środa, 10 grudnia 2014

As long as you love me 6


    Jesienne ponure dni przyprawiały mnie o mdłości. Ta cała sytuacja z mamą doprowadzała mnie do szału. George bywał u nas coraz częściej. W San Mateo czułam się okropnie. Jedyną osobą, z którą mogłam normalnie porozmawiać i się zwierzyć była Mia. Bardzo się ze sobą zżyłyśmy, naprawdę ją polubiłam. Z Justinem wymieniamy pogardliwe spojrzenia i od czasu do czasu rzucimy jakimś chamskim tekstem. Nienawidzę go całym sercem, zaraz po nim jest mama. Koszmary nocne zaczęły powtarzać się coraz częściej. Miesiąc dobiegał końca, udało mi się załatwić prace w pobliskim barze "Santos" był całkiem okej. Chciałam uzbierać trochę kasy na wyjazd do babci. Dawno jej nie widziałam, chciałabym zostać u niej na weekend. Mamy o nic prosić nie będę.
                                                                     ***
    Był poniedziałek. Wstałam z łóżka, zaciągnęłam na siebie obcisłe jeansy, jakiś stary, biały sweter i bordowy komin. Nie jadłam śniadania, tylko chwyciłam deskorolkę, wybiegłam z domu, rozpędziłam się po czym rzuciłam ją i wskoczyłam na nią. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Przy wejściu do szkoły czekała na mnie uradowana Mia. 
-Seel ! szybko- zawołała do mnie i gdy już byłam koło niej mocno mnie uściskała.
-Dobra, dobra. Wpuść mnie- zrobiłam kwaśną miną po czym się zaśmiałam. Ona przewróciła teatralnie oczami i wyszczerzyła w moim kierunki swoje lśniąco białe zęby. 
-Nie zgadniesz kto zaprosił mnie do kina ! - krzyknęła uradowana.
- Hymm no niech zgadnę... Ten twój romeo David ?- powiedziałam z udawanym znudzeniem,po czym odwzajemniłam jej uśmiech.
- Haha tak!-klasnęła w ręce. Chyba nigdy nie widziałam jej takiej wesołej. 

   Siłowałam się chwilę z szafką na książki. Gdy w końcu udało mi się ją z trudem otworzyć, jej drzwiczki uderzyły o moją twarz. BOLAŁO.  Kilka osób stojących obok zaczęło się śmiać a ja zmroziłam ich spojrzeniem. 
-Mia, mam czerwony ślad na czole ? -zapytałam. Dziewczyna nie odpowiadała. Była wpatrzona przed siebie. -Halooo !!-pomachałam jej przed oczami.
-co, co. -powiedziała w końcu zdezorientowana Mia. -Patrz na nich. -pokazała mi ruchem twarzy na prost. Po drugiej stronie korytarza stała jakaś dziewczyna którą obejmował chłopak. Był to David, jedną ręką był oparty o ścianę a druga ręka spoczywała na jej biodrze. Miał pochyloną głowę. Dziewczyna trzymała jedną rękę na jego ramieniu a drugą przeczesywała jego ciemną czuprynę.
-Kto to? -zapytałam posępnym głosem Mie,
- Izabella.- powiedziała krótko. Jej głos już nie był taki wesoły jak na początku. -Ta zdzira przystawia się do mojego David'ka- powiedziała, a jej kąciki ust uniosły się zabawnie do góry.
-Łoo. Mia, nie znałam cię od tej strony. -spojrzałam rozbawiona na przyjaciółkę.
-Bella, to taka laska, która myśli że wszystkich może mieć itd. Prowokuje każdego. Nadaje się tylko do komentowania. - powiedziała teraz już bez uśmiechu, ciągle wpatrując się w przytulającą się parę. -Pusta - dodała.
- Myślisz, że są razem? 
- Niee. Po prostu David to jej nowa zabawka.-krzywo się uśmiechnęła. Izabella w tej chwili się na nas popatrzyła. Chyba zauważyła, że od dłuższego czasu ją komentujemy. Szybko odwróciłyśmy się w stronę szafek i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. 
- Głupio to musiało wyglądać co ? -zawołałam rozbawiona. 
-No napewo -odparła Mia wplatając słowa w śmiech.
                                                                    ***
 Lekcje mijały szybko. Mia była trochę przygnębiona tym zdarzeniem rano. Próbowałam ją rozśmieszyć opowiadając jakieś głupie historyjki o mnie. Zawsze kładła się ze śmiechu, wyśmiewając moją niezdarność a tym razem to nie pomagało. W końcu za proponowałam zakupy, które Mia tak uwielbiała, ja natomiast nienawidziłam tego robić. Łażenie bez celu po sklepach i przeglądanie szmat. Bez sensu. Nawet na to znalazła jakąś słabą wymówkę. 
-Dobra Mia słuchaj. -powiedziałam stanowczo zachodząc jej drogę. - Przestań się tak przejmować. Przecież to ty idziesz z nim na randkę a nie "Zimna". -"zimna", tak nazwałyśmy Izabellę, podczas jednej z lekcji, kiedy Mia wymyślała strategię na Davida. 
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz ?! 
-taa.-Odparła. Nie miałam do końca pewności czy jest ona świadoma tego co powiedziała. - Ej, w sobotę jest impreza na Blands Boo. Charlie i John mówili że będą... 
-Nooo i... ? - powiedziałam z nutką nadziei, że Mia w końcu zaczęła łączyć się z światem.
-No i będzie też David. - teraz na jej twarzy pojawił się głupi uśmiech.
-Pff, wiedziałam... Jesteś nienormalna wiesz ? -zaśmiałam się razem z Mią. Naszą rozmowę przerwało odchrząknięcie chłopaka. No jasne. Justin. Odwróciłam się i zobaczyłam go opartego o ścianę. Od razu zszedł ze mnie uśmiech i pojawił się kwaśny wyraz twarzy. 
-Widzę, ze bardzo cieszysz się na mój widok. Wspaniale- powiedział ironicznie chłopak z dumnym uśmiechem.
-Masz racje, skacze z radości.- posłałam mu złośliwe spojrzenie. 
-Dobrze słyszałem? wybieracie się na wyścigi w sobotę ? - powiedział sucho. 
-Czekaj, czekaj. Podsłuchiwałeś ? a gdzie te twoje maniery, na których ci tak bardzo zawsze u mnie zależy? -Powiedziałam tryumfalnie. 
-Sell. To był tylko mały sprawdzian - powiedział przemiłym głosem klepiąc mnie po ramieniu. Natychmiast się od niego odsunęłam. 
-łoo czekaj. - powiedziałam i zrobiłam następne kroki oddalając się od niego. -muszę zachować dystans bo zarażę się debilizmem. 
-Tobie to już chyba nie grozi. Osiągnęłaś sam szczyt. - Powiedział złośliwie a z jego twarzy nie schodził uśmiech. W tedy spojrzałam na Mie która jak zawsze udawała że jej nie ma gdy w pobliżu był Justin. - Ale do rzeczy.- powiedział stanowczo. - Macie zamiar przyjść na wyścigi tak? -wybuchną śmiechem
-Nie twój interes- warknęłam w jego stronę. 
-Nie radze.- szeroko się uśmiechną.- To... -zmierzył mnie wzrokiem- nie jest impreza dla takich dziewczyn jak ty.- oblizał usta a na jego twarzy pojawił się napis "wygrałem" 
-Co ty nie powiesz.. - czułam jak teraz ja przegrywam. Myśl ! myśl  Selena co może go zaboleć.. Miedzy nami panowała cisza. W końcu odwróciłam się napięcie i ruszyłam w przeciwnym kierunku, ciągnąc  Mie za rękę.

niedziela, 7 grudnia 2014

As long as you love me 5


Stołówka była bardzo zatłoczona. Obiady były wydawane tu dopiero w godzinach lunch'u a tym czasem młodzież spędzała tu czas na czytaniu książek, rozmawianiu, żartowaniu, odrabianiu zadań domowych, albo po prostu czekali na kolejne lekcje. Niemal wszystkie stoliki były pozajmowane, a było ich naprawdę sporo, stołówka była ogromna. Mia, bo tak właśnie nazywała się dziewczyna, którą poznałam na lekcji, zaprowadziła mnie do stoliku pod oknem gdzie czekała reszta jej przyjaciół. Czułam się mega nieswojo. Nie byłam dobra w nawiązywaniu nowych znajomości, a tu przecież nikogo nie znałam. Usiadłam skraju i oparłam się o niebieski, okrągły stolik.
-Poznajcie Selene -powiedziała uradowana dziewczyna podskakując i klaszcząc w ręce. -Jest nowa.   -dodała.
-Jestem Finnick, miło mi cię poznać Sell -powiedział chłopak siedzący z brzegu. Miał bardzo przyjemny głos, taki męski. Był wysokim brunetem z niebieskimi oczami. Biło od niego ciepło. Wydawał się byś sympatyczny.
-Heej, mi też- uśmiechnęłam się w stronę chłopaka. Obok niego siedziała Katie, Nick, Charlie, Alice i Jon. Nie mogę ich ocenić, bo za mało ich znam ale wyglądają na całkiem fajnych ludzi.
-To prawda że ty ... no wiesz, Justinowi?-powiedziała zaciekawiona dziewczyna w krótko ściętych czarnych włosach. Była to Alice siedząca obok Charli'ego.
-To nic takiego. Nie rozumiem czemu was to tak bardzo dziwi.- powiedziałam. Na pewno każdy miał taką sytuację i nie mógł powstrzymać swoich emocji...
-Nic nie rozumiesz Sell- powiedziała Mia spoglądając uważnie na mnie. -Posłuchaj... Justin jest taką osobą w tej szkole, że każdy się go boi. Chodzi z tą swoją bandą. Wszystkich dookoła straszą. Uważają się za takich jakby panów tej szkoły.
-Pff-wyplułam wodę nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Co za debilizm...-No mów mów -powiedziałam przepraszającym tonem.
-Niektórzy mówią, że Justin kiedyś był inny. Był normalnym chłopakiem, który nie zabił by nawet komara. W jego życiu musiało coś się wydarzyć bo momentalnie się w sobie zamkną i stworzył wokół siebie taką jakby skorupę. Niektórzy goście mają problem stawić się oko, w oko z nim, a ty to zrobiłaś z taką łatwością. Jest to nielada wyczyn.
- Błazenada. - skomentowałam krótko. Mia uniosła wysoko brwi i zamruczała coś pod nosem.-Nie będę pozwalała żeby jakiś zarozumiały gnojek mi ubliżał- dodałam z dumnym uśmiechem. Chłopcy się zaśmiali.
     Lekcje mijały szybko. Postanowiłam trzymać się z tą grupką. Nie byli tacy źli. Jedyne co mnie krępowało to to, że Finnick strasznie mi się przyglądał. Po szkole pojechałam wraz z całą paczką Mii na pobliską plażę. Chłopcy bardzo się wygłupiali, my siedziałyśmy na kocach. Było dość zimno... na pewno nie czas na kąpiel w morzu. Gdy przyszłam do domu było około 18;30. Drzwi były otwarte wiec mama musiała być już w domu. Od samych drzwi poczułam jakiś przyjemny zapach. Weszłam do kuchni, na stole stało naczynie z pieczenią. Muszę przyznać, że dobrze gotowała, no ale oczywiście nikt nie zastąpi babci Tessi.
