trudno było nazywać mi ją matka. Moja prawdziwa rodzina umarła.
   Po jakiś 2 godzinach doszłam do siebie. Byłam wyczerpana całym dniem. Wzięłam gorącą kąpiel i spakowałam książki na jutro. Boje się tej szkoły. Właśnie przyszedł do mnie sms.
-haha, o kurde-prychychnęłam śmiechem. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Finnick W."
-"słodkich snów Sell :) "- Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Jeśli tak życzą sobie wszyscy ludzie w tej okolicy to fajnie. Tam skąd pochodziłam ludzie nie byli aż tak życzliwi. Moje pokolenie tam to była banda przyspawanych do internetu, otępiałych od przestymulowania idiotów którzy zamiast przeżywać  cokolwiek, myślą tylko jak o tym poinformować innych. Tu ludzie wydaja się bardziej pozytywni. Czekajcie... nie chwalmy tak San Mateo bo przecież tutaj mieszka Justin a on zdecydowanie nie należy do osób które są choć troszkę uprzejme.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz