***
Był poniedziałek. Wstałam z łóżka, zaciągnęłam na siebie obcisłe jeansy, jakiś stary, biały sweter i bordowy komin. Nie jadłam śniadania, tylko chwyciłam deskorolkę, wybiegłam z domu, rozpędziłam się po czym rzuciłam ją i wskoczyłam na nią. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Przy wejściu do szkoły czekała na mnie uradowana Mia.
-Seel ! szybko- zawołała do mnie i gdy już byłam koło niej mocno mnie uściskała.
-Dobra, dobra. Wpuść mnie- zrobiłam kwaśną miną po czym się zaśmiałam. Ona przewróciła teatralnie oczami i wyszczerzyła w moim kierunki swoje lśniąco białe zęby.
-Nie zgadniesz kto zaprosił mnie do kina ! - krzyknęła uradowana.
- Hymm no niech zgadnę... Ten twój romeo David ?- powiedziałam z udawanym znudzeniem,po czym odwzajemniłam jej uśmiech.
- Haha tak!-klasnęła w ręce. Chyba nigdy nie widziałam jej takiej wesołej.
Siłowałam się chwilę z szafką na książki. Gdy w końcu udało mi się ją z trudem otworzyć, jej drzwiczki uderzyły o moją twarz. BOLAŁO. Kilka osób stojących obok zaczęło się śmiać a ja zmroziłam ich spojrzeniem.
-Mia, mam czerwony ślad na czole ? -zapytałam. Dziewczyna nie odpowiadała. Była wpatrzona przed siebie. -Halooo !!-pomachałam jej przed oczami.
-co, co. -powiedziała w końcu zdezorientowana Mia. -Patrz na nich. -pokazała mi ruchem twarzy na prost. Po drugiej stronie korytarza stała jakaś dziewczyna którą obejmował chłopak. Był to David, jedną ręką był oparty o ścianę a druga ręka spoczywała na jej biodrze. Miał pochyloną głowę. Dziewczyna trzymała jedną rękę na jego ramieniu a drugą przeczesywała jego ciemną czuprynę.
- Izabella.- powiedziała krótko. Jej głos już nie był taki wesoły jak na początku. -Ta zdzira przystawia się do mojego David'ka- powiedziała, a jej kąciki ust uniosły się zabawnie do góry.
-Łoo. Mia, nie znałam cię od tej strony. -spojrzałam rozbawiona na przyjaciółkę.
-Bella, to taka laska, która myśli że wszystkich może mieć itd. Prowokuje każdego. Nadaje się tylko do komentowania. - powiedziała teraz już bez uśmiechu, ciągle wpatrując się w przytulającą się parę. -Pusta - dodała.
- Niee. Po prostu David to jej nowa zabawka.-krzywo się uśmiechnęła. Izabella w tej chwili się na nas popatrzyła. Chyba zauważyła, że od dłuższego czasu ją komentujemy. Szybko odwróciłyśmy się w stronę szafek i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Głupio to musiało wyglądać co ? -zawołałam rozbawiona.
-No napewo -odparła Mia wplatając słowa w śmiech.
***
Lekcje mijały szybko. Mia była trochę przygnębiona tym zdarzeniem rano. Próbowałam ją rozśmieszyć opowiadając jakieś głupie historyjki o mnie. Zawsze kładła się ze śmiechu, wyśmiewając moją niezdarność a tym razem to nie pomagało. W końcu za proponowałam zakupy, które Mia tak uwielbiała, ja natomiast nienawidziłam tego robić. Łażenie bez celu po sklepach i przeglądanie szmat. Bez sensu. Nawet na to znalazła jakąś słabą wymówkę.
-Dobra Mia słuchaj. -powiedziałam stanowczo zachodząc jej drogę. - Przestań się tak przejmować. Przecież to ty idziesz z nim na randkę a nie "Zimna". -"zimna", tak nazwałyśmy Izabellę, podczas jednej z lekcji, kiedy Mia wymyślała strategię na Davida.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz ?!
-taa.-Odparła. Nie miałam do końca pewności czy jest ona świadoma tego co powiedziała. - Ej, w sobotę jest impreza na Blands Boo. Charlie i John mówili że będą...
-Nooo i... ? - powiedziałam z nutką nadziei, że Mia w końcu zaczęła łączyć się z światem.
-No i będzie też David. - teraz na jej twarzy pojawił się głupi uśmiech.
-Pff, wiedziałam... Jesteś nienormalna wiesz ? -zaśmiałam się razem z Mią. Naszą rozmowę przerwało odchrząknięcie chłopaka. No jasne. Justin. Odwróciłam się i zobaczyłam go opartego o ścianę. Od razu zszedł ze mnie uśmiech i pojawił się kwaśny wyraz twarzy.
-Widzę, ze bardzo cieszysz się na mój widok. Wspaniale- powiedział ironicznie chłopak z dumnym uśmiechem.
-Masz racje, skacze z radości.- posłałam mu złośliwe spojrzenie.
-Dobrze słyszałem? wybieracie się na wyścigi w sobotę ? - powiedział sucho.

-Sell. To był tylko mały sprawdzian - powiedział przemiłym głosem klepiąc mnie po ramieniu. Natychmiast się od niego odsunęłam.
-łoo czekaj. - powiedziałam i zrobiłam następne kroki oddalając się od niego. -muszę zachować dystans bo zarażę się debilizmem.
-Tobie to już chyba nie grozi. Osiągnęłaś sam szczyt. - Powiedział złośliwie a z jego twarzy nie schodził uśmiech. W tedy spojrzałam na Mie która jak zawsze udawała że jej nie ma gdy w pobliżu był Justin. - Ale do rzeczy.- powiedział stanowczo. - Macie zamiar przyjść na wyścigi tak? -wybuchną śmiechem
-Nie twój interes- warknęłam w jego stronę.

-Co ty nie powiesz.. - czułam jak teraz ja przegrywam. Myśl ! myśl Selena co może go zaboleć.. Miedzy nami panowała cisza. W końcu odwróciłam się napięcie i ruszyłam w przeciwnym kierunku, ciągnąc Mie za rękę.