-Cieszę się że jesteś- Mama weszła do kuchni i ciepło się do mnie uśmiechnęła.
-Kto to będzie?-zapytałam z posępną miną.
-Już jest, w salonie. Tylko proszę bądź miła i daj mi to wyjaśnić.-powiedziała trochę niepewnie. Tak jak by się bała że wyrzucę tego kogoś z domu. Może to i słusznie ? Ruszyłam niepewnym krokiem za mamą. W salonie siedział wysoki szczupły brunet. Zamarłam.
-Kim on jest -wycedziłam przez zęby lodowatym głosem.
-Miałaś być miła...- jęknęła mama
-Kim on do cholery jest !-wrzasnęłam w kierunku mamy. Mężczyzna siedzący na kanapie się wzdrygną.
-Nie podnoś na mnie głosu!. To jest George.. -opowiedziała natychmiast mama.
-Jak możesz... - powiedziałam drżącym głosem a do oczu napłynęły mi łzy.
-Selena... daj mi to wytłumaczyć..- powiedziała mama. W tej chwili wstał ten facet i podszedł do mamy. Objął ją w pasie. Myślałam że zrzygam mu się zaraz na lśniące czarne lakierki. Skierowałam się do schodów. Matka złapała mnie za rękę.
-Poczekaj... -powiedziała błagalnym tonem.
-Puszczaj mnie !- warknęłam i pobiegłam na górę do swojego małego pokoju. Matka odwróciła się do Georg'a i wtuliła się w jego niebieską bawełnianą koszulę. Z policzka spłynęło jej parę łez, które natychmiast wsiąknęły w materiał koszuli.
  Zatrzasnęłam za sobą drzwi i osunęłam się po nich aż upadłam na ziemię. W tej chwili zalałam się łzami. W mojej głowie trwała jakaś wichura myśli. Czemu ona próbuje zastąpić tatę jakimś facetem, przecież on ją kochał, byliśmy tacy szczęśliwi. Czułam się tak fatalnie. To był chyba najgorszy dzień w moim życiu zaraz po tym jak umarł mój tato i Alicja. Moje życie przez ostatnie 7 lat przypominało Horror. Matka od tego czasu nigdy nie wykazywała się jakimś wielkim zainteresowaniem moją osobą. Nie było jej ani razu przy tym jak budziłam się w środku nocy z krzykiem i z płaczem gdy śniła mi się ta okropna noc. Może dlatego tak wiele straciła w moich oczach. Trudno było nazywać mi ją matka. Moja prawdziwa rodzina umarła.
   Po jakiś 2 godzinach doszłam do siebie. Byłam wyczerpana całym dniem. Wzięłam gorącą kąpiel i spakowałam książki na jutro. Boje się tej szkoły. Właśnie przyszedł do mnie sms.
-haha, o kurde-prychychnęłam śmiechem. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Finnick W."
-"słodkich snów Sell :) "- Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Jeśli tak życzą sobie wszyscy ludzie w tej okolicy to fajnie. Tam skąd pochodziłam ludzie nie byli aż tak życzliwi. Moje pokolenie tam to była banda przyspawanych do internetu, otępiałych od przestymulowania idiotów którzy zamiast przeżywać  cokolwiek, myślą tylko jak o tym poinformować innych. Tu ludzie wydaja się bardziej pozytywni. Czekajcie... nie chwalmy tak San Mateo bo przecież tutaj mieszka Justin a on zdecydowanie nie należy do osób które są choć troszkę uprzejme.


czwartek, 4 grudnia 2014

As long as you love me 4

Dobra. No to dzisiaj ten pierwszy dzień nauki. Gdy zeszłam na dół aby zjeść śniadanie mamy już nie było, zostawiła mi tylko list na stole;

"Musiałam wyjść wcześniej i pozałatwiać kilka spraw. Dzisiaj zjemy kolacje z bardzo ważną osobą dla mnie, proszę bądź w domu..."
Przeczytałam tylko pierwsze zdania. Ciekawe kogo przyprowadzi, nową koleżankę? sąsiadów? szefa?.. a może jakiegoś faceta?. Na tą myśl zrobiło mi się nie dobrze. Zgniotłam list w kulkę i wyrzuciłam do kosza. Nasypałam do miski płatki śniadaniowe i zalałam zimnym mlekiem. Tak zaczął się mój dzień.
8;55
Spojrzałam w górę. Wielkie mury szkoły. Co za przykry widok. Leniwie weszłam do środka. W moich uszach zaczął rozbrzmiewać szkolny gwar. Poczułam na sobie spojrzenia osób stojących przy ścianach. Szłam wzdłuż korytarza szukając swojej szafki. Mijali mnie przeróżni ludzie, po korytarzu latał jakiś niski chłopak i robił mnóstwo zdjęć (ja sama mam chyba z 10), w kącie obściskiwała się czarnoskóra para, z naprzeciwka nadchodziło 3 nadętych chłopaków w bejsbolówkach, przypuszczam że grają oni w drużynie szkolnej. Za nimi podążały 2 dziewczyny strasznie skąpo ubrane, dla porównania ja byłam w zwykłych jeansach i w swetrze brak jakiegokolwiek makijażu.
-Ała!-krzyknęłam.- Jak chodzisz idioto!-wrzasnęłam na chłopaka który spowodował mój upadek. On popchał mnie na ścianę i się do mnie zbliżył. Zaraz... poznaje go, to ten debil przez którego musiałam zmieniać sukienkę na weselu mojej ciotki. -Puszczaj mnie!- próbowałam się wyrwać.
-O proszę... kogo mu ty mamy... Myślałem że dałem ci odpowiednią lekcje kultury przy ostatnim spotkaniu.-powiedział, a raczej wycedził przez zęby wysoki ciemny blondyn.
-Ta jasne.
-Wiesz może co masz teraz zrobić ? pamiętasz?-powiedział z krzywym uśmiechem. -Mogę ci przypomnieć. 3 magiczne słowa...
-Po moim trupie! -W tej chwili splunęłam mu w twarz. Boże, to była chyba najgłupsza rzecz jaką mogłam kiedy kolwiek zrobić. Pożałowałam tego, ale przecież nie będę go przepraszała. Wykorzystując jego chwilowy stan niedowierzania, prześliznęłam się między jego rękami i popędziłam prosto, jak najdalej od niego.Gdy uznałam że teren był już czysty postanowiłam odszukać swoją klasę, do pierwszej lekcji miałam jeszcze 20 min, lekcje tu zaczynały się nieco później niż wszędzie. Pierwszą lekcją była lekcja J. Angielskiego z moim wychowawcą.
o godzinie 9;30 weszliśmy do klasy. Na pierwszy rzut oka było tu może około 30 osób. Zajęłam miejsce na końcu klasy w środkowym rzędzie. Idealnie by móc się ukryć przed nauczycielem.
-Pssst. Ej!
Usłyszałam jakieś odgłosy. Rozejrzałam się po klasie aby odnaleźć źródło tych dźwięków.
-Tutaj jestem-szepnęła dziewczyna z mocno pokręconymi włosami.
-Coś nie tak?
-Jak to zrobiłaś?-zapytała tajemnicza osoba.
-No ale co?. -opowiedziałam. Kompletnie nie wiedziałam o co jej chodzi. Co ja mogłam zrobić jestem w tej szkole dopiero niecałą godzinę. Trochę zaczęłam się bać gdy zobaczyłam w jaki sposób się na mnie patrzy. Oczy mało jej nie wyszły jak to się mówi z "orbit"
-No wiesz. Jesteś tą dziewczyną która postawiła się Justinowi Nie ? Jak to zrobiłaś?-opowiedziała szybko dziewczyna siedząca w sąsiedniej ławce.
-Co za Justin? -głupkowato się na nią popatrzyłam.
- No a komu naplułaś na twarz? -w jej głosie dało wyczuć się napięcie oraz podniecenie.
-Aaa.- odparłam krótko. No fakt nawet nie wiedziałam jak on ma na imię. -No ale... co w tym takiego dziwnego ? wkurzył mnie po prostu.
-Co ty gadasz... -Dziewczyna pokręciła głową.-To przecież JUSTIN. -Nie wiedziałam o co jej chodzi. Szybko stwierdziłam że jest jakąś wariatką. W tym momencie do klasy wszedł on. Justin. Poczułam ucisk w brzuchu. Nie dość że chodzimy razem do szkoły to jeszcze na dodatek do jednej klasy. Tylko nie to, on mnie zaraz zabije. Przez moją głowę przeleciała masa myśli. W duszy zaczęłam panikować.
-To miłe że, postanowiłeś zaszczycić nas swoją obecnością panie Bieber-Powiedział sarkastycznym tonem Profesor.
-Ohh... jak bym mógł przegapić lekcję z panem. Ma pan naprawdę cudowny dar usypiania. -Odpowiedział równie ironiczne z przesłodzonym głosem. Klasa wuchnęła śmiechem. Nawet nie spojrzał na nauczyciela. Po prostu szedł. Kierował się na koniec klasy. Poczułam jak skurcza mi się żołądek. Chłopak mijając moją ławkę przesuną palcami wzdłuż jej prawej krawędzi. Miał kamienny wyraz twarzy. Zgodnie z moimi największymi obawami, zają miejsce tuż za mną. Mało tego. Przysuną ławkę tak blisko że nie dałabym rady odsunąć krzesła. Poczułam jego oddech.
-Na co się gapisz?. -Do mojego ucha doleciał zimny jak lód głos chłopaka. Słowa te, były przez niego kierowane do nowo poznanej przezemnie dziewczyny. Ona natychmiast odwróciła głowę i się wyprostowała. Wkurzyło mnie to, za kogo on się uważa. Przez całą lekcję byłam spięta. Nie odwróciłam się. W końcu jednak chłopak zwrócił się do mnie. Przysuną się jak najbliżej tylko mógł i odchylił mi włosy z lewego ucha.
-Wciąż czekam na przeprosiny.-szepną spokojnie.
-BO CO?!-warknęłam cicho i odsunęłam się od niego.
-Noo, widzę że wróciła ci odwaga.-zaśmiał się kpiąco.
-Wcale jej nie straciłam.
-Uciekłaś, stchórzyłaś.-powiedział. W tym momencie odwróciłam się w jego stronę. Wyraz twarzy był bardzo poważny, zęby zaciśnięte a z jego oczu bił jad. Patrzył się prosto na mnie.
-Za kogo ty się uważasz ?!-powiedziałam to tak groźnie jak tylko umiałam. On popatrzył się w okno, nie zmieniając wyrazu twarzy, Poczułam ulgę gdy oderwał odemnie to przeraźliwe spojrzenie. -Mówię do ciebie. -Dodałam bardziej podniesionym głosem.
-Bo widzisz, taki już jestem że mało mnie obchodzą tacy ludzie jak ty, mali, słabi. Nie zwracam na nich uwagi, bo są nikim. -Powiedział to bezbarwnym tonem. Co za pacan. Zadufany gnojek. W tej chwili zadzwonił dzwonek. Obdarowałam go lodowatym spojrzeniem i wyszłam z klasy. Zaraz za mną wyleciała ta dziewczyna z którą rozmawiałam na lekcji i zalał mnie ocean pytań o Justinie. Zaproponowała że pójdziemy na stołówkę i tam porozmawiamy.


środa, 3 grudnia 2014

As long as you love me 3


Obudziłam się około 9. Zeszłam na dół do kuchni, moi dziadkowie siedzieli przy stole, babcia smarowała ciemny chleb dużą ilością masła, zawsze mnie to obrzydzało gdy u niej mieszkałam, nienawidzę masła. Teraz budzi to we mnie miłe wspomnienie, może dlatego że tak bardzo za nią tęsknie.  Mama stała przy kuchence i robiła jajecznice. Koło babci było przygotowane miejsce dla mnie, usiadłam. Przy śniadaniu tak jak kiedyś dziadek rzucał żartami z porannej gazety, zawsze śmiałam się do łez mimo że były one tak suche. Ciągle zmieniał głos, akcentował.. nadawał by się do kabaretu. Mama i babcia zaczęły prowadzić żywą rozmowę na temat dekoracji weselnych, ja nie miałam jakoś ochoty wracać myślami do wczorajszego dnia, nie wspominam go zbyt dobrze, dlatego tez odłożyłam talerz do zlewu i skierowałam się ku białym drewnianym schodom prowadzącym na górę. Niestety dziadkowie wyjeżdżali dzisiaj popołudniu, tak bardzo nie chciałam się z nimi rozstawać. Dzięki babci chociaż przez chwile poczułam że nie jestem
w tym domu sama. Tak bardzo chciałabym z nimi pojechać. Naprawdę długo się z nimi żegnałam.
-Trzymaj się kruszynko- Powiedział dziadek puszczając objecie i wsiadając do auta. Jak zwykle babcia musiała się rozpłakać. Mi samej trudno było powstrzymywać łzy.
-Tylko dzwoń często kochanie! -powiedziała ciepłym i łagodnym głosem babcia. Dziadek odjechał. Poczułam się jakby razem z nimi odjechała część mnie. Odwróciłam się i posłałam mamie zimne spojrzenie.
-O co ci chodzi... -Powiedziała patrząc na mnie z wyrzutami.
-Jak ci się przyjęcie podobało ? nawet nie zauważyłaś ze zniknęłam prawda?-Gniewnie na nią spojrzałam i ruszyłam do domu. Mama otworzyła usta i najwyraźniej nie wiedziała co powiedzieć.
-Sel... poczekaj- zawołała za mną. Nie miałam zamiaru się odwracać.
Przyszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Przez myśl przebiegł mi wczorajszy ślub, mamę bawiącą się w najlepsze, ta dziwna sytuacja z chłopakiem oraz to że jutro zaczyna się nowy rok szkolny. Nowi ludzie, nowe środowisko. Poczułam że przeszedł mnie dreszcz, nie wiem dlaczego. Przecież wcale się nie bałam, nawet nie obchodziło mnie to za bardzo. Przecież nic mnie nie obchodzi. Kiedyś gdy wchodziłam do pomieszczenia zastanawiałam się czy obecni tam mnie polubią, dziś wchodzę i zastanawiam się czy to ja ich będę lubić. Jeszcze kilka wspomnień taty i Alicji. Doszłam do wniosku że będę prowadzić żałobę całe życie.
1 wrzeńsnia
Jak to ja, musiałam się oczywiście spóźnić. No bo jak by inaczej. Doszłam do klasy 2e. Po przemowie dyrektorki było spotkanie z wychowawcami.
-Boże święty gdzie ja mam klasę-Obleciał mnie strach. Musze szybko znaleźć jakiegoś nauczyciela..
-Przepraszam bardzo... gdzie znajdę klasę wychowawcy 2e?-zapytałam pierwszą lepszą osobę. Ona na to wybuchła śmiechem. Nie wiedziałam o co chodzi, dziwne.
-Co cię tak rozśmieszyło?-zapytałam z podniesionym głosem. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem i bez słowa zniknęła w tłumie. Na korytarzu było coraz mniej ludzi. -No pięknie -Pomyślałam. W tedy zauwarzyłam kobietę. Szybko do niej podeszłam.
-Przepraszam... Czy wie pani może gdzie jest klasa wychowawcy 2e? - zawachałam się. -Bo przepuszczam ze jest pani nauczycielką...- Dodałam szybko trochę zmieszana. Rudowłosa kobieta rozesmiała się przyjaźnie.
-Sala nr 216 panno Gomez.- uśmiechnęła się i ruszyła dalej.
-Dziękuję, a i skąd wie pani jak mam na nazwisko? - zawołałam za oddalającą się kobietą.
-Plakietka.- Powiedziała nieco chłodniej. Wkrótce zniknęła mi z pola widzenia. Szybko pobiegłam wzdłuż korytarza. Jest. W końcu. Bezmyślnie wparowałam do środka. Skupiły się na mnie oczy wszystkich osób przebywających w klasie.
-Epicki początek młoda damo. - Powiedział ironicznie profesor. Był starszym człowiekiem, lekko garbaty, odrazu rzucił mi się w oczy jego długi zmarszczony nos. Usiadłam przy jednej z wolnych ławek.
-A więc moze przedstawisz się nam ?- powiedział profesor.-Panno Gomez? -powtórzył. Słowa te były kierowane do mnie. Ocknęłam się i wstałam. Nie lubiłam takich wystąpień publicznych.
-Amm, no to jestem Selena Gomez.- powiedziałam niechętnie i szybko usiadłam. Klasa zaśmiała się szepcząc między sobą.
-No dobrze. Może coś więcej ? -zapytał wychowawca z dziwnym wyrazem twarzy.
-Nie, nie nic.- chciałam jak najszybciej to zakończyć.
-Cóż za głębia.-Powiedział ironicznym tonem. Chciałam odpowiedzieć równie nieprzyjemnie ale szybko z tego zrezygnowałam.
Nie zamieniłam słowa z nikim. Po zakończeniu po prostu udałam się do domu. Mamy nie było więc wyciągnęłam z szafki paczkę chipsów i rozłożyłam się na kanapie w małym salonie. Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do babci aby opowiedzieć jej o nowej szkole. -Jest naprawdę dziwna.
Nie spodziewałam się tego co będzie jutro